24 lutego 2007

Boję się destabilizacji

Z z-cą prezydenta m.st. Warszawy Jerzym MILLEREM rozmawia Ewa Gwiazdowicz

Co jest priorytetem dla wiceprezydenta Warszawy odpowiedzialnego m.in. za zdrowie w naszym
mieście?

Priorytetem jest skończenie z kłopotami, które wynikają z braku koordynacji między organami założycielskimi placówek ochrony zdrowia. Są to, przypomnę, marszałek województwa, minister zdrowia, prezydent miasta, rektor Akademii Medycznej, CMKP, MON, MSWiA.
Chcę zaprosić wszystkich do dyskusji, żebyśmy wspólnie spojrzeli na problem braku koordynacji – nie patrząc
na partykularne interesy. Celem zaś powinno być zbudowanie spójnego systemu – dla dobra mieszkańców. Spraw jest wiele – od prozaicznych – kto, kiedy, który oddział zamyka, np. na czas remontu, do ważniejszych
– co rozbudowuje i w co wyposaża. Liczę na to, że
w ten sposób będzie można racjonalniej gospodarować pieniędzmi i poprawić dostępność do świadczeń.
Następna kwestia to kadry. Największym bogactwem służby zdrowia jest człowiek, zawsze to podkreślałem. Jak się ma pieniądze, to tomograf komputerowy można kupić w ciągu 3-6 miesięcy; pracowników zaś nie pozyskamy tak szybko. Musimy ze środowiskiem medycznym rozmawiać w sposób otwarty: co proponujemy i jak widzimy potrzeby Warszawy – nie za pięć miesięcy, tylko w perspektywie choćby pięciu lat.
Choć rezydentury – to nie jest kompetencja prezydenta, ale kto będzie się tłumaczył przed mieszkańcami, gdy nie będą się mogli dostać do lekarza? Prezydent Warszawy. Potrzeby kadrowe sygnalizujemy już dzisiaj. Jestem zainteresowany przeprowadzeniem analizy zasobów kadry medycznej, mając także na względzie osoby, które będą przechodziły na emeryturę.

Kiedyś funkcję koordynatora spełniał dyżurny lekarz miasta…

Jest Centrum Zarządzania Kryzysowego – rozumiem, że jest to miejsce, gdzie zbiegają się informacje. W związku z tym nie ma powodu, żeby miasto dublowało taką służbę. Jest to jeszcze przedmiotem analizy, ale na razie wydaje się, że jest to rozwiązanie raczej informacyjne,
a nie instytucjonalne. Mam zamiar udrożnić pomiędzy szpitalami przepływ informacji o możliwościach leczenia – tak aby była ona dostępna w każdej chwili.

Panie prezydencie, czy ma pan już plany wobec
konkretnych szpitali? Część z nich może mieć
problemy z dostosowaniem się do 2012 roku
do przepisów wynikających z rozporządzenia
w sprawie wymogów sanitarnych i fachowych…

Rozpocząłem już wędrówkę po szpitalach, bo chcę każdy zobaczyć na własne oczy. Zacząłem od Szpitala Śródmiejskiego. Trzeba przeanalizować wszystkie potrzeby
z punktu widzenia coraz bardziej nowoczesnych
technologii, coraz bliższych terminów dostosowywania
obiektów do obowiązujących norm, do pewnych norm
cywilizacyjnych.
Szanuję prawo, ale szanuję również zdrowy rozsądek. Tak więc, jeżeli mam do wyboru zamienić niebezpieczny rentgen na współczesny rentgen albo zamienić kaloryfer żeberkowy na ten rurkowy – to sprawa jest oczywista.
Jeżeli są to przeróbki czy adaptacje na miarę naszym możliwości, to oczywiście trzeba to zrobić, bo normy są w większości bardzo rozsądne. Natomiast tam, gdzie tak naprawdę należałoby zamknąć obiekt, potrzebna jest poważna dyskusja.
Czy do 2012 roku wszędzie zdążymy – nie wiem.

W ubiegłym roku pojawił się problem z ostrymi
dyżurami w Warszawie…

Nie jest sensowne, aby kilka szpitali prowadziło równocześnie ostry dyżur na oddziale o takim samym profilu, jeżeli przyjmują średnio jednego pacjenta przez noc,
bo to zwykła rozrzutność. Z drugiej strony, jeżeli jest to szpital 17-oddziałowy, to i tak ma on permanentny ostry dyżur. A w związku z tym są szpitale małe, które mogą pełnić dyżur raz w tygodniu, bo taki jest ich potencjał; natomiast są i te duże, które prawdopodobnie ten dyżur pełnią naprawdę.
Problem jest w ortopedii i chirurgii urazowej. Wprowadzenie systemu ostrodyżurowego spowodowało, że ludzie z tych oddziałów uciekają, i finanse nie są jedynym powodem. Zwiększyła się liczba przypadków ostrodyżurowych płaconych przez NFZ kosztem operacji
planowych – lekarze w związku z tym mniej operują,
a przecież to jest „solą ortopedii”.

Każda zmiana kadrowa wiąże się z politycznymi
ocenami, sugestiami. Czy przewiduje pan przegląd kadry zarządzającej w podległych miastu zakładach opieki zdrowotnej?

Nigdy nie pozwoliłem sobie na to, aby pytać kogoś
o przynależność partyjną (natomiast mnie już pytano
w tym kontekście, np. o składy rad społecznych szpitali). Przyglądam się natomiast pracy dyrektorów i po kilku miesiącach na pewno będę potrafił ocenić ich umiejętności zarządzania swoimi jednostkami.

Czy ma pan jakieś obawy?

Czego się boję? Boję się destabilizacji, dlatego przywiązuję dużą wagę do rozmów i wypracowywania decyzji po konsultacjach.

Archiwum