27 kwietnia 2007

Rozmowa z Bolesławem Piechą

Z sekretarzem stanu w Ministerstwie Zdrowia Bolesławem PIECHĄ rozmawia Ewa Gwiazdowicz

Panie ministrze, na czym polega pomysł udzielania kredytów lekarzom na pokrycie kosztów robienia specjalizacji na etacie rezydenta?

Będzie to pożyczka pięcioletnia, która może być umorzona, jeżeli odpowiedni czas (ok. 5 lat) po specjalizacji lekarz przepracuje w Polsce – wtedy wszystko, łącznie z odsetkami, zapłaci budżet państwa. Jeżeli jednak lekarz będzie chciał wyjechać do pracy za granicę – będzie musiał tę pożyczkę na normalnych zasadach zwrócić. W wielu krajach zachodnich wprowadzone są podobne rozwiązania, jeżeli chodzi o pokrywanie kosztów studiów medycznych, i nikogo to nie dziwi. My mówimy o czymś, co jest szkoleniem podyplomowym. Należy zwiększyć liczbę miejsc do specjalizacji, bo to jest w interesie państwa, jednak musimy zabezpieczyć się przed wyjazdem za granicę wysoko wyszkolonej kadry.

W naszych szpitalach, i nie tylko, już teraz brakuje specjalistów. Czy nie istnieje obawa, że jeszcze więcej lekarzy wyjedzie za granicę, ponieważ tam znajdą możliwość lepiej płatnej pracy i specjalizowania się?

Myślę, że jest ogromny mit z tą pracą za granicą. Oczywiście, zarobki tam są zdecydowanie wyższe – tego nikt nie kwestionuje, natomiast to nie jest tak, że jeden spektakularny sukces przekłada się
na 10 tysięcy etatów. Nie przez przypadek wyjeżdżają ci, którzy wyjeżdżać mogą, czyli głównie anestezjolodzy, bo wszędzie ich brakuje. Inni wyjeżdżają na weekendy, wracają do Polski…

Czy to nie jest tak, że przez 6 lat specjalizowania się lekarze będą pracować i sami opłacać swoją pensję?

Może to tak wyglądać, ale gdyby nie proponowane przez nas rozwiązania, pewnie by nie pracowali i nie robili specjalizacji, bo szpital nie byłby w stanie dać im etatów, a w budżecie państwa nie ma pieniędzy
na szkolenie wszystkich, którzy chcą ją uzyskać.

Ale czy taka pożyczka przeznaczona będzie
na pokrycie kosztów specjalizowania się, czy ma odciążyć państwo z konieczności płacenia
lekarzom za pracę?

Jest to pytanie sensowne i należy się z nim zmierzyć, rozważyć, czy nie powinno być przewidziane wynagrodzenie za pracę – poza pożyczką, która umożliwi specjalizowanie się. Ale rezydentura to nie tylko praca w szpitalu; to także dwa lata wizyt w różnych miejscach,
w klinikach, w ośrodkach szkoleniowych, w pracowniach, i wreszcie, nie wiem, czy lekarze aż tak intensywnie pracują w klinikach – oni tam są po prostu szkoleni.

Jak państwo zapłaci później lekarzowi za pracę
na etacie specjalisty? Przyznaje pan, że jeszcze długo zarobki naszych lekarzy nie będą na poziomie
europejskim.

Czy pani wie, ile lekarze w Polsce zarabiają?

Niedużo i dlatego domagają się godziwych zarobków.

A ja twierdzę, że dużo.

Chyba nie chce pan, żebym napisała, że – pana zdaniem – lekarze w Polsce zarabiają dużo
?

Przeanalizowaliśmy tylko zarobki anestezjologów,
są wysokie.

A ile zarabia chirurg, laryngolog, okulista,
internista?

Myślę, że różnie, w zależności od kontraktów. Są różne formy zatrudnienia, więc trzeba mówić o przychodach,
a nie o pensji, która jest gdzieś tam wybijana na paskach.

Pomysł pożyczek na specjalizowanie się jest w środowisku lekarskim komentowany jako restrykcja,
a nawet trochę jako kara za to, że lekarze podnieśli głowy…

Jako restrykcyjne odbierane jest wszystko, poza jednym – żeby państwo nie wtrącało się do lekarzy i płaciło im według ustalonych przez nich samych stawek. A przecież państwo polskie składa się w 30-40% z tych obywateli, którzy balansują na granicy ubóstwa. I ci ludzie tworzą budżet państwa, tworzą również system finansów NFZ. Na tyle nas stać i na nic więcej, i nie sądzę, żebyśmy byli w stanie to wszystko przeskoczyć.

Tekst nieautoryzowany

Archiwum