9 września 2007

Z zagadnień etyki lekarskiej

21 grudnia 2006 r. w Klubie Księgarza na Rynku Starego Miasta w Warszawie, na „wigilijnym” posiedzeniu Oddziału Mazowieckiego Polskiego Towarzystwa Urologicznego, prezes Oddziału, doc. Wojciech Pypno, przedstawił tekst wykładu prof. Tadeusza Marciniaka – „Z zagadnień etyki lekarskiej”.

Prof. Tadeusz Marciniak, wybitny anatom i wielki autorytet moralny dla młodzieży akademickiej, wygłosił ten wykład w 1956 r. na prośbę absolwentów V roku studiów lekarskich na AM we Wrocławiu. Doc. Pypno, absolwent AM we Wrocławiu, miał szczęście być słuchaczem wykładów z anatomii prof. T. Marciniaka.
Jako uczestnik posiedzenia urologicznego w grudniu ub.r. pragnę podkreślić, że wykład zrobił na zgromadzonych duże wrażenie.

Mądre uwagi prof. Marciniaka na temat etyki lekarskiej są, moim zdaniem, wciąż aktualne – stąd pomysł, aby główne tezy tego wykładu opublikować w „Pulsie” w 50 lat po ich wygłoszeniu.
Jan Antczak

Przypomniały mi się słowa polskiego lekarza Teodora Heimana, wypowiedziane w jego znakomitym, pięknym językiem napisanym dziele – niestety, zupełnie nieznanym dzisiejszej młodzieży medycznej – noszącym tytuł „Etyka lekarska i obowiązki lekarza”. Autor ten (…) powiada, że są trzy przyczyny różnorodnego pojęcia etyki i obowiązków lekarskich. Na pierwszym miejscu stawia niedostateczne wychowanie etyczne w rodzinie, na wtórym – niedostateczne rozwinięcie wrodzonego zmysłu etycznego, a wreszcie – za małe zwracanie uwagi na etykę przy nauczaniu lekarskim.
Czyż te światłe uwagi (…) nie są w całej pełni aktualne i dzisiaj (…), w czasach obecnych, nastałych po dwóch wojnach światowych? (…) Wszak Wy widzieliście brutalną przemoc wrogów, nieskrępowaną niczym i nikim, wszak Wy byliście świadkami zbrodni masowej, dokonywanej na najniewinniejszych ofiarach i słyszeliście o gorzkiej zdradzie i braku przyjaźni. (…) Wy nie mieliście spokojnego i pięknego dzieciństwa, że wbrew woli Waszych rodziców rośliście i psychicznie rozwijaliście się w morzu kłamstwa i zbrodni, że z konieczności nieraz od wczesnych lat swoich uczyliście się kłamać, oszukiwać, a nawet kraść, że w dużym odsetku nie było obce dzisiejszej młodzieży rozbicie rodzin, utrata najbliższych, rozpacz, nędza, poniewierka, a przede wszystkim ten strach przed ludźmi, co rodzi nieufność i nienawiść.

(…) Pierwszym dziś obowiązkiem Waszych wychowawców jest nie tylko uczyć, jak leczyć chore ciało i ochraniać je przed schorzeniem, ale na równi, jak leczyć chorą duszę ludzką, jak ochraniać zdrową przed zarazą, przed rozwiązłością obyczajów – tak ponętną dla mniej zahartowanych moralnie jednostek młodych (…). Należy za wszelką cenę starać się osobistym przykładem udowadniać i popierać słuszność głoszonych zasad etycznych, by nam ktoś słusznie nie powiedział: Medice cura te ipsum – „Lekarzu, ulecz samego siebie”.
(…) Mogłoby się niejednemu zdawać, że medycyna z etyką nie ma nic wspólnego, bo etyka zależna jest od religii. Zapatrywanie takie jest z zasady fałszywe. Jeśli bowiem przyjrzymy się rozwojowi dziejów człowieka od najpierwotniejszych form jego świadomego życia zbiorowego, to widzimy, że tkwi w nim jakby jakaś dążność do piękna i dobra, jakby jakieś nieugaszone pragnienie posiadania niedających się określić wartości etycznych, które dają spokój i szczęście.
(…) Wszyscy jesteśmy przekonani, że „medycyna jest jednym z najszlachetniejszych zawodów ludzkich” (Heiman), dlatego społeczeństwo ma prawo wymagać, by wykonujący ten zawód kierowali się takimi zasadami etycznymi, jakie nie dają się ominąć, jakie są niewzruszalne. (…) Lekarz winien być bezinteresowny, sprawiedliwy, bezstronny i odważny. Cecha dobrego lekarza to spokój, przytomność umysłu i nieskazitelność charakteru, nadająca mu znamię czcigodności.

(…) W dzisiejszych czasach upowszechnienia lecznictwa, kiedy państwo, miasta i gminy mają obowiązek opiekować się chorymi, kiedy olbrzymie sumy pieniędzy w corocznych preliminarzach budżetowych przeznaczone są na lecznictwo i profilaktykę całego społeczeństwa, nie ma miejsca dla filantropii, która jest przeżytkiem minionych czasów (…). Dlatego nie można brać za złe lekarzowi, że obok swej czynności szlachetnej stara się o środki umożliwiające mu byt odpowiedni do swego stanu, a więc do swych
potrzeb zawodowych, kulturalnych i naukowych. I tak jak stopień wynagrodzenia za pracę robotnika jest wyrazem uznania wartości tej pracy, tak w odniesieniu do lekarza etyka nakazuje, by jego praca, jedna z najbardziej odpowiedzialnych, była odpowiednio honorowana.
(…) Jeśli jednak ktoś wybiera zawód lekarza tylko dla zarobku – jeśli zamiłowanie zawodu jest tylko pozorem, a czynnikiem decydującym i warunkującym spełnienie obowiązków lekarskich jest pieniądz, wtedy takie stanowisko, taka zasada życiowa jest nie tylko poniżeniem, ale skażeniem jednego z najszlachetniejszych zawodów, jakim jest zawód lekarski. (…) I wtedy taka praca nie będzie błogosławiona, lecz stanie się ciężkim jarzmem niewolnika, opętanego namiętnością gromadzenia złota.
(…) Lekarz ma być sprawiedliwy i bezstronny. (…) Dla lekarza kierującego się etyką lekarską nie ma ani różnic rasowych, ani narodowościowych, ani majątkowych i stanowych, dla niego: Salus aegroti suprema lex – „Dobro chorego jest prawem najwyższym”.
(…) Niech w Waszej pamięci nigdy nie zanika wspaniała w swojej prostocie zasada Hipokratesowa: Sedare dolorem – opus divinum est – „Uśmierzać ból jest dziełem boskim”. I od tej zasady nie może nas nic i nikt odwieść.
(…) Zasada sprawiedliwości i bezstronności wymaga od lekarza odwagi. (…) Lekarza polskiego nie może żaden nakaz, żaden pozór naukowy zmusić do wykonywania zbrodniczych zabiegów, choćby pod pozorem niezmiernie ciekawych spostrzeżeń naukowych.

(…) Zawód lekarza wymaga spokoju, przytomności umysłu i pewnej dozy skromności. (…) Jest rzeczą najzupełniej zrozumiałą, że zarówno chory, jak i jego otoczenie zwracają bardzo czujną uwagę na zachowanie się lekarza, niemal na każdy jego ruch, jego słowo. Przeto lekarz w swym postępowaniu leczniczym musi zachować umiar, nie powinien okazywać się ani sceptykiem, ani entuzjastą, nie powinien być ani rozmowny, ani małomówny. (…) Pamiętać atoli należy, że zbytnia skromność w zawodzie lekarskim nie jest pożądana. Jak słusznie stwierdza Heiman: „Nadmiar skromności jest niebezpieczny, gdyż łatwo i niepostrzeżenie przechodzi w pychę”.

(…) Cierpliwość lekarza powinna się przejawiać
w odniesieniu zarówno do chorego i jego schorzenia, jak i otoczenia chorego. Brak cierpliwości w stosunku do chorego jest wynikiem braku doświadczenia lekarskiego, jest powodem stosowania nieraz rozlicznych leków, coraz to nowych i najczęściej bezskutecznych. Ten nadmiar leków prowadzi wnet do utraty wiary w skuteczność terapii stron obu, tj. chorego i lekarza. (…) Cierpliwość nakazuje lekarzowi łagodne i wyrozumiałe traktowanie chorego. Cierpliwość lekarza względem otoczenia jest miarą jego taktu
i poprawnego wychowania. Otoczenie chorego i sam chory pojmą wtedy, że należy ściśle wykonywać wszelkie polecenia lekarza, że nie wolno bez porozumienia się z nim niczego zmieniać
w zaleconej terapii.

(…) Powołanie lekarskie nakazuje lekarzowi stać się dobroczyńcą ludzkości cierpiącej. Biegański w swych myślach i aforyzmach z etyki lekarskiej powiada, że mieliśmy wielu sławą okrytych lekarzy, którzy zostawili nam znakomite dzieła naukowe, ale wśród nich jakże mało widzimy ludzi, którzy zostawili po sobie pamięć wielkich dobroczyńców. Tak – to jest wielka prawda, bo aby zostać dobroczyńcą ludzkości, trzeba koniecznie tę ludzkość miłować. (…) Także i ci lekarze, którzy nie mają charyzmatu wiary, przy końcu swojego miłością do człowieka nacechowanego życia będą mogli śmiało powiedzieć – jak Horacy: „Nie umrę wszystek” – Non omnis moria, bo zostawię po sobie pamięć mojej miłości do człowieka.

Tadeusz MARCINIAK

Archiwum