24 grudnia 2007

Czas pracy lekarzy

1 stycznia 2008 r. mają wejść w życie nowe przepisy dotyczące czasu pracy lekarzy. Tym samym decydenci „podarowali” medykom twardy argument do wykorzystania przy negocjowaniu z dyrektorami placówek warunków płacowych. Politycy nie spostrzegli jednak, że nowelizując ustawę o zakładach opieki zdrowotnej, powiększają bałagan prawny, z którym ochrona zdrowia boryka się od wielu lat. Dlatego szefowie placówek postulują wydłużenie vacatio legis dla nowych regulacji. Natomiast prawnicy wskazują na niebezpieczeństwo zbyt dużej dowolności interpretacyjnej, która stoi za niespójnymi zapisami ustawowymi. Minister zdrowia Ewa Kopacz zapowiada nowelizację przepisów przyjętych przez parlament minionej kadencji.

Dzięki przeniesieniu na polski grunt rozwiązań zawartych w dyrektywie unijnej dotyczącej czasu pracy – lekarze, przynajmniej w teorii, mają uzyskać uprawnie nia porównywalne z tymi, które mają pracownicy za trudnieni w innych dziedzinach gospodarki. Jak mówi dr Halina Bobrowska z SP ZOZ nad Matką i Dzieckiem w Poznaniu – lekarze przestali być pracownikami o szczególnym charakterze. Pracodawca bowiem nie będzie mógł zmusić lekarza, by pracował więcej niż 48 godzin w tygodniu.
Norma ta obejmuje podstawowy wymiar czasu pracy medyków, czyli tygodniowo 37 godzin 55 minut plus nadgodziny (10 godzin 5 minut). Jeśli natomiast lekarz przyjmie ewentualną propozycję dyrekcji, by pracować w większym wymiarze czasu pracy, będzie to oznaczało, że wyraził zgodę na pracę w systemie opt-out. Owa zgoda nie może jednak budzić żadnych wątpliwości, dlatego oświadczenie woli musi być przedłożone na piśmie. Lekarz będzie mógł je wycofać w każdym momencie, ale powinien pamiętać, że w tym przypadku będzie go obowiązywał miesięczny okres wypowiedzenia.
Ustawodawca zastrzegł jednocześnie, że medyków, którzy nie zgodzą się na klauzulę opt-out, pracodawca nie może dyskryminować. Nie wskazał natomiast, w jaki sposób określać wymiar czasu pracy w tym systemie. Rozbieżności są znaczne.
W zależności od przyjętych założeń może to być 60 godzin, ale równie dobrze 72 lub 78.

Nie ma jak swoboda
Pewne jest tylko to, że obliczając maksymalny czas pracy, trzeba będzie uwzględnić przysługujący lekarzowi czas nieprzer-wanego odpoczynku. Będzie on wynosił, według przepisów: w ciągu doby 11 godzin, zaś w tygodniu 35 godzin z możliwością skrócenia go do 24 godzin, ale tylko w szczególnie uzasadnionych przypadkach, o których w praktyce będzie decydował dyrektor szpitala.
Zdaniem mec. Elżbiety Barcikowskiej-Szydło z warszawskiej OIL, w praktyce będzie to oznaczało, że w ciągu doby lekarz będzie mógł pracować maksymalnie 13 godzin, tzn. 7 godzin 35 minut w wymiarze podstawowym, a następnie 5 godzin 25 minut na dyżurze. Później powinien udać się na zasłużony odpoczynek.
Niestety, i w tej kwestii nie ma jednomyślności. Według dr. Leszka Kubicza, prawnika i dyrektora Biura Lubelskiej Izby Lekarskiej, ustawodawca tak skonstruował przepisy, że w praktyce może się okazać, iż lekarze będą pracować 24 godziny na dobę. Skąd taka interpretacja? W nowelizacji zabrakło precyzyjnej definicji dyżuru lekarskiego – nie wiadomo, jak długi może on być. Szefowie placówek mogą uznać, że po wypracowaniu podstawowej normy czasowej (7 godz. 35 min) lekarz może odbyć kilkunastogodzinny dyżur, zaś obowiązkowy 11-godzinny odpoczynek zostanie rozliczony w kolejnej dobie.

Lepsze i gorsze zło
Jakkolwiek zmiany przepisów poszły w dobrym kierunku, to jednak praktyka ich stosowania może lekarzy rozczarować.
W polskim systemie ochrony zdrowia – w którym brakuje specjalistów, co podnoszą lekarze, oraz pieniędzy, jak twierdzą urzędnicy oraz szefowie jednostek – nowe regulacje sprzyjają wprowadzeniu zmianowego czasu pracy lekarzy lub zamiany umów o pracę na umowy cywilnoprawne.
Pracy w systemie równoważnym – 12/12 sprzeciwia się większość medyków. Podnoszą, że praca zmianowa utrudni im doskonalenie zawodowe, a także wpłynie negatywnie na proces leczenia pacjentów. W przypadku pracy zmianowej chory musiałby mieć kilku lekarzy prowadzących, zaś kontrakty nie dla każdego muszą oznaczać poprawę jego statusu majątkowego. Z kolei dla starszego lekarza, który stoi u progu emerytury, umowa cywilnoprawna niekoniecznie musi być dobrodziejstwem. Etat to osłony socjalne oraz gwarancja świadczenia emerytalnego. Kontrakt natomiast wiąże się z przeniesieniem na lekarza odpowiedzialności za rozliczenia z fiskusem, ZUS-em, koniecznością indywidualnego opłacania składek na ubezpieczenia społeczne (jeśli chce się zachować prawo do świadczeń socjalnych). To większa odpowiedzialność cywilnoprawna, ale także niepewność jutra. Kto bowiem może zagwarantować medykowi, że po wygaśnięciu jednego kontraktu szef placówki podpisze z nim kolejny?
Pozostaje zatem klauzula opt-out, ale nie za pieniądze, które dziś oferują dyrektorzy jednostek. Ten system lekarze mogliby zaakceptować, pod warunkiem że stawka godzinowa zostanie wyceniona na zadowalającym ich poziomie – minimum 40 zł za godzinę pracy (chociaż niektórzy, jak np. dr K. Bukiel z OZZL, mówią o kwotach wyższych).

Deficyt pieniędzy i przejrzystości
Co na to dyrektorzy placówek? W większości chętnie daliby tyle, ile żądają lekarze, pod warunkiem że mieliby z czego, ale obecnie nawet boją się podejmować rozmowy na ten temat. „Nie wiemy, jakie będą kontrakty w przyszłym roku” – tłumaczy Tadeusz Trędota, dyrektor Szpitala Klinicznego im. ks. Anny Mazowieckiej w Warszawie. „Zapowiadane wprowadzenie do systemu jednorodnych grup pacjentów spowoduje zmniejszenie kontraktów zawieranych z NFZ o 20-30 procent. Do tego dojdą wyższe wydatki płacowe. Żaden dyrektor nie zgodzi się na podpisanie kontraktu, jeśli te dwie kwestie nie zostaną uregulowane” – przestrzega dyr. Trędota. Dlatego proponuje przedłużenie vacatio legis dla nowych przepisów nawet o rok, by w tym czasie policzyć skutki finansowe przyjętych przez parlament zmian w systemie.
Prawnicy natomiast wskazują na konieczność znowelizowania przepisów w taki sposób, by wyeliminować zbyt daleko posuniętą dowolność interpretacyjną. „Prawo powinno jasno określać, co jest dozwolone, a co niedopuszczalne” – uważa mec. Barcikowska. Mec. Alicja Lemieszek dodaje, że obecny stan prawny spowoduje, iż sytuacja w konkretnych placówkach będzie zróżnicowana, bo „podyktowana reżimem finansowym danego szpitala”.

Minister zdrowia Ewa Kopacz
zapowiedziała, że czas pracy lekarzy będzie jedną z pierwszych kwestii, którą podejmie nowe kierownictwo resortu. Czy zatem można mieć nadzieję, że z chaosu wyłoni się ład?

Agata KŁOSIŃSKA

Archiwum