4 września 2008

Nie zgadzam się na prowadzenie polityki tam, gdzie decyduje się o losie polskich pacjentów

Nie zgadzam się na prowadzenie polityki tam, gdzie decyduje się o losie polskich pacjentów – podkreśla minister Ewa KOPACZ w wypowiedzi dla „Pulsu”

W swojej sejmowej wypowiedzi, podczas debaty nad wotum nieufności dla mnie jako ministra zdrowia, bardzo wyraźnie podkreśliłam, że nie zgadzam się na prowadzenie polityki tam, gdzie decyduje się o losie polskich pacjentów. Mówiłam, że ochrona zdrowia nie powinna być płaszczyzną, na której politycy „ugrywają” swoje partykularne interesy.

Wszyscy wiedzą, że dostęp pacjenta do świadczeń jest praktycznie utrudniony i ograniczony. W lepszej sytuacji są bogaci pacjenci. Bogaci w pieniądze lub znajomości. Oczywiście pra-źródłem takiej sytuacji jest chroniczne niedofinansowanie tej sfery społecznej. I nawet najpiękniejsze hasła i programy nie zastąpią realnych pieniędzy. Owa przewlekła niewydolność ochrony zdrowia, przejawiająca się w długich kolejkach pacjentów czekających na poradę czy zabieg, zaowocowała przekonaniem, że skrócenie kolejki jest możliwe dzięki znajomościom lub „kopercie”. Niestety, to irracjonalne przekonanie wzmacniały nieliczne – zważywszy na liczbę udzielonych porad – ale za to bezlitośnie nagłaśniane przez media przypadki korupcji i łapownictwa w naszym środowisku. Bardzo ważne dla nas wszystkich – pacjentów i środowiska medycznego – jest zdjęcie tego odium. I właśnie z tego m.in. powodu uważam za tak istotne doprowadzenie do zmian organizacyjnych, zwanych potocznie reformą ochrony zdrowia, w wyniku których kolejki istotnie się skrócą, a w perspektywie – mogą zniknąć.

W czasie wystąpienia w Sejmie podałam przykład decyzji, którą kiedyś podjęto, a której nie można zrealizować. Jest to np. strategia „Narodowy program leczenia hemofilii na lata 2005-2011”. Przewiduje ona profilaktykę pierwotną i leczenie, ale w budżecie przygotowanym i przyjętym przez naszych poprzedników nie zostały zapewnione wystarczające środki na leczenie chorych, już nie mówiąc o profilaktyce.

My wybraliśmy inną drogę: nie – tworzenie nowych, ładnie wyglądających i chwytających za serce programów – lecz dofinansowanie świadczeń.

Podam inny przykład: Narodowy Program Ochrony Zdrowia Psychicznego, którym tak chwaliło się poprzednie kierownictwo resortu zdrowia, został poddany ocenie tak obiektywnego organu, jakim jest Najwyższa Izba Kontroli. Ocena ta dotyczyła lat 2005-2007 i wykazała „liczne nieprawidłowości”, w tym działania oceniane jako nielegalne, które miały wpływ na funkcjonowanie opieki psychiatrycznej w Polsce. Kontrola NIK wskazała przy tym „na brak zainteresowania ministra zdrowia obszarem promocji zdrowia psychicznego”, mimo że w tym czasie wpłynęło ok. 14 tys. skarg dotyczących obszaru ochrony zdrowia psychicznego. NIK podkreśliła, że „Ministerstwo Zdrowia nie zapewniało pomocy w ochronie praw pacjenta psychiatrycznego”. My natomiast, w ciągu nieco ponad pół roku, poszukaliśmy środków na zwiększenie świadczeń w zakresie leczenia psychiatrycznego.

Dlatego smuci mnie, gdy niektórzy politycy przypinają mi łatkę osoby, która źle myśli o psychiatrii i psychicznie chorych. Wyrwanie z kontekstu mojej wypowiedzi w trakcie debaty sejmowej – wypowiedzi, która odnosiła się wyłącznie do polityków ceniących bardziej ładne słowa i spektakularne gesty niż praktyczne i przynoszące wymierny skutek działanie – raz jeszcze pokazuje, że mam rację, nie zgadzając się na prowadzenie polityki tam, gdzie decyduje się o losie polskich pacjentów.

Myślę, że i dziedzina ochrony zdrowia psychicznego, i inne obszary ochrony zdrowia, np. dotyczące dzieci i kobiet, potrzebują mniej słów, a więcej czynów. Mniej gładkich haseł i zapewnień „o szczególnej roli i trosce”, natomiast więcej żmudnej, pragmatycznej i efektywnej pracy, aby zapewnić wystarczające środki i by były one rozumnie i we właściwy sposób wydawane.

Przewlekła niewydolność ochrony zdrowia, przejawiająca się w długich kolejkach pacjentów czekających na poradę czy zabieg, zaowocowała przekonaniem, że skrócenie kolejki jest możliwe dzięki znajomościom lub „kopercie”. Smuci mnie, gdy niektórzy politycy przypinają mi łatkę osoby, która źle myśli o psychiatrii i psychicznie chorych. Moja wypowiedź – wyrwana z kontekstu – odnosiła się wyłącznie do polityków ceniących bardziej ładne słowa i spektakularne gesty niż przynoszące wymierny skutek działanie.

Archiwum