24 maja 2010

Papierkowa robota

Co ma lekarz na biurku? Oczywistą odpowiedzią byłoby: stetoskop. Życie tak oczywiste nie jest. Lekarz ma na biurku stosy druków i druczków.

Lekarze toną bowiem pod papierami. – Pacjent przychodzi, wizyta ma trwać 15 minut. Lekarz słucha pacjenta, ale nie patrzy mu w oczy, bo musi jednocześnie notować – mówi przewodnicząca Okręgowego Sądu Lekarskiego w Warszawie dr Elżbieta Rusiecka-Kuczałek. To notowanie to jeszcze nic, trudno dopatrywać się tutaj niepotrzebnego utrudniania lekarskiej pracy. Być może warto byłoby mieć asystentkę medyczną, która by wypełniała dokumentację, ale bądźmy realistami!
Trudno jednak być realistą, gdy trzeba wypełnić druk ZUS ZLA (30 rubryk), zgłoszenie do SANEPID-u, a jeśli nieszczęsny pacjent ma stwierdzony nowotwór, to jeszcze zgłoszenie do rejestru zachorowań na nowotwory (ponad 30 rubryk).
Żeby połapać się w ogóle w ilości druków, trzeba mieć silnie ugruntowaną organizatorską naturę. Oto fragment jednej z nadesłanych ankiet dotyczącej zgłoszenia faktu lub przepisu utrudniającego lekarzowi pracę (ankiety drukowane są w kolejnych wydaniach „Pulsu”):

„Codziennie do mojej pracy potrzebuję około 30 różnych druków do wypełnienia:
1. druk skierowania na badania laboratoryjne
2. druk skierowania usg
3. druk skierowania rtg
4. druk skierowania do poradni specjalistycznej
5. druk skierowania do szpitala
6. druk zaopatrzenia w środki pomocnicze
7. druki skierowania do sanatorium (dla NFZ inny niż w ramach PFRON)
8. druk skierowania w ramach prewencji ZUS
9. zaświadczenie o stanie zdrowia do ZUS (inne niż zaświadczenie o stanie zdrowia do PCPR)
10. inne

Nic dziwnego, że na końcu tej wyliczanki widnieje rozpaczliwe: „Uprościć!!!!”

Nihil novi
Jeśli ktoś myśli, że nadmierna biurokracja to zmora ostatnich czasów, to jest w błędzie. W „Robotniku Wybrzeża” z czerwca 1979 roku Alina Pieńkowska pisała: „Jeśli w służbie zdrowia poświęca się tyle czasu na biurokrację, to czy nie należałoby zatrudnić sekretarki medyczne, które odciążyłyby fachowe pielęgniarki? W przyszłości, jeśli nic nie ulegnie zmianie, absolwenci Akademii Medycznej staną się urzędnikami administracji. Pacjenci będą wtedy zbędnym dodatkiem, zakłócającym pracę urzędu.”

Prorocze słowa?
Nie ulegajmy złudzeniom – biurokracji nie da się uniknąć. Problem w tym, że czynności administracyjne powinny czemuś służyć i nie zabierać zbyt dużo czasu. System ochrony zdrowia w Polsce cierpi na brak wiarygodnych danych (tak, tak!). To zaś przyczynia się – jak piszą autorzy raportu „Zielona Księga Finansowania Ochrony Zdrowia w Polsce” – do braku sterowności tego systemu. Aby dobrze nim zarządzać, konieczna jest pełna i dostępna informacja o funkcjonowaniu wszystkich elementów systemu (a więc także na przykład o liczbie skierowań do poszczególnych specjalistów i na poszczególne badania). Jednak na nic takie dane, jeśli instytucje czy organy zarządzające na poszczególnych szczeblach systemu nie posiadają zdolności analitycznych i, następnie, zdolności do wieloletniego prognozowania i planowania podażowych i popytowych czynników potrzeb zdrowotnych oraz symulacji podejmowanych decyzji na dłuższe okresy.
To wszystko jednak nie tłumaczy, dlaczego druk skierowania nie może być uproszczony. I nie da się pojąć, dlaczego w ostatnich 20 latach nie udało się systemu ochrony zdrowia zinformatyzować.

Na zakończenie
Firma konsultingowa Deloitte na zlecenie Ministerstwa Gospodarki prowadzi program „Pomiar obciążeń administracyjnych w przepisach prawa gospodarczego”. Można wypełnić formularz zgłoszeniowy, który uwzględnia również branżę medyczną. Może wtedy ktoś policzy, ile zlotówek kosztuje wypełnianie tych druków?

Justyna Wojteczek

Archiwum