3 sierpnia 2011

Szefowa z Niekłańskiej

Po konflikcie w szpitalu przy Niekłańskiej

45 lekarzy ze Szpitala Dziecięcego w Warszawie przy ul. Niekłańskiej podpisało list, w którym czytamy m.in.: „W lutym 2011 r. lekarze Oddziału Pediatrii wraz z ordynatorem złożyli wypowiedzenia z powodu trudności porozumienia się z dyrekcją szpitala w sprawach ważnych dla Oddziału. Są to wspaniali lekarze, specjaliści, oddani medycynie i dzieciom, godni szacunku za wykonywaną pracę. Nie zgadzamy się z tendencyjnymi opiniami mediów. Koledzy nasi pracowali wspaniale i rzetelnie. Dziękujemy za wieloletnią współpracę. Będzie nam brakowało tak doświadczonego zespołu”.
Lekarze z Oddziału Pediatrii, razem z ordynatorem, złożyli wypowiedzenia na początku roku. Wcześniej alarmowali dyrekcję szpitala o trudnej sytuacji. Domagali się poprawy warunków pracy. OIL w Warszawie podjęła się mediacji między dyrekcją szpitala a lekarzami. Niestety, nie odniosła ona skutku.

jw

Zawsze z dużym zainteresowaniem czytamy artykuły i wspomnienia o wielkich ludziach medycyny, osobach, które nauczały i ukształtowały wiele pokoleń lekarzy i są dla nich wzorem.
Dla nas, asystentek nieistniejącego już Oddziału Obserwacyjno-Zakaźnego Szpitala Dziecięcego przy ul. Niekłańskiej, taką osobą jest dr Wiesława Mazurowska-Magdzik. Kiedy pracowałyśmy pod jej kierownictwem, była dla nas wzorem i pozostaje nim nadal. Świętujemy imieniny pani doktor i wymieniamy się z nią naszymi doświadczeniami i spostrzeżeniami.
Oddział, na którym pracowałyśmy, był jednym z pierwszych w 50-letniej historii Szpitala Dziecięcego przy ul. Niekłańskiej. Kierował nim wówczas wspaniały pediatra – dr Antoni Kominek. Anegdoty związane z jego lekarską i wojenną działalnością były żywe na naszym oddziale i często przywoływane przez jego współpracowników. Na nas dr Antoni Kominek spoglądał już tylko z fotografii wiszącej w gabinecie pani ordynator. Był obecny i słuchał naszych odpowiedzi na kolokwiach i podczas omawiania trudniejszych przypadków medycznych.
Doktor Mazurowska była jego uczennicą, asystentką i następczynią. Pracowała praktycznie od początku istnienia oddziału. Pielęgnowała pamięć o pierwszym ordynatorze. Starała się prowadzić oddział tak, jak robił to dr Kominek. Wkrótce po objęciu przez nią oddziału zaczęło pracować w nim wielu bardzo młodych lekarzy. Praktycznie poza naszą doświadczoną i wspaniałą koleżanką dr Barbarą Cianciarą wszyscy byliśmy świeżo po studiach. Dopiero teraz zdajemy sobie sprawę, ile trzeba było odwagi, aby prowadzić oddział, być odpowiedzialną za wszystko, jednocześnie ucząc nas zawodu lekarza. Szefowa, jak nazywamy panią ordynator, swoją postawą uczyła nas, jak być dobrym lekarzem. Przekazywała rzetelną wiedzę, uczyła postawy godnej lekarza: odpowiedzialności, sumienności, pełnego szacunku podejścia do pacjentów i poszanowania ich intymności. Od niej uczyłyśmy się rozmawiać z rodzicami naszych pacjentów, a najtrudniejsze rozmowy niejednokrotnie brała na siebie.
Podczas codziennych obchodów dr Mazurowska omawiała szerzej przypadek wybranego przez siebie pacjenta, zwracając nam uwagę na pewne charakterystyczne objawy, ucząc kojarzenia faktów, oceny stanu dziecka, pokazując jak nawiązać z nim kontakt. Struktura oddziału, w którym sale chorych były odizolowane specjalnymi śluzami, pomagała nam w zachowaniu procedur koniecznych na tego typu oddziale. Dzięki nim i zasadom wpojonym przez panią ordynator jeszcze dziś możemy się poszczycić brakiem zakażeń wewnątrzoddziałowych. Miałyśmy okazję zetknąć się ze wszystkimi etapami chorób zakaźnych. Oddział stanowił miejsce kwarantanny dla dzieci, którym stan zdrowia nie pozwalał wrócić do domu, a jednocześnie nie mogły przebywać w macierzystych specjalistycznych klinikach. Stykałyśmy się wówczas z rzadkimi przewlekłymi schorzeniami, których zazwyczaj nie hospitalizuje się w oddziałach ogólnopediatrycznych.
W czasach kiedy nie istniało pojęcie „jednorodnych grup pacjentów”, pani doktor nauczyła nas patrzeć na pacjenta całościowo, uwzględniając rodzinę i środowisko, z którego pochodzi. Zgodnie ze specyfiką oddziału zajmowałyśmy się pacjentami od wcześniaka w inkubatorze do 18-latka.
Ćwierć wieku temu, mimo że nie wisiało nad nami widmo kontroli z NFZ, nasza szefowa wpoiła nam szczególną staranność w prowadzeniu dokumentacji medycznej i przestrzeganiu ustaleń, które teraz należą do standardów. Nauczyłyśmy się, że wszystko powinno być zaplanowane, a nie improwizowane. Zawsze musiałyśmy wyjaśniać, jakie badania planujemy u danego pacjenta i czemu mają one służyć.
Wielką wagę przykładała do naszego ustawicznego kształcenia, mobilizowała nas do kolejnych szczebli specjalizacji. Dzieląc się z nami swoją wiedzą i doświadczeniem, stworzyła zgrany zespół samodzielnych zawodowo lekarzy. Naszym zadaniem było tak zorganizować pracę na oddziale, aby jak najwięcej z nas mogło wziąć udział w szkoleniu i przekazać wiedzę innym. Z zakresu epidemiologii, nowych szczepionek i początków wakcynologii miałyśmy wiadomości z pierwszej ręki, od prof. Wiesława Magdzika, męża pani ordynator. Obu tym osobom zawdzięczamy, poza gruntowną wiedzą, także umiejętność doceniania olbrzymiej roli epidemiologii w procesie leczenia, diagnostyce i profilaktyce. Był to okres, kiedy epidemiologia dopiero zdobywała sobie miejsce w medycynie. Wiele osób wręcz negowało potrzebę jej rozwoju, co teraz wydaje się niemożliwe.
Kiedy ponad dziesięć lat temu pani doktor podjęła nagłą decyzję przejścia na emeryturę, rano poprowadziła ostatni obchód ordynatorski, po czym skromnie pożegnała się, obdarowując każdą z nas książką pt. Entuzjazm zmienia wszystko. Ten entuzjazm towarzyszy nam stale w pracy i w czasie spotkań z szefową.

asystentki d. Oddziału Obserwacyjno-Zakaźnego
Szpitala Dziecięcego przy ul. Niekłańskiej

Archiwum