14 lutego 2012

Na marginesie

Od trzech miesięcy (w chwili pisania tego tekstu mijają dokładnie 102 dni od zaprzysiężenia obecnego rządu) słuchamy wypowiedzi nowego ministra zdrowia, lekarza, Bartosza Arłukowicza. Ostatnia to wystąpienie do szczególnych słuchaczy, bo do koleżanek i kolegów-lekarzy, w czasie XI Nadzwyczajnego Krajowego Zjazdu Lekarzy.
Minister Arłukowicz podkreślił, jak bardzo liczy na współpracę ze środowiskiem lekarzy i innymi środowiskami medycznymi, i jak mu na niej zależy.
Że spotyka się z lekarzami, że uzgodniono, że zmieniono, że załatwiono już… Oczywiście wszystko dla dobra pacjentów, bo pacjent jest najważniejszy!
Następnie powtórzył to, co mówił już wielokrotnie w wywiadach, dodając gotowość do wprowadzenia ustawy o zdrowiu publicznym. Lekarzom dołożył jeszcze jedną „zwrotkę”, tj. zapowiedź zniesienia w bliżej nieokreślonej przyszłości monopolu NFZ (nota bene chyba zdementowaną w dniu następnym).
Wypowiedzi ministra, niezależnie gdzie mają miejsce i do kogo są skierowane, charakteryzują się brakiem konkretów dotyczących planów resortu, a jeśli już padnie zapowiedź jakiegoś działania, to brakuje w niej propozycji szczegółowych rozwiązań – tak jakby Bartosz Arłukowicz ich po prostu nie znał! Działania ministra oceniane są przez komentatorów jako wyłącznie reakcja na problemy bieżące. Pojawiają się wtedy, gdy zaistnieją w mediach. Ustawienie się w roli „sprzątacza” po minister Ewie Kopacz (chociaż zarzuty ze strony ministra wprost nie padły) jest na razie wygodne, ale jak długo można po kimś sprzątać?
Bartosz Arłukowicz reprezentował na zjeździe premiera Donalda Tuska. Efekt tego przemówienia był dla przedstawiciela prezesa Rady Ministrów fatalny – minister został przez większą część sali „wybuczany” i wygwizdany.
Większość delegatów uważnie wysłuchała otwierającego zjazd prezesa NRL Macieja Hamankiewicza, który wyraźnie dał do zrozumienia, że deklarowana współpraca ministra ze środowiskiem jest raczej wirtualno-medialna, a w tzw. realu – kiedy przychodzi do konkretów – minister lekarzy po prostu „olewa”. Ponadto lekarze uważnie nasłuchują, co mówi w mediach „ich minister”.
A słyszą od początku mantrę, do której specjaliści od PR co parę tygodni dodają kolejną, nic niewnoszącą zwrotkę – a rzeczywistość w ochronie zdrowia nijak się ma do tej mantry.
Premier Tusk, oceniając ministra Arłukowicza po słynnych już „100 dniach rządu”, powiedział, że „jest to właściwy człowiek na właściwym miejscu”, ocenia jego wysiłki bardzo pozytywnie i minister „będzie musiał to wszystko wziąć na klatę”. Poprzedni minister zdrowia, marszałek Sejmu Ewa Kopacz, też lojalnie trzyma kciuki za Bartosza Arłukowicza i jak mantrę powtarza, że to właściwy człowiek na trudne czasy.
Wygląda na to, że niestety wszyscy, słuchając kolejnej mantry, będziemy musieli „wziąć to na klatę”.

Ewa Gwiazdowicz-Włodarczyk

Archiwum