6 maja 2012

Bez znieczulenia

Marek Balicki

Na ten krok menedżerowie placówek opieki zdrowotnej, a także samorządowcy i działacze organizacji pożytku publicznego czekali od miesięcy. W marcu resort zdrowia zamieścił w Internecie projekt założeń nowelizacji ustawy o działalności leczniczej. Sztandarowa ustawa pakietu zdrowotnego, uchwalonego w poprzedniej kadencji, już podczas prac parlamentarnych budziła kontrowersje dotyczące zarówno jej głównych założeń, jak i poszczególnych rozwiązań. Pierwsze miesiące funkcjonowania regulacji potwierdziły wiele wcześniejszych obaw. Na dodatek ujawniło się sporo nowych problemów, od niejasności związanych z rejestracją podmiotów leczniczych po możliwość utraty 1 proc. naszego podatku przez hospicja. Potrzeba nowelizacji nie budziła więc wątpliwości. Do rozstrzygnięcia pozostał jednak jej zakres i sposób przygotowania.
I tu propozycja ministerstwa rozczarowuje. Projekt nie jest wynikiem przemyślanej i przedyskutowanej z partnerami społecznymi oceny pierwszego okresu funkcjonowania ustawy, ale kolejną próbą gaszenia pożarów. Zresztą tylko niektórych. Szkoda, że nowy minister nie wykorzystał nadarzającej się okazji do przeprowadzenia głębszej korekty. A czas goni, bo niedługo kończy się okres, w którym podmioty lecznicze muszą się w pełni dostosować do zmienionych przepisów.
Nie wszystkie z kilkunastu zawartych w projekcie propozycji zasługują na poparcie. Cieszy, że organizacje pozarządowe prowadzące placówki lecznicze będą miały szansę obronić status organizacji pożytku publicznego. W dobrym kierunku idą też zmiany sposobu księgowania dotacji inwestycyjnych oraz uelastycznienie regulacji dotyczących zamówień na świadczenia zdrowotne.
Najdalej idącą zmianą jest propozycja zniesienia obowiązku ubezpieczenia od zdarzeń medycznych. To reakcja na często ostatnio zgłaszany postulat. Ponieważ większość szpitali nie wypełniła dotychczas tego obowiązku, było jasne, że minister coś z tym musi zrobić. Problem w tym, że w projekcie nie opisano, jak system dochodzenia roszczeń miałby funkcjonować, gdy szpital nie jest ubezpieczony. Idea polega przecież na tym, że szpitale są ubezpieczone, komisja orzeka, czy zaszło zdarzenie medyczne, i pacjent zwraca się do firmy ubezpieczeniowej o odszkodowanie. Jeśli nie przyjmie proponowanej kwoty, może skorzystać z drogi sądowej. Natomiast po nowelizacji pacjent z orzeczeniem komisji uda się wprost do szpitala. Kłopot w tym, że szpitale nie mają narzędzi do szacowania odszkodowań. Można się spodziewać, że proponowana kwota będzie na tyle niska, by pacjent ją odrzucił i poszedł do sądu. Ewentualne odszkodowanie zostanie pokryte z ubezpieczenia OC. Pozasądowe dochodzenie roszczeń będzie więc fikcją. Jedyny efekt to większa liczba roszczeń i dalszy wzrost kosztów OC.
Jeśli dodać do tego, że przepisy dotyczące działania komisji od oceny zdarzeń medycznych też są wadliwe, wniosek nasuwa się jeden. Do czasu wypracowania właściwych rozwiązań regulację tych ubezpieczeń trzeba zawiesić w całości, by gaszenie jednych pożarów nie wzniecało następnych.

Archiwum