9 marca 2017

Co z tą siecią?

Reforma Służby Zdrowia

Małgorzata Solecka

W połowie stycznia 2017 r. premier Beata Szydło stanęła murem za ministrem zdrowia i ogłosiła, że przygotowane przez niego projekty bezzwłocznie zostaną przyjęte przez rząd. – Ruszamy z reformą ochrony zdrowia, na którą wszyscy czekają – obwieściła związkowcom i pracodawcom z Rady Dialogu Społecznego. Miesiąc później pierwszy z przygotowanych projektów, dotyczący sieci szpitali, nadal tkwił w rządowej zamrażarce.

Jeśli wierzyć przysłowiu „Do trzech razy sztuka”, Konstanty Radziwiłł powinien dojść do wniosku,  że wyczerpał się limit zapowiedzi, że „tym razem na pewno” rząd zajmie się projektem ustawy o sieci szpitali. Choć trzeba przyznać, że 14 lutego było już naprawdę blisko – projekt pojawił się w porządku obrad rządu. I gdyby nie wypadek samochodowy premier Beaty Szydło, Rada Ministrów zapewne podjęłaby decyzję w sprawie projektu. Problem w tym, że nie do końca jest przesądzone, jaka to byłaby decyzja. Dlaczego? – Ustawą o sieci szpitali zajmiemy się za tydzień – poinformował wicepremier Piotr Gliński, 14 lutego prowadzący posiedzenie Rady Ministrów pod nieobecność Beaty Szydło. Dodał, że w sprawie sieci „pojawiło się kilka znaków zapytania”, a pani premier chciała uczestniczyć w procesie „wyjaśniania kontrowersji”. – Tydzień czy dwa zwłoki nie stanowią problemu przy tak poważnych zmianach – stwierdził Gliński. Wstępnie zaplanowano, że ustawa pojawi się na posiedzeniu rządu 21 lutego, choć jeśli nieobecność Beaty Szydło będzie dłuższa (tego samego dnia pojawiła się opinia lekarska, że obrażenia szefowej rządu mają charakter poważniejszy niż wstępnie oceniano), niewykluczone, że jeszcze tydzień później. Sam fakt, że wobec projektu, który wchodzi pod obrady rządu, pojawiają się „kontrowersje” czy „znaki zapytania”, źle wróży. Konkretnie znaki zapytania sformułowali bardzo precyzyjnie wicepremierzy Mateusz Morawiecki oraz Jarosław Gowin. Obydwaj przestrzegają zarówno przed wykluczeniem większości prywatnych placówek medycznych z sieci szpitali (kryteria spełniają w zasadzie wyłącznie placówki onkologiczne), jak i przed konsekwencjami centralizacji systemu, która może doprowadzić do jeszcze większego chaosu w służbie zdrowia. Minister Gowin stawia tezę, że kierunek reform, proponowanych przez Konstantego Radziwiłła, sprowadzi na rząd Beaty Szydło porównywalne problemy, z jakimi borykał się rząd Jerzego Buzka po wprowadzeniu reformy zdrowia. Konsekwencją tamtych problemów była klęska wyborcza AWS w 2001 r. Gowin i Morawiecki nie tylko zamierzają przedstawić zastrzeżenia do projektu, ale chcą, by premier Beata Szydło była obecna przy podejmowaniu decyzji, ze względu na polityczne konsekwencje tego kroku.

Klauzula: pilne!

Dla ministra zdrowia to hiobowe wieści. Projekt, który trafił już pod obrady rządu, Konstanty Radziwiłł opatrzył prośbą, by do Sejmu został skierowany z klauzulą „pilne”. Harmonogram wprowadzania zmian jest bardzo napięty i każdy tydzień zwłoki zwiększa ryzyko niedotrzymania terminów. Teoretycznie nie ma przeciwwskazań: prezes Prawa i Sprawiedliwości zaakceptował kierunek zmian, jakie chce wprowadzać minister Radziwiłł. Jarosław Kaczyński nie widzi problemu w „odcięciu” prywatnych szpitali od pieniędzy z Narodowego Funduszu Zdrowia. Jednocześnie jednak szef rządzącej partii w publicznych wypowiedziach zastrzegł, że zmiany w ochronie zdrowia powinny następować „stopniowo”. Kłopot w tym, że w tej chwili „stopniowo” musiałoby oznaczać wycofanie się z projektu ustawy o sieci lub modyfikację harmonogramu wszystkich innych działań, z likwidacją NFZ włącznie. Narodowy Fundusz Zdrowia nie może bowiem zostać zlikwidowany, zanim nie przeprowadzi całości kontraktowania świadczeń szpitalnych, które zaplanowano na koniec pierwszego półrocza 2017. Od 1 lipca wszystkie szpitale (zarówno te w sieci, jak i poza nią) mają działać na nowych zasadach i na podstawie nowych umów. Przeprowadzenie procedury konkursowej to minimum dwa miesiące… A najpierw NFZ musi wiedzieć, jakimi pieniędzmi dla szpitali „niesieciowych” będzie dysponować.

Kolejne niewiadome

Ministerstwo Zdrowia szacuje (Ocena Skutków Regulacji), że będzie to 9 proc. całego budżetu na leczenie szpitalne (w 2017 r. wynosi on 31,7 mld zł). Problem w tym, że OSR do projektu lutowego jest datowana na grudzień i nie uwzględnia ani zmian dokonanych przez resort (ułatwiających włączanie do sieci również tych szpitali, które nie spełniają warunków), ani tego, że już w styczniu organy założycielskie poszczególnych placówek rozpoczęły proces ich łączenia. Tylko po to, by „przeskoczyć” z pierwszego lub drugiego poziomu na kolejny i dzięki temu zakwalifikować się do ryczałtowego finansowania wszystkich lub przynajmniej większości oddziałów (zamiast zaledwie kilku). To zaś musi oznaczać, że zwiększy się pula pieniędzy na kontraktowanie ryczałtowe kosztem konkursów. Może się oczywiście okazać (nieoficjalnie mówią o tym m.in. urzędnicy NFZ), że na konkursy z zakresu lecznictwa zamkniętego zostaną przeznaczone dodatkowe środki, jeśli ze składki wpłynie większa niż przewidywano kwota. Byłoby to jednak możliwe dopiero w drugiej połowie roku. W dodatku stałoby w sprzeczności zarówno z deklarowanym kierunkiem zmian w ochronie zdrowia (odchodzimy od lecznictwa szpitalnego, które jest drogie, w kierunku opieki ambulatoryjnej), jak i wnioskami płynącymi m.in. z map potrzeb zdrowotnych.

Mapy

Mapy potrzeb zdrowotnych i ich wpływ (a raczej brak wpływu) na sieć szpitali to zresztą osobny wątek zastrzeżeń, jakie wobec projektu Konstantego Radziwiłła formułują eksperci np. z organizacji pracodawców. Mapy zdrowotne, które urzędnicy resortu zdrowia opracowują ze względu (m.in.) na wymagania unijne, wskazują, w jakich dziedzinach należy zwiększyć liczbę łóżek szpitalnych, w jakich zmniejszyć (dotyczy to również regionów). Tymczasem sieć szpitali konserwuje status quo na pewno na pierwszych kilka lat obowiązywania ustawy. Zastrzeżenia wobec projektu dotyczącego sieci szpitali kilka razy formułował zarówno samorząd lekarski, jak i Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy. Sieci obawiają się samorządy powiatowe i wojewódzkie. A także organizacje pacjenckie, które dosłownie na kilkadziesiąt godzin przed planowaną dyskusją na forum rządu przygotowały apel do premier Beaty Szydło o… wstrzymanie prac nad ustawą. Pacjenci (m.in. Fundacja Urszuli Jaworskiej oraz Instytut Praw Pacjenta) boją się, że sieć pogorszy dostępność świadczeń, a przede wszystkim obniży jakość opieki, bo wyeliminuje konkurencję. Organizacje pacjenckie podnoszą m.in. argument, że ministerstwo nie przewidziało żadnego mechanizmu eliminowania z sieci placówek, które nie zagwarantują odpowiedniego poziomu leczenia. Ci, którzy otrzymają ryczałt, będą mogli spać spokojnie do kolejnego kontraktowania. Ministerstwo Zdrowia, zdaniem pacjentów, nie przeprowadziło szerokich konsultacji publicznych (ten argument nie pierwszy raz wysuwają organizacje pacjenckie, które czują się ignorowane przez resort zdrowia). Jeśli mimo tych wątpliwości rząd przyjmie projekt i skieruje go do Sejmu, najprawdopodobniej Prawo i Sprawiedliwość będzie musiało przeprowadzić go przez proces legislacyjny szybką ścieżką. To zaś uruchomi kolejną lawinę zastrzeżeń. Niektórzy posłowie PO mówili jeszcze w końcu ubiegłego roku, że projekt ustawy o sieci szpitali powinien mieć publiczne wysłuchanie. Już raz opozycji udało się w sprawie sieci oddać głos przedstawicielom samorządów i szpitali, gdy pojawili się w charakterze gości na posiedzeniu Komisji Zdrowia. Ton tamtych wypowiedzi był jednoznaczny. Na taką zmianę nikt nie czeka. Albo raczej: nie takiej zmiany wszyscy oczekują. ■

Z ostatniej chwili

21 lutego Rada Ministrów przyjęła projekt ustawy o sieci szpitali.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum