25 marca 2019

Czeski sukces

Paweł Kowal

Ludzie uwielbiają rankingi i może szczególnie dlatego im wierzą, że sami ich nie sporządzają, nie mają pojęcia, ile w rankingu można popełnić błędów i uproszczeń. Nie ma powodu, by kłaniać się rankingom, jak zbuntowani biblijni wędrowcy bożkom na pustyni, ale warto zwrócić uwagę na trend.

Kolejny uznany i cytowany w Polsce szeroko ranking pokazuje, że z naszą służbą zdrowia nie dzieje się dobrze. Redakcja „Bloomberga” corocznie sporządza ranking efektywności funkcjonowania ochrony zdrowia. W tym za 2018 rok na czele listy, jak można się było spodziewać, Hongkong i Singapur. Państwom tym odpowiednio przydzielono 87,3 oraz 85,6 pkt, Hiszpania, trzecia w zestawieniu, ma prawie 20 pkt mniej. Zostały wzięte pod uwagę tylko bogatsze kraje i tylko te z populacją powyżej 5 mln oraz średnią przewidywaną długością życia minimum 70 lat. Po zastosowaniu tych, cokolwiek by mówić, wyśrubowanych kryteriów na placu boju pozostało ponad 50 silnych gospodarek. Dobrze wypadły: Włochy, Korea Południowa, Izrael, Japonia…

A gdzie Polska? Na 24. miejscu. Potwierdza się niestety spadek efektywności służby zdrowia w naszym kraju widoczny w rozmaitych zestawieniach – w tym wypadku spadek o sześć pozycji w ciągu roku.

Na tym tle wraca dyskusja o wysokości środków z budżetu przeznaczanych w poszczególnych państwach na ochronę zdrowia i dramatyczne pytanie, dlaczego przykładowo Czesi wydają na ochronę zdrowia 7,8 proc. PKB, a my wciąż poniżej 5 proc.? 80 proc. Czechów jest zadowolonych z ochrony zdrowia, która zbliża się do zachodnich norm. Udało im się przeprowadzić akcję, po której i personel, i pacjenci mają dobrze ustawiony system ochrony zdrowia, a zarządzanie tą dziedziną nie wymaga od państwa napuszczania na siebie lekarzy i pielęgniarek, młodych lekarzy i starszych stażem, a pacjentów na całą służbę zdrowia. Nawet Polacy są zadowoleni z czeskiej służby zdrowia. Masowo wyjeżdżają na operacje, za które bardziej opłaca się zapłacić w Pradze czy Ostrawie niż w prywatnej klinice w Polsce.

W Czechach zaczęło się od uznania przez polityków, że najważniejsze jest zdrowie. Potem było zwiększenie wydatków na ochronę zdrowia, następnie podwyższenie składek dla obywateli, potem podwyżki dla personelu. Nie jest zaskakujące, że Polska gorzej radzi sobie z finansowaniem służby zdrowia niż Hongkong, ale powstaje pytanie, dlaczego polski i czeski system ochrony zdrowia podryfowały w kompletnie różnych kierunkach. Może to nasza niezdolność do działania systemowego? Może na tym przykładzie przyjdzie nam uwierzyć w coś takiego jak charakter narodowy? Łatwiej bowiem się wysyła przelew z 500+, niż przebudowuje cały system, planuje na lata do przodu bez natychmiastowego efektu w postaci zachwytu obywateli, którym wpłynie do portfela jeszcze trochę gotówki z budżetu. Ale jutro będą, jak byli, odcięci od kosztownej terapii ratującej życie. Rozwiązań czeskiej zagadki jest kilka, lecz prawda jest jedna: pierwszy krok to uznać, że jednak najważniejsze jest zdrowie i więcej pieniędzy na służbę zdrowia, a nie iluzja trzynastej emerytury, bo z pustego i Salomon nie naleje.  

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum