13 maja 2020

#Sprawdzam Testy! Testy?

W Polsce testy diagnostyczne na obecność SARS-CoV-2 wykonywane są zgodnie z wytycznymi WHO, a procedury weryfikowane i dostosowywane do zmieniającej się sytuacji epidemiologicznej i zaleceń ekspertów – mówiła w Sejmie w połowie kwietnia wiceminister zdrowia Józefa Szczurek-Żelazko. Odpowiadając na zarzuty opozycji, że w Polsce wykonuje się zbyt małą liczbę testów, wiceszefowa resortu zdrowia przekonywała, że „według przyjętych standardów testom poddaje się osoby, które miały kontakt z osobą zakażoną, oraz osoby, które mają typowe objawy choroby”.
– Każda osoba, która przebywa na kwarantannie, również ma wykonywane testy
– dodała. Polska pod względem liczby testów na milion mieszkańców znajduje się w absolutnym ogonie Europy. Wśród krajów Unii Europejskiej tradycyjnie zajmujemy piąte miejsce od końca. Ministerstwo Zdrowia już kilka dni przed Wielkanocą ogłosiło, że przepustowość polskich laboratoriów wzrosła do 20 tys. testów na dobę. Co z tego, skoro po niemal dwóch tygodniach od tego anonsu liczba wykonywanych testów oscyluje wokół 10 tys.?

Choć lekarze w szpitalach po kilku tygodniach od wybuchu epidemii mają większe możliwości zlecania testów, nadal są w tym zakresie problemy. Niekiedy bardzo prozaiczne – brak wymazówek, brak informacji, gdzie można przesłać pobraną próbkę do laboratorium, by otrzymać wynik w dającej się zmierzyć przyszłości (relacje o kilkudniowym okresie oczekiwania na wynik testu nie są żadną urban legend, wystarczy porozmawiać z pracownikami medycznymi czekającymi na swój wynik na przymusowej kwarantannie). Są też przeszkody instytucjonalne – co czwarty lekarz pracujący w szpitalu bez oddziału zakaźnego twierdzi, że barierą w zlecaniu testów są decyzje lokalnego sanepidu (ankieta portalu Medycyna Praktyczna). Ministerstwu Zdrowia ciągle nie udało się uporządkować procedur zlecania testów w taki sposób, by były przejrzyste, a samo zlecanie stało się czynnością wręcz rutynową. W Warszawie i – szerzej – na Mazowszu sytuacja jest dużo lepsza niż w innych regionach kraju. Wykonuje się tu najwięcej testów, działa najwięcej laboratoriów (m.in. laboratorium z imponującą przepustowością 2 tys. próbek na dobę). I można zaryzykować twierdzenie, że również dlatego Mazowsze ma największą liczbę potwierdzonych przypadków zakażenia koronawirusem. Punktem odniesienia może być Śląsk, gdzie liczba mieszkańców jest podobna, laboratoriów działa kilka (!) razy mniej, a liczba potwierdzonych przypadków jest jedynie o 25 proc. mniejsza niż na Mazowszu.

Oczywiście, można tłumaczyć, że próbki pobierane od mieszkańców Śląska są badane w laboratoriach w innych województwach (również na Mazowszu), jednak fakt pozostaje faktem: Polska nie przygotowała ani infrastruktury, ani kadry, ani procedur realizacji podstawowego zadania w czasie epidemii, jakim jest poszukiwanie zakażonych. Eksperci nie mają zaś wątpliwości, że rozluźnianie reguł izolacji musi iść w parze (a raczej – musi zostać poprzedzone) ze znacznie większym zasięgiem testów. Bez zwiększonego testowania scenariusz drugiej fali epidemii staje się nie tylko możliwy, ale wręcz przesądzony.

Tymczasem zapewnieniom wiceminister o powszechnym testowaniu osób pozostających w kwarantannie przeczą informacje napływające z poszczególnych regionów. Wymazobusy docierają do skierowanych na kwarantannę niemal wyłącznie wtedy (wyjątkiem są pracownicy medyczni, którzy mają odrębną ścieżkę), gdy wystąpią objawy mogące świadczyć o zakażeniu koronawirusem. Poseł Koalicji Obywatelskiej Marek Sowa w drugiej połowie marca ujawnił, że w Małopolsce na ponad 14 tys. osób przebywających na kwarantannie wymazy pobrano tylko od 246, które miały kontakt z osobą zakażoną. Próbek jednak nie przekazano do testów (!).

Osobnym problemem jest rola lekarzy POZ w kierowaniu pacjentów na testy. Duża część zakażonych przechodzi chorobę skąpo objawowo i teoretycznie nie muszą być kierowani do szpitali (wręcz nie powinni). W tej chwili zdani są w praktyce na własny kontakt z sanepidem i – jak wynika z relacji dziesiątek osób – „wymuszanie” skierowania na testy.

System testowania nie funkcjonuje według zaleceń WHO. W przypadku pracowników medycznych działa (w miarę) poprawnie. W każdym razie widać zmiany na lepsze, choć rząd nie chce otworzyć możliwości szerszego testowania personelu (niektóre szpitale, m.in. Szpital Bródnowski w Warszawie, biorą sprawy we własne ręce i cyklicznie sprawdzają pracowników za pomocą testów kupionych przez samorząd lub sponsorów). W przypadku pacjentów hospitalizowanych system działa, choć się zacina. W przypadku osób poza szpitalami, które mogą być nosicielami i zakażać, trudno mówić o jakimkolwiek systemie. 

Małgorzata Solecka

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum