2 lipca 2021

Lekarski urlop

Artur Drobniak

wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej

Ładowanie nadwątlonych całorocznym tyraniem po kilkanaście godzin dziennie nadnerczy czas zacząć!

Wzbudzające zazdrość niektórych zdjęcia z bardziej luksusowych niż Egipt czy Tunezja celów podróży będą zdobić profile na Facebooku lub Instagramie części naszych koleżanek i kolegów. I dobrze, odpoczynek – rzecz święta, niech dla każdego będzie w tym roku wyjątkowo udany.

Potem niektórzy znajomi powiedzą już nie tylko „pokaż lekarzu, co masz w garażu”, ale „tym to się powodzi, na pandemii się dorobili”. Nieważne, że dziś wczasy w hotelu w Kołobrzegu czy Sopocie są droższe niż zagraniczne wojaże. Ważne, że doktor może sobie na jedne i drugie pozwolić. Właśnie tak powinno być, lekarz powinien móc bez większego zastanowienia wyjechać z rodziną na porządny odpoczynek. Miejmy nadzieję, że ten obraz „bogatego doktora” będzie powszedniał i przestanie robić wrażenie.

Mnie i zapewne części z Was nasuwa się refleksja: za jaką cenę ten porządny wyjazd można zrealizować? Kto z Państwa pracuje mniej niż 180 godz. miesięcznie, czyli tyle, ile przeciętny Kowalski? I stać go na taki wyjazd przy spłacaniu kredytu? Ile tym razem było godzin pracy w miesiącu? 240, 280? Średnio miesięcznie polski lekarz pracuje ponad 230 godz.

Nadal około 20 tys. lekarzy w Polsce zatrudnionych jest na tzw. biedaetatach w szpitalach. Właśnie ta grupa, jako główne spoidło, utrzymuje system opieki zdrowotnej w Polsce. To oni od poniedziałku do piątku opiekują się pacjentami na mniej lub bardziej specjalistycznych, niekiedy klinicznych oddziałach w ciągu dnia. W ramach pracy etatowej przysługuje im odpowiednia odpłatność za godzinę dyżuru. Tych dyżurów biorą miesięcznie przynajmniej cztery. Właśnie tej grupie lekarzy polski rząd podniósł wynagrodzenie z 6750 do 6769 zł brutto, czyli o 19 zł miesięcznie. Ile to jest na godzinę? Mniej niż 15 gr brutto. Na nic wielotygodniowe walki na argumenty w Ministerstwie Zdrowia, na nic protesty przedstawicieli zawodów medycznych przed Sejmem, kuluarowe spotkania, setki telefonów do parlamentarzystów. 19 zł brutto miesięcznie – na tyle wyceniono nagrodę dla lekarzy za walkę z COVID-19.

O tę właśnie grupę lekarzy oraz o pielęgniarki, położne, fizjoterapeutów, ratowników medycznych, farmaceutów szpitalnych i diagnostów laboratoryjnych walczyli związkowcy, samorządowcy. Zjednoczyli się, poszli na ogromne ustępstwa, dogadali się (tak dogadali się związkowcy i samorządowcy zawodów medycznych!), by wypracować kompromisowe współczynniki nikogo niesatysfakcjonujące. By dać szansę rządzącym na zmazanie tej wizerunkowej plamy. Lekarze postulowali zastosowanie współczynnika minimalnie wyższego niż 1,6 średniej krajowej, zaproponowanego w 2019 r. przez ministra Szumowskiego podczas protestu rezydentów. Prosiliśmy o 1,7 średniej krajowej. Jak to się ma do notowań dotyczących innych krajów OECD z ostatniego sprzed pandemii raportu (2019)?

Współczynniki w stosunku do średniej krajowej: Austria 4,2; Niemcy 3,5; Włochy 3,5; Węgry 2,5; Czechy 2,4; Słowacja 2,4; Szwecja 2,3; Litwa 1,7; Łotwa 1,6; Polska 1,4.

Propozycja ministra Niedzielskiego uchwalona przez Sejm RP: wynagrodzenie lekarza specjalisty od lipca 2021 r. będzie wynosiło rekordowe (jego zdaniem) 1,31 średniej krajowej! Kolejny gwóźdź do trumny systemu.

Ustawa o minimalnych wynagrodzeniach jest tylko wierzchołkiem góry lodowej. Wszystkie obecne ruchy w systemie prowadzą do ograniczenia liczby świadczonych ze środków publicznych usług medycznych oraz do zmniejszenia liczebności personelu w systemie publicznej opieki zdrowotnej (to zrozumiałe, że pracownicy odchodzą i odchodzić będą przy takim finansowaniu i takich warunkach pracy). Zwiększa się przez to oczywiście odsetek wydatków na komercyjne usługi medyczne. W 2019 r. stanowiły 31 proc. wszystkich wydatków na ochronę zdrowia w Polsce.

Ci, którzy zostaną w publicznym systemie, będą bić coraz wyższe rekordy wypracowanych godzin miesięcznie. Być może będą coraz lepiej opłacani przez postawionych pod ścianą dyrektorów zadłużających się coraz bardziej placówek (zaznaczam, że tylko „być może”).

Aż w końcu ostatni, którzy zostaną w systemie, zgaszą światło.

Najbardziej straci na tym pacjent. Pacjencie, to politycy gotują Ci ten los w blasku fleszy i przy gromkich oklaskach przeciwników „doktorów”.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum