11 września 2017

Bez znieczulenia

bez znieczulenia

Marek Balicki

Brzytwa Ockhama to zasada mówiąca, że nie należy wprowadzać nowych pojęć i założeń, jeżeli nie ma ku temu ważnych powodów. Najlepsze są rozwiązania najprostsze, przyjmujące najmniejszą liczbę założeń. Inaczej mówiąc: nie należy mnożyć bytów ponad potrzebę. Zapomniało o tym Ministerstwo Zdrowia, przygotowując rozporządzenie o sposobie ustalania ryczałtu dla szpitali, które znajdą się w sieci. Zawarto w nim kilkanaście wzorów matematycznych o tak dużym stopniu skomplikowania, że w wielu szpitalach dyrektorzy nie podejmowali nawet próby obliczenia swojego przyszłego budżetu. Niewiele pomógł symulator obliczania ryczałtu zamieszczony na stronie internetowej resortu. W dodatku zaprezentowano go jedynie w formie do odczytu, co uniemożliwia podstawienie konkretnych danych. Skutkiem regulacji ma być poprawa dostępności świadczeń oraz koordynacji i kompleksowości ich udzielania. Taka deklaracja zawarta jest w dokumencie oceniającym skutki regulacji. Nie napisano jednak, jak to się odbędzie. Mamy więc klasyczny przykład myślenia życzeniowego. Czy zagmatwanie nowych zasad finansowania może coś zmienić na lepsze? Raczej trudno się tego spodziewać. Najistotniejsze, że nadal przedmiotem rozliczeń będzie liczba wykonanych usług, a nie zapewnienie opieki określonej grupie ludności (dopiero wtedy ryczałt miałby sens). Tak jak w modelu Alzira, który został stworzony i wdrożony w hiszpańskiej Walencji dla blisko 250 tys. mieszkańców. Polega on na tym, że podmiot prywatny zawiera z publicznym kontrakt na dostarczanie zintegrowanych usług zdrowotnych określonej populacji w zamian za wynagrodzenie w formie kapitacji. Kapitacja oznacza tu określoną kwotę na osobę przemnożoną przez liczbę mieszkańców, waloryzowaną co roku, zgodnie ze wskaźnikiem inflacji. W ten sposób prywatny operator przejął od władz publicznych ryzyko związane z zagwarantowaniem opieki zdrowotnej ludności. Dla operatora zaletą kontraktu jest stały przychód, który umożliwia mu długoterminowe planowanie wydatków, np. inwestycji. Gdy pacjent z obszaru objętego działaniem operatora wybiera inną placówkę, operator musi płacić 100 proc. kosztów. Otrzymuje jednak środki na pokrycie 80 proc. kosztów leczenia pacjentów spoza swojego rejonu. Chodzi o to, żeby nie zmniejszać dostępności usług dla „swoich” pacjentów. Zachowano swobodny wybór lekarza i szeroką dostępność świadczeń w ramach własnych placówek. W drugim etapie realizacji modelu podwyższono wartość stawki kapitacyjnej, a operator przejął nie tylko opiekę szpitalną i specjalistyczną, ale również POZ. Poprawiło to zarządzanie strumieniem pacjentów i w wyniku kierowania ich do centrów ambulatoryjnych znacząco spadła liczba zbędnych hospitalizacji. W sumie zastosowanie modelu Alzira przyniosło sukces. Koszty opieki okazały się niższe, a wskaźnik satysfakcji pacjentów wyższy niż w regionie. Nie dziwi, że hiszpańskie doświadczenia wykorzystują inni. My zaś będziemy czekać na skutki wprowadzenia sieci i wyższej matematyki. 

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum