11 września 2017

Reformy, ale czy zmiany na lepsze?

PRAWO

Filip Niemczyk, adwokat

Zapewnienie prawidłowego funkcjonowania służby zdrowia i wymiaru sprawiedliwości należy niewątpliwie do zasadniczych zadań państwa. Za prawdziwością tego stwierdzenia przemawia lektura przywoływanej ostatnimi czasy po wielokroć Konstytucji RP. Wśród praw człowieka i obywatela w art. 68 czytamy o prawie do ochrony zdrowia oraz równym dostępie do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych. Art. 45 mówi natomiast o tym, że każdy ma prawo do sprawiedliwego i jawnego rozpatrzenia sprawy, bez nieuzasadnionej zwłoki, przez właściwy, niezależny, bezstronny i niezawisły sąd. Oba systemy działają w sposób daleki od ideału, cierpią na podobne bolączki, a hasło koniecznych zmian i reform pada z ust polityków od wielu lat, niezależnie od opcji, jaką reprezentują. Niestety, z ogólnikowo formułowanych diagnoz oraz postulowanych „cudownych recept” na naprawę służby zdrowia i wymiaru sprawiedliwości wynika niewiele, żeby nie powiedzieć, że ich efekt jest zazwyczaj odwrotny od deklarowanego. Odpowiednikiem zarzutu o przewlekłości postępowań sądowych jest zarzut nadmiernie długich kolejek do specjalistów. Obu sfer dotyczą też powszechnie formułowane zastrzeżenia co do jakości pracy i rzekomo wszechobecnych błędów, korupcji, nepotyzmu, braku empatii i wielu innych, z którymi spotkał się z pewnością każdy, kto na co dzień pracuje w szpitalu lub sądzie. Rozpowszechnione przekonanie o patologii w służbie zdrowia i wymiarze sprawiedliwości, podsycane przez polityków i media, znajduje odzwierciedlenie w rekordowo niskim zaufaniu do zawodów lekarza, sędziego, adwokata. Najzagorzalsi krytycy stanu służby zdrowia i wymiaru sprawiedliwości zdają się mieć dość kiepskie pojęcie o realiach pracy oraz ludziach, którzy wykonują zawody medyczne czy prawnicze. Z publicystycznych i politycznych dyskusji znika fakt, że zawód lekarza, podobnie jak zawód sędziego i adwokata, to zawody zaufania publicznego, których istotą jest pewna misja i służba społeczna. Spotkałem wielu lekarzy i prawników, którzy wykonywanie zawodu i etos z nim związany traktują niezwykle poważnie, niejednokrotnie spełniają swe obowiązki służbowe kosztem życia prywatnego. Nawet jednak ciężka praca i niezłomna postawa moralna pracowników nie wystarczą, kiedy zmuszeni jesteśmy skonfrontować oczekiwania społeczne wobec służby zdrowia i wymiaru sprawiedliwości z ekonomią. Polska przeznacza relatywnie niewielkie środki na utrzymanie systemów służby zdrowia i wymiaru sprawiedliwości. Należy oczywiście dyskutować o racjonalności wykorzystania tych środków i poprawie sprawności funkcjonowania poszczególnych systemów, ale, jak mówi znane powiedzenie, od mieszania herbata nie stanie się słodsza. Na społeczną ocenę pracy lekarza lub sędziego niewątpliwie wpływ ma z jednej strony rozpowszechnione przekonanie o ponadprzeciętnie wysokich zarobkach tychże, a z drugiej – konfrontacja z trudnymi niejednokrotnie warunkami lokalowymi sądów i szpitali, tłokiem, kolejkami, długim czasem oczekiwania na wizytę lub rozprawę. Łatwo wysnuć zatem wniosek, że pieniądze, które mogłyby zostać przeznaczone na lepszą obsługę pacjenta lub interesanta, trafiają do kieszeni pracowników. Wniosek taki jest oczywiście fałszywy, bo wysokie zarobki są mitem, co z pewnością potwierdzi każdy młody lekarz i prawnik, nie mówiąc o personelu pomocniczym. Wniosek ten jest fałszywy również dlatego, że poprawa jakości funkcjonowania służby zdrowia i wymiaru sprawiedliwości z pewnością nie zależy od obniżenia zarobków osób w nich zatrudnionych. Wręcz odwrotnie, poprawa warunków pracy i płacy zapobiegnie odpływowi wartościowych fachowców zagranicę, do sfery usług całkowicie komercyjnych, oraz ograniczy zjawisko pracy na kilku etatach, co pozwoli na pełniejsze zaangażowanie się ich w obowiązki. Na sprawność działania systemów służby zdrowia i wymiaru sprawiedliwości wpływ ma również ich przeciążenie liczbą spraw i przypadków. Do polskich sądów z każdym rokiem wpływa więcej spraw, których rozpoznawanie trwa coraz dłużej. Jedną z recept powinno być zatem propagowanie alternatywnych metod rozwiązywania sporów, w szczególności mediacji lub arbitrażu. Analogicznie – mniej chorych będzie zgłaszać się do lekarza specjalisty i szpitala, jeśli zawczasu będziemy propagować zdrowy styl życia. Nie ma jednego właściwego rozwiązania problemów służby zdrowia i wymiaru sprawiedliwości, a przede wszystkim nie ma prostych recept, po które najchętniej sięgnęliby politycy. Niewątpliwie należy racjonalnie wykorzystywać dostępne zasoby materialne i ludzkie, rozwijać informatyzację, aby zapewnić zdalny dostęp do lekarza i sądu, poprawiać jakość usług przez inwestowanie w wykształcenie kadr każdego szczebla. Ogólnikowych pomysłów można by wymieniać jeszcze wiele i niewątpliwie są one banalne dla osób, które pracują w zawodach medycznych i prawniczych. Gdy jednak skonfrontujemy te oczywiste diagnozy powszechnie znanych problemów z populistycznymi receptami, jakie proponują nam politycy, możemy dojść do wniosku, że każda okazja jest dobra, aby o nich przypomnieć. Ostatnim pomysłem polityków na reformę wymiaru sprawiedliwości okazuje się bowiem całkowita wymiana kadr, „oczyszczenie”, które pozwoli wszystko zacząć od początku. W moim przekonaniu takie reformy nie tylko nie rozwiązują żadnego realnego problemu, ale potęgują chaos i sprawiają, że rzeczywiste zmiany na lepsze odłożone zostają na bliżej nieokreśloną przyszłość. Można jedynie sobie życzyć, aby podobnych zmian nie próbowano dokonać w służbie zdrowia. 

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum