28 sierpnia 2015

Homo homini res sacra

Tadeusz Tołłoczko

Refleksje, dotyczące m.in. zmiennej – w zależności od potrzeby – definicji początku życia człowieka, nasuwają wiele pytań. Pytanie może być sformułowane tendencyjnie i zawierać co najmniej sugestię, a nawet myślowy logiczny przymus udzielenia zaplanowanej odpowiedzi. Na przykład pytanie: czy klonowanie ludzkich komórek w celu ratowania życia śmiertelnie chorych może być wykonywane? wyraża zarówno merytoryczny fałsz, jak i fałsz intencji pytającego, ponieważ świadomie i tendencyjnie pomija istotę zagadnienia, jaką jest planowe uśmiercenie ludzkiego zarodka. Uczciwie postawione pytanie powinno brzmieć: czy w celu ratowania zdrowia i życia również śmiertelnie chorych moralnie dopuszczalne i usprawiedliwione jest wykorzystywanie ludzkiego zarodka, powodujące jego planowaną śmierć (eutanazja)? Odpowiedź na nie zależy od poziomu świadomości moralnej pytanego.
Zdawać sobie musimy sprawę, że w engramach naszej pamięci, świadomości i podświadomości istnieją utrwalone z przeszłości metody rozwiązywania problemów społecznych, politycznych i moralnych przez wykorzystywanie wiezień, obozów koncentracyjnych, komór gazowych, pieców krematoryjnych i wykonywanie strzałów w potylicę. Gdy ocenia się fakty z tej perspektywy, nihilizacja życia ludzkiej zygoty w probówce, jako nieukształtowanej masy, wydaje się być naiwnym problemem, wynikającym tylko z konieczności posprzątania laboratorium.

Człowieczeństwo
Przedstawienie prostej i jednoznacznej definicji człowieczeństwa jest niemożliwe. Platon rozumiał człowieka jako byt duchowy, Arystoteles – jako jedność duszy i ciała. Współcześnie przybywa wiele nowych kryteriów i definicji. Pojęcie człowieczeństwa stało się pojęciem „ruchomym”, dopasowywanym najczęściej do utylitarystycznych potrzeb. Ja odnosić się będę do najczęściej wymienianych cech człowieczeństwa, a nie do definicji. Zdaję sobie jednak sprawę, że człowiek jest całością materialną i duchową. Toteż w odniesieniu do człowieka musimy dostrzegać zarówno doczesną – cielesną, jak i niematerialną rzeczywistość, a osoby wierzące muszą dostrzegać również rzeczywistość transcendentalną. Góral filozof z opowiadań ks. Jana Tischnera orzekł, że „cłowiek to je rozum, no i ta cała resta”. Niezależnie jednak od trudności ustalenia definicji można powiedzieć, że „człowiek – to brzmi dumnie” (Maksym Gorki). Ale czy zawsze?
Nowe definicje i pojęcia człowieczeństwa zawierają odmienne odpowiedzi na zasadnicze pytania, dotyczące na przykład początku istoty ludzkiej. Co jest istotą człowieczeństwa? Kiedy stajemy się człowiekiem? Kto i co ma decydować o stosunku człowieka do drugiego człowieka? Mówiąc o zezwierzęceniu i wynaturzeniu człowieka, mamy na myśli utratę uczuć, najczęściej współczucia.
Pozbywając się uczuć, przestaje się być człowiekiem. Człowiek z rozumu uczynił zimny instrument, a serce – siedliskiem ślepych emocji. A przecież rozum można uczynić mądrym, także czułym, a serce – czułym i mądrym, kierowanym rozumem.
Człowiek wymyślił również wiele sposobów na „odczłowieczanie” drugiego człowieka. Najprostszymi i najczęściej stosowanymi metodami są ograniczenie wolności i niszczenie godności, bo niszcząc godność człowieka, niszczymy jego człowieczeństwo. Bezwzględnymi cechami człowieczeństwa są bowiem wolność oraz godność.

Człowieczeństwo to dar, ale i zadanie
Niektórzy twierdzą, że „człowiek to ja”. Inni, że „człowiek to ty”. Według filozofii chrześcijańskiej „człowiek to ja i ty”. Między „ja” i „ty” zaistnieć jednak musi więź wspólnoty i zaufania (Jan Paweł II, „Fides et ratio”). Czy wystarczy urodzić się człowiekiem, by nim stale być? Zawsze reprezentować będziemy gatunek homo sapiens, ale tylko w sensie biologicznym. Reszta człowieczeństwa „zależy od człowieka i jego wewnętrznego zdrowia” – jak pisał Czesław Miłosz do Josifa Brodskiego. Pełnia człowieczeństwa to zarówno dar, jak i zadanie.

Człowiek czy jeszcze nie?
Jeśli człowieczeństwo embrionu komuś przeszkadza w zdobywaniu wiedzy, chwały, prestiżu, pieniędzy, to najprostsze okazuje się być ogłoszenie koncepcji odrzucającej człowieczy status embrionu i arbitralny dobór terminu jego uczłowieczenia, dopasowany do założeń metodyki badania. Przy tak dobranym do metodyki badania terminie uczłowieczenia można się uważać za moralnie uprawnionego do pozbawienia embrionu życia. Stosowana w takich przypadkach argumentacja jest pozorowaną grą, mającą racjonalizować i usprawiedliwiać metodykę planowanych badań, mimo oczywistej niezgodności z zasadami moralnymi. Są zawsze dwie motywacje ludzkiej działalności – ta bardzo wzniosła i chwalebna, i ta prawdziwa, pomijana milczeniem.
Czy embrion człowieka jest dla drugiego człowieka „kimś”, czy „czymś? Czy jest rzeczą świętą, czy tylko rzeczą? Czy embrion jest istotą podrzędną i jego życie zależy od interesu innego człowieka? Tu nasuwa się następne pytanie: od kiedy istota ludzka staje się osobą? Człowiek jest człowiekiem ab initio – od początku, a nie rozwija się w człowieka. Finalnym produktem życia płodowego u ludzi jest zawsze człowiek przechodzący przez różne fazy rozwoju. Nie zdarza się, by z ludzkiej zygoty urodził się słoń czy mysz. Zatem klonowanie terapeutyczne jest procesem eutanatycznym. Miłosz napisał: „osaczyły nas chimery ludzkiego umysłu – ideologie oparte na pogardzie i przemocy zdominowały XX wiek”. Myślę, że idea, by człowiek decydował, kto i od kiedy staje się człowiekiem, komu można darować życie i pozwolić żyć, a komu nie – jest w założeniu absurdalna.

Archiwum