9 września 2019

Zdrowie w Warszawie, słodko-kwaśno

wywiad

Z wiceprezydentem m.st. Warszawy Pawłem Rabiejem, odpowiedzialnym za sprawy ochrony zdrowia w Warszawie, rozmawia Ewa Gwiazdowicz-Włodarczyk.

Panie prezydencie, jak ocenia pan dostęp mieszkańców Warszawy, przyjezdnych i tych, którzy tu pracują, do opieki zdrowotnej?

Posłużę się metaforą: jest słodko-kwaśny. Z jednej strony stolica jest szczególna w skali kraju, bo ma świetnych specjalistów, znakomite szpitale, które przyciągają nazwiskami specjalistów, poziomem wyposażenia itp. Na konsultacje i leczenie przyjeżdżają pacjenci
z całej Polski.

Z drugiej strony mam poczucie, że ten obraz jest lekko kwaśny. Bo dostępność leczenia jest na pewno niezadowalająca, głównie ze względu na braki kadrowe, ale także z powodu braku rozwiązań systemowych, niezależnego przecież od nas, samorządowców. To zresztą problem całego kraju.

Publiczne szpitale w stolicy są własnością siedmiu organów: m.st. Warszawy, MSWiA, MON, MZ, urzędu marszałkowskiego, WUM, CMKP. Czy łatwo skoordynować bieżące działania?

Gdy patrzę na mapę w gabinecie dyrektora warszawskiego oddziału NFZ, widzę, że nie wszystko jest właściwie skoordynowane. W Warszawie można się leczyć na dobrym poziomie, ale z możliwością korzystania z nawet najważniejszych świadczeń nie jest najlepiej.

Rozmawiamy o tym w czasie posiedzeń Warszawskiej Rady Zdrowia powołanej przez prezydenta Warszawy. Staramy się problemy rozwiązywać wspólnie. Tak jest np. z psychiatrią dziecięcą, niezwykle palącą kwestią. Tu ewidentnie potrzeba szybkich decyzji. Podobnie jak w leczeniu nowotworów. Gdyby świat był prosty, powinniśmy realizować wspólną politykę. Na razie tak nie jest, wszyscy walczą o swoje i kontrakty. Cierpią na tym pacjenci.

Miejskie szpitale są w stosunkowo dobrej kondycji, ale zdajemy sobie sprawę z trudnej sytuacji pacjentów, którzy czekają w długich kolejkach. Musimy wspólnie poprawić sytuację na SOR. Mamy zapaść. To ogromny problem, wynikający i z wadliwości systemu, i z braku lekarzy.

Obowiązuje wiele dziwnych reguł, istnieją absurdy, które powodują, że system jest niewydolny. Często to bardzo drobne rzeczy, które w sumie przyczyniają się do długiego czasu oczekiwania, nieefektywności pracy lekarzy. To jest oczywiście kwestia systemowa, kwestia finansowania oraz sieci szpitali i tkwimy w tym wszyscy po uszy. Wiele skomplikowała sieć szpitali. Mamy np. problem z uruchomieniem nowego Szpitala Południowego na Ursynowie, bo jest poza siecią, nie przewidziano go w kontraktach.

Specyfika stolicy?

Warszawiacy dbają o zdrowie. Z naszych badań opinii, ale też z rozmów, które prowadzimy z mieszkańcami miasta, wynika, że sprawy zdrowia i dbania o nie są dla warszawiaków ważne. Z jednej strony kieruje nimi obawa przed zachorowaniem, niektórzy myślą o profilaktyce. Z drugiej strony rośnie świadomość, że zdrowie jest elementem udanego życia. Trzecia
cecha charakterystyczna: warszawiacy nie tylko liczą na państwowy system ochrony zdrowia, ale często korzystają z pomocy prywatnego. I czwarty aspekt, bardzo ważny – wzrost wymagań i znajomości praw pacjenta.

Inwestycje w Warszawie?

Prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz żartem mawiała, że w „szpitalach warszawskich inwestycje były takie, jakby postawić dwa mosty”. A mosty to ogromna inwestycja. Dzisiaj mamy remonty i rozbudowy w szpitalach Wolskim, Praskim i Bielańskim (w tym ostatnim rozbudowa bloków operacyjnych). Stępińska i Solec czeka unowocześnienie SOR, to wyzwanie. Dużo inwestujemy w wymianę specjalistycznego sprzętu – bo też się starzeje, a diagnostyka jest kluczowa.

Podkreślam, że celem władz miasta jest dbanie o leczenie pacjentów, inwestycja w ich zdrowie, a nie tylko kondycja spółek szpitalnych, ale musimy też liczyć się z kosztami. Wzrost cen energii uderza w ochronę zdrowia.

Przedstawiciele Biura Polityki Zdrowotnej m.st. Warszawy spotkali się kilka razy z przedstawicielami OIL.

Tak, rozmawiamy m.in. o programie szczepień.

A także o braku lekarzy…

To trochę jak pętla na szyi. Wiek lekarzy i ograniczenia dotyczące czasu pracy powodują, że jest nam wszystkim niezwykle trudno. Najgorsze rozwiązanie to „podkupowanie” lekarzy przez szpitale, przez różne organy założycielskie, a to ma miejsce.

Co miasto robi, co może zrobić, żeby lekarzy zatrzymać?

Do pracy w konkretnej placówce przekonuje na pewno jej atmosfera i sposób działania. Nasze miejskie szpitale są zmodernizowane, mają dobry sprzęt, poprawiamy zarządzanie.

Wynagrodzenie ma na pewno duże znaczenie, ale też znaczenie ma środowisko, w którym się pracuje. Na wynagrodzenie, jako miasto, mamy niewielki wpływ. Możemy jednak zachęcać komfortem pracy w naszych szpitalach i innymi rozwiązaniami, korzystnymi dla młodych lekarzy. Przykładowo miejsce dla dziecka w żłobku to już jest coś, a żłobki w Warszawie są bezpłatne, i tym możemy zachęcać. Liczę, że wypracujemy tu dobre rozwiązania. Wspólnie z Okręgową Izbą Lekarską w Warszawie. 

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum