28 października 2022

Jakby mało mi było tragedii po stracie dziecka

Każdego roku w Polsce ciążę traci co najmniej 40 tys. osób (wymiennie piszemy  „osoby” i  „kobiety”, ponieważ osoby transpłciowe również zachodzą w ciąże i je tracą). Promil z nich trafia do nas, by z naszym wsparciem przeżyć żałobę, nauczyć się radzić sobie z trudnymi emocjami po stracie, a czasem dowiedzieć się, że wykazują symptomy stresu pourazowego (PTSD). Od lat pomagamy osobom po poronieniu  „wrócić do ciała”, które w odczuciu wielu z nich  „zawiodło”. Owocem naszej pracy jest powstały w półtora roku projekt #poroniłam. Płyną z niego m.in. wnioski dotyczące stopnia (nie)zaspokojenia potrzeb kobiet, które poroniły, w polskim systemie ochrony zdrowia oraz rekomendacje zmian w obowiązujących standardach okołoporodowych i praktykach wspierania osób po poronieniu.

tekst Kamila Raczyńska-Chomyn* i Joanna Frejus**

Jednym z działań podjętych podczas realizacji projektu było przeprowadzenie badania jakościowego obejmującego 1494 osoby po poronieniu. Poronienie to najczęstsze powikłanie ciąży, spotyka co najmniej jedną na pięć ciężarnych kobiet i z doświadczenia wiemy, że potrafi odcisnąć piętno na całym jej życiu. Nie jest tak zawsze. Są osoby, które nie przeżywają żałoby po stracie ani nie dezorganizuje im ona życia. Niemniej jednak większość tych, które trafiają do nas, powtarza:  „Nie samo poronienie było dla mnie najbardziej traumatyczne, lecz to, jak mnie potraktowano w szpitalu/w gabinecie lekarskim”.

Zdajemy sobie sprawę z faktu, że takie ujęcie tematu może zniechęcić lekarzy do dalszej lektury, ale naszym celem nie jest udowodnienie tezy, że wszyscy ginekolodzy celowo traumatyzują pacjentki. Naszym celem jest oddanie głosu kobietom, które doświadczyły straty, by móc lepiej zrozumieć ich optykę i potrzeby.

Pacjentka, która czuła, że lekarz się nią zaopiekował, była traktowana podmiotowo i z empatią, której najbardziej ludzka i atawistyczna potrzeba poczucia bezpieczeństwa była zaspokojona, szybciej się regeneruje, dochodzi do zdrowia fizycznego i psychicznego, ma szansę nie odczuwać negatywnych skutków utraty ciąży. Z naszego doświadczenia, popartego badaniem, wynika, że to nie drogiego sprzętu brakuje pacjentkom, ale zwykłej empatii i czegoś tak podstawowego, jak kontakt wzrokowy, gdy lekarz przekazywał informację o obumarłej ciąży.

Słowa, które nie mają prawa paść

„Lekarz powiedział, że to moja wina, dziecko nie żyje, bo na pewno nie przyjmowałam kwasu foliowego i jestem za gruba (nadwaga 23 BMI). Wyrzucił mnie zaraz po tych słowach z gabinetu, bo ma ważniejsze żywe ciąże do zbadania”.

„Na moje pytania, czy dostanę tabletki, czy będzie czekał mnie zabieg, powiedział: »Wszystkie chciałybyście dostać tabletki, pewnie po to, żeby je odsprzedawać koleżankom na aborcję«”.

Rozumiemy przeciążenie lekarzy w Polsce, zarówno liczbą pacjentów, jak i „papierologią”. Widzimy niedofinansowane szpitale, słyszymy o pracy po 48 godzin, a czasem dłużej. Wiemy, czym jest wypalenie zawodowe. Znamy mechanizmy psychologiczne stojące za znieczuleniem na cudzy ból i rozpacz, by ochronić własne zdrowie psychiczne. Ale zdania takie, jak zacytowane, pochodzące z ankiety, nie mają prawa paść w gabinecie lekarskim, ponieważ łamią prawa pacjentek. Kobiety pamiętają je długie lata po zdarzeniu, często boją się iść do lekarzy nawet z innych powodów niż kolejna ciąża.

Jednocześnie doskonale pamiętają każdy przejaw ciepła, jaki je spotkał ze strony personelu medycznego. Fakt, że lekarka dotknęła ramienia pacjentki, mówiąc, że jeszcze się spotkają na porodówce, a położna przytuliła po wyjściu z gabinetu. Jeden mały gest może sprawić, że osoba zapamięta rozmowę z nami jako najlepszą lub najgorszą rzecz, jaka ją spotkała w tak trudnym momencie życia.

Wciśnięta tabletka poronna i pozostawiona sama sobie na całą noc

Czuwanie nad procesem ronienia, nawet jeśli nie jest niezbędne z medycznego punktu widzenia, powinno obejmować dbanie o stan psychiczny, jako nieodłączny element zdrowia i dobrostanu w ujęciu globalnym. Ignorowanie pacjentek, które nie wymagają intensywnej opieki medycznej, ale potrzebują informacji i wsparcia emocjonalnego, jest dużym błędem. Nie tylko obniża skuteczność leczenia, ale wpływa na pogorszenie stanu pacjentki w innych aspektach jej funkcjonowania i zmusza ją do dalszego korzystania z obciążonego systemu ochrony zdrowia. Jest to zatem działanie wbrew przyjętym standardom opieki okołoporodowej, stojące w sprzeczności z prawami pacjentki, zasadami ekonomii oraz przyrzeczeniem lekarskim i Kodeksem Etyki Lekarskiej. Tak jak wypadki opisane przez uczestniczki ankiety:

„Zostałam położona na sali z sześcioma pacjentkami. Pięć było w zaawansowanej ciąży, czekały na poród i miały co chwilę wykonywane ktg. Słuchanie bicia tych serduszek ze świadomością, że mam w sobie martwe dziecko i mogę jedyne czekać aż leki poronne zaczną działać, to był koszmar”.

„Lekarka zachowywała się tak, jakbym ja miała czuć ulgę. (…) Kobieta powinna mieć prawo do usunięcia niechcianej lub powikłanej ciąży, ale też powinna mieć prawo do kochania i urodzenia chorego dziecka, i nikogo to nie powinno dziwić”.

Zgodnie z przyjętymi w 2019 r. standardami opieki okołoporodowej, każda osoba podczas ronienia powinna mieć zapewnione warunki, które nie będą dodatkowo negatywnie wpływać na jej stan. Czynnikami raniącymi uczucia i potencjalnie traumatyzującymi są: brak poszanowania godności pacjentki, przedmiotowe traktowanie, nieudzielanie informacji lub niezrozumiałe ich przekazywanie, brak możliwości spotkania z psychologiem. Wiadomo, że czasami nie da się zaspokoić wszystkich potrzeb kobiet na oddziale szpitalnym. W takiej sytuacji należy rozważyć, czy lepszym rozwiązaniem nie byłoby szczegółowe poinstruowanie (to, jak dowodzą wyniki badania, element kluczowy w przypadku ronienia domowego), przepisanie leków i wypisanie do domu, aby pacjentka mogła przeżyć poronienie w bezpieczniejszych, domowych warunkach.

Bardzo ważnym aspektem straty jest uznanie całego wachlarza możliwych reakcji pacjentki. Jeśli nie jesteśmy pewni, jakie ma potrzeby czy oczekiwania wobec kontaktu z nami, najlepiej zapytać i nie oceniać odpowiedzi. Nie musimy tej potrzeby rozumieć ani się z nią zgadzać. Empatia nie wymaga rozumienia drugiej strony i nie oznacza zlania się z emocjami pacjentki. Takie zlanie się nie byłoby korzystne dla żadnej ze stron. Należy odróżnić empatię kognitywną, która oznacza, że jesteśmy w stanie wyobrazić sobie, co czuje druga osoba, jesteśmy jej ciekawi i staramy się jej towarzyszyć, od empatii emocjonalnej, czyli współodczuwania, które faktycznie w zawodzie lekarza jest po prostu przeciwskuteczne.

Zabrakło ludzkiej twarzy i zwykłego  „przykro mi”

Najtrudniej pogodzić się z brakiem w Polsce odpowiedniej opieki nad kobietami po poronieniach, bo przecież wyjście im naprzeciw nie jest związane z nakładami finansowymi. Najbardziej brakuje prostych ludzkich gestów, okazania, jeśli nie zrozumienia, to chociaż szacunku dla emocji roniącej i jej bliskich. Do tego nie są potrzebne zaawansowane narzędzia ani drogie leki. Potrzebna jest empatia, której, niestety, tak często brak na szpitalnych oddziałach i w lekarskich gabinetach.

Z naszego badania wynika coś jeszcze. Dla części kobiet kontakt z personelem medycznym podczas poronienia był na tyle traumatyzujący, że wpłynął negatywnie na ich plany związane z rodzicielstwem i nie podjęły decyzji o kolejnej ciąży. Ponownie warto zaznaczyć to, o czym być może nie myśli się na co dzień: nasze zachowania i sposób zwracania się do osoby w bólu i w żałobie mają ogromny wpływ na całe jej życie. To wielka moc, ale też wielka odpowiedzialność, z której musimy zdawać sobie sprawę.

*Kamila Raczyńska-Chomyn – pedagożka, edukatorka seksualna, doula, trenerka umiejętności miękkich. Współautorka książki „Ona. Zdrowie, seksualność, ćwiczenia mięśni dna miednicy”, autorka projektu Dobre Ciało. (dobrecialo.pl)

**Joanna Frejus – psycholożka, psychoterapeutka poznawczo-behawioralna wspierająca osoby w okresie okołoporodowym, psychoedukatorka, autorka profilu @omatkodepresja i podcastu Radio Czułość, prezeska Fundacji Czułość. (joannafrejus.pl)

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum