Rozpoczęły się wybory. Możesz zagłosować elektronicznie!

Logowanie do profilu lekarza

Przez login.gov

Matki lekarki - wywiad z lek. Marią Kłosińską

fot. Pavel Danilyuk / Pexels

Izba bliżej lekarzy 26.08.2025 r.

To relacje są narzędziem zmiany

Autor: Agata Ludwikowska

Z Marią Kłosińską – lekarką, mamą czwórki dzieci, przewodniczącą Zespołu ds. Matek Lekarek Okręgowej Rady Lekarskiej w Warszawie oraz współtwórczynią Kongresu Matek Lekarek – rozmawiamy o codziennych wyborach, odpowiedzialności za siebie i innych, potrzebie wspólnoty oraz o nadchodzącej IV edycji Kongresu.

Z pani perspektywy – co to znaczy być matką lekarką? Czy trudno to połączyć?

To dla mnie wielka życiowa przygoda – łączyć te role, a raczej nie łączyć, ale wybierać między nimi. Życie w ogóle jest kwestią wyboru – i to, jak je przeżyjemy, zależy od tego, co wybieramy. Ja zawsze chciałam być lekarką – to było moje dziecięce marzenie. Ale także marzyłam, żeby mieć dzieci. Dokładnie czwórkę – i to się też udało. Nie będę udawać, że nie wiąże się to z wysiłkiem i koniecznością dokonywania trudnych wyborów na co dzień. Ale życie w ogóle wiąże się z wysiłkiem, a ja cieszę się, że ten mój mogę włożyć w obszary, które dają mi radość i spełnienie.

Maria Kłosińska – lekarka, mama czwórki dzieci, przewodnicząca Zespołu ds. Matek Lekarek Okręgowej Rady Lekarskiej w Warszawie

Maria Kłosińska

Jakie były początki Zespołu ds. Matek Lekarek? Co było impulsem do jego stworzenia?

Zespół ds. Matek Lekarek w Okręgowej Izbie Lekarskiej w Warszawie powstał dlatego, że lekarki będące matkami albo planujące macierzyństwo od lat były aktywne, zaangażowane w działanie środowiska lekarskiego – ale nie miały swojej przestrzeni w samorządzie. Tymczasem chodzi w nim przecież o samorządność – to my, członkowie izby, mamy wskazywać, co jest dla nas ważne. I jeśli jest wśród nas grupa, która jest aktywna i zaangażowana – to naturalne, że powinna mieć swoje miejsce w strukturze.

Pomysł powstał w większym gronie – takim z superenergią – i stwierdzono, że skoro jesteśmy częścią środowiska i mamy pomysły, jak odpowiadać na jego potrzeby, to stworzymy Zespół. Bo samorząd może nie tylko reagować, ale i wyprzedzać potrzeby. A matki lekarki nie tylko potrzebują wsparcia – ale i same mają mnóstwo do zaoferowania. To, co wypracowują, to rozwiązania dla wszystkich lekarzy.

Zespół – jak sama pani mówiła – przyniósł coś nowego do izby: przestrzeń na relacje.

Zdecydowanie. Zanim lekarze i lekarze dentyści zaczęli przychodzić do samorządu z każdym swoim problemem, pojawiła się przestrzeń spotkań. Ale nie takich w stylu „imprezy integracyjnej”, tylko spotkań, które budują wspólnotę. I to właśnie matki lekarki wniosły do izby. Rozpowszechniły potrzebę i praktykę bycia razem dla wszystkich bez wyjątku. A dopiero z tej przestrzeni wynikają działania oparte na wspólnych doświadczeniach.

Pierwsze wydarzenia były skromne: mikołajki, Dzień Dziecka – organizowane w siedzibie izby i na terenie do niej przylegającym. Ale potem liczba uczestników rosła – do ponad tysiąca. I właśnie w trakcie tych spotkań zaczęły się rozmowy – lekarek i lekarzy różnych pokoleń, różnych specjalizacji z lekarzami samorządowcami, działaczami – o tym, co nam naprawdę doskwiera, gdzie są luki, co izba mogłaby zmienić.

Jakie problemy pojawiały się najczęściej w tych rozmowach?

Zarówno wyjątkowe, jak i powszechne. OIL zorganizowała np. opiekę nad wszystkimi potrzebującymi jej dziećmi lekarzy, gdy państwo polskie z okazji 100. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości ustanowiło 12 listopada dniem wolnym od pracy – zamknięto szkoły i przedszkola, a lekarze, jako medycy, musieli pracować, zwrócili się więc o pomoc do samorządu. To była wyjątkowa inicjatywa.

Innym razem OIL w Warszawie jako jedyna izba w Polsce zareagowała szybko pomocą prawną na nierealne i bezsensowne skierowania od wojewody mazowieckiego do walki z epidemią. Wręczano je lekarzom – rodzicom niemowląt, lekarkom w ciąży czy czasowo niepracującym chorym, pukając do nich do domów o różnych porach dnia i nocy.

Powszechne są problemy prawne – brak adekwatnych narzędzi, kłopoty z interpretacją przepisów. Lekarki mówiły o trudnościach w miejscu pracy, problemach organizacyjnych, grafikach dyżurowych, o barierach w czasie rezydentury. A samorząd – dzięki tym rozmowom – mógł dostosować pomoc prawną do realnych potrzeb.

Drugim ogromnym obszarem, który wymagał uwagi, była kwestia życia osobistego. Mamy dzieci, niektóre z nas opiekują się starszymi rodzicami, inne same zmagają się z chorobami. W takich sytuacjach wykonywanie zawodu lekarza – wymagającego, obciążającego – staje się jeszcze trudniejsze. I tu także zainicjowałyśmy konkretne działania: program refundacji szczepień dla dzieci lekarzy, zmianę katalogu przyczyn zwolnienia ze składek w trudnych momentach. To są konkretne, namacalne formy wsparcia.

Wśród wypracowanych postulatów pojawiła się propozycja elastycznej ścieżki specjalizacji. Czym dokładnie jest ten pomysł?

To rozwiązanie, które wyrosło z naszej pracy podczas II Kongresu Matek Lekarek. Podzieliłyśmy uczestniczki na grupy – specjalistek, rezydentek, lekarek dentystek i lekarek specjalizacji zabiegowych – i w kilku z tych grup niezależnie wybrzmiało, że układanie grafików bywa narzędziem nacisku, a nawet mobbingu, i że system nie uwzględnia rzeczywistego wysiłku lekarzy, szczególnie tych, którzy poświęcając swój własny czas, łatają dziury grafikowe, tak by oddział mógł funkcjonować 24 h na dobę przez siedem dni w tygodniu.

Postulujemy, by lekarz, który dyżuruje ponad programowe minimum, mógł – za zgodą swojego kierownika specjalizacji, przy realizowaniu procedur wynikających z programu specjalizacji – skrócić czas stażu podstawowego o te nadmiarowe dyżury. To proste: jeśli ktoś w pewnym okresie życia może dać z siebie więcej, niech ma na to szansę, a w przyszłości – np. w ciąży czy przy małym dziecku, chorym rodzicu, chorobie własnej – może mieć dla siebie więcej przestrzeni.

Nie chodzi nam o skracanie specjalizacji, tylko o optymalne gospodarowanie obowiązkami. Bo my, lekarze, funkcjonujemy w rytmie dyżurów – ale też w rytmie życia. Z propozycją rozwiązania tego problemu udajemy się jako Fundacja Matek Lekarek do przedstawicieli samorządu lekarskiego, do prezesa NRL.

Zespół ds. Matek Lekarek ORL w Warszawie

Zespół ds. Matek Lekarek ORL w Warszawie

Przejdźmy do tegorocznego Kongresu Matek Lekarek. Co będzie wyróżniało tę edycję?

Hasło tegorocznego Kongresu brzmi „Budujemy więzi” – i to naprawdę nie jest slogan, tylko sposób, w jaki chcemy żyć i działać. W tym roku Kongres ma bardzo silną część merytoryczną, naukową, ale też wspólnotową. W sobotę spotykamy się w pięciu strefach tematycznych: Matki Lekarki (ML) przekwalifikowanej, ML w podróży, ML heroski, ML stylu życia i ML biznes. Każda z nich dotyczy innego aspektu naszego życia. Są wśród nas takie, które zmieniły kwalifikacje, które praktykują medycynę „w drodze”, np. na misjach. Mamy też przestrzeń dla tych, które mierzą się z wyjątkowymi trudnościami – jak niepełnosprawność dziecka. Nie zabraknie tematów związanych ze zdrowiem kobiet i z prowadzeniem własnej działalności. Wszystko to, mimo że bardzo różnorodne, łączy nasze doświadczenie kobiet w zawodzie lekarki i lekarki dentystki.

Kongres to również miejsce budowania więzi wewnątrz środowiska. Dlatego odbędzie się też spotkanie przedstawicielek izb z lekarkami reprezentującymi grupy szczególnie wymagające wsparcia: rodziców dzieci z różnymi niepełnosprawnościami, samotnych matek, lekarek z niepełnosprawnością oraz spotkanie kół, zespołów i komisji ML z różnych izb oraz zebranie Rady Programowej Fundacji Matki Lekarki. Chcemy porozmawiać szczerze o tym, co już się dzieje i co możemy wspólnie wypracować.

To już IV edycja Kongresu. Czy z perspektywy czasu widzi pani realne zmiany w podejściu do matek lekarek?

Tak, zdecydowanie. Wiele zmian zaczęło się od nas samych. Jako Fundacja Matki Lekarki organizujemy „Medyczne wtorki z wiedzą”, podczas których lekarki specjalistki dzielą się wiedzą z innymi. Wspierałyśmy też rodzinę zamordowanego lekarza z Krakowa, organizując zbiórkę – bo poczucie wspólnoty to także konkretna pomoc w trudnych chwilach.

Z drugiej strony, kiedy chcemy zmian systemowych, mówimy o nich głośno. Jako zespół byłyśmy na spotkaniu w Ministerstwie Zdrowia, gdzie rozmawiałyśmy m.in. o potrzebie elastyczniejszego podejścia do realizacji czasu pracy w trakcie rezydentury (zwłaszcza dyżurów), o uznaniu tytułu zawodowego „lekarz i lekarka”, o umożliwieniu zdobywania drugiej specjalizacji. Bo przecież to właśnie chęć rozwoju jest naszą siłą.

Zauważam też dużą zmianę w samej izbie lekarskiej. Działania, które rozpoczęłyśmy – zarówno samodzielnie, jak i we współpracy z izbą – przynoszą namacalne efekty. Widać to choćby po coraz większej frekwencji na wydarzeniach czy po rosnących oczekiwaniach wobec samorządu. To, co robimy jako matki lekarki, przekłada się nie tylko na poprawę naszego losu – ale na jakość opieki medycznej, na dobro pacjentów. Bo zadowolona, wspierana lekarka i lekarz to lepszy system ochrony zdrowia.

Co powiedziałaby pani młodej kobiecie, która dopiero wchodzi do zawodu i obawia się, że macierzyństwo ją zatrzyma?

Powiedziałabym jej: żyj tak, żeby nie mieć żalu. Nie wszystko da się zaplanować, ale można podejmować mądre wybory. I warto wybierać w zgodzie ze sobą. To, co naprawdę ważne, nie zamyka drzwi – tylko uczy, jak je otwierać po kolei.

I jeszcze jedno: nie jesteś sama. Znajdź nas, matki lekarki – jesteśmy na Facebooku i w życiu. Chętnie podzielimy się wiedzą i doświadczeniem.

Agata Ludwikowska

Autor: Agata Ludwikowska

Treści autora ⟶

załatw sprawę

Nasza strona wykorzystuje pliki cookies. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, zgodę na ich użycie, oraz akceptację Polityki Prywatności.