Nie masz konta? Zarejestruj się
fot. Dariusz Osiak
Autor: Aleksandra Sokalska
Chór Medicantus OIL w Warszawie w 2024 r. obchodził XV-lecie istnienia. Z tej okazji 23 listopada w kościele pw. Świętej Rodziny odbył się jubileuszowy koncert. Wspaniałe muzyczne przeżycie skłoniło mnie do bliższego poznania członków chóru i jego historii.
Medicantus powstał przy OIL w 2009 r. Dyrygentką od początku jest Beata Herman, która wcześniej założyła i prowadziła chór Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego (dawniej Akademii Medycznej) w Warszawie. Medicantus już w trzecim miesiącu działalności „wyśpiewał” II nagrodę na Festiwalu Kolęd i Pastorałek „Kolędowe serce Mazowsza” w Siedlcach. W kolejnych latach był m.in. laureatem XI Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Chóralnej im. F. Nowowiejskiego w Barczewie i zajął II miejsce na Festiwalu Pieśni Wielkanocnej w Sopocie, tuż za zawodowym zespołem wokalnym. W planach na 2025 r. ma udział w festiwalu Mundus Cantat w Sopocie.
W repertuarze Medicantusa są utwory muzyki klasycznej, lecz także opracowania muzyki rozrywkowej. – Bardzo lubimy klasykę, ale nie śpiewamy przecież tylko dla siebie. Dlatego urozmaicamy repertuar i dostosowujemy go do publiczności i konkretnego wydarzenia. Tak też było podczas naszego jubileuszu: zaśpiewaliśmy Vivaldiego, ale również utwór „Tolerancja” i utwory Stanisława Moniuszki – mówi Beata Herman.
Chór ma próby raz w tygodniu. Chyba że przygotowuje się do koncertów lub innych wydarzeń, wówczas odbywają się częściej. A ponieważ chórzystów jest ponad 30, łatwo sobie wyobrazić, jakiej dyscypliny potrzeba, by próba się odbyła. Lekarze przecież nie pracują w standardowych godzinach, mają też życie prywatne. Muszą ułożyć swój grafik tak, by uwzględnić w nim czas i na próby (także indywidualne, w domu), i na koncerty, a w 2024 r. Medicantus dał ich aż 19! – Bycie członkiem chóru wiąże się z ciężką pracą i wymaga dostosowania się do ram czasowych prób i występów – podkreśla Krzysztof Makuch, współzałożyciel chóru i jego członek.
Dyscyplina to jednak dopiero początek wyzwań. Trzeba przecież uczyć się śpiewać i trenować głos. – Wielu członków chóru nie ma wykształcenia muzycznego, więc zanim zacznie dobrze śpiewać, musi ćwiczyć oddychanie, emisję głosu. To godziny indywidualnej pracy. Poza tym część chórzystów nie czyta nut. Dlatego nagrywamy utwory, żeby takie osoby mogły wsłuchać się w wykonanie i ćwiczyć śpiewanie także poza wspólnymi próbami. Ale w chórze jest kilku profesjonalnych muzyków, których obecność pozwala na szybszą naukę – wyjaśnia dyrygentka.
Godziny ćwiczeń i prób, żonglowanie planem dnia, dogrywanie terminów… Ktoś zapyta, po co to wszystko? – Chór pomaga w utrzymaniu zdrowia fizycznego, bo podczas śpiewu głęboko oddychamy, i psychicznego, bo muzyka wyzwala endorfiny – rzeczowo odpowiada Beata Herman.
Z kolei dla Joanny Ratyńskiej, która należy do chóru od samego początku, zespół stał się inspiracją do wyboru specjalizacji. Pani doktor, która jest otolaryngologiem, audiologiem i foniatrą, zapewnia: – Śpiewanie w chórze jest dla mnie zdecydowanie bardziej przyjemne niż solo z dwóch podstawowych powodów. Po pierwsze, tworzenie jednego harmonijnego wykonania z wielu głosów bardzo cieszy. Drugi powód to kontakty towarzyskie, bo ten chór tworzą otwarci, życzliwi ludzie, mający wiele zainteresowań.
Potwierdza to śpiewająca w Medicantusie od ośmiu lat Jolanta Sykut-Cegielska: – Kiedy po raz pierwszy przyszłam na próbę, zauroczyła mnie niezwykła atmosfera. Ciepła, a jednocześnie pełna profesjonalizmu.
Rzeczywiście, wyjątkowym walorem chóru Medicantus jest wspólnota, jaką tworzy. Chórzyści znają się dobrze, rozmawiają na wiele tematów, wspierają się w różnych życiowych sytuacjach. – Gdyby pani wiedziała, jakie tu czasem są konsylia, dyskusje, jak czasem w jedną chwilę potrafimy się zorganizować, by sobie wzajemnie pomóc. Jesteśmy naprawdę zżyci i wiemy, że możemy na siebie liczyć – podsumowuje dyrygentka.
Według Małgorzaty Kępińskiej, która z chórem jest związana od początku, śpiewanie pozwala być lepszym człowiekiem, a muzyka pociąga, bo jest piękniejszą stroną życia. Chórzystka, jako lekarz śpiewający, czuje się osobą wybraną. Na dowód przytacza historię: – Ostatnio po koncercie kolęd podszedł do mnie jeden ze słuchaczy, lekarz, i powiedział, że dzięki nam przypomniał sobie wszystkie swoje wigilie z dzieciństwa. Czyż to nie wspaniałe? Cieszę się, że mogę się do tego przyczynić, by choć trochę upiększyć innym świat.
Małgorzata Kępińska także podkreśla wartość chóru jako wspólnoty: – W chórze śpiewają wspaniali ludzie. Koniecznie trzeba wspomnieć tu o Zbigniewie Miśkiewiczu, który jest trzonem chóru, jeśli chodzi o męskie głosy. Niezwykły człowiek: kardiolog, lingwista, a także muzyk z rodzinnymi tradycjami muzycznymi. Zdarzyło się nam nawet zaśpiewać utwór jego dziadka pt. „Noc listopadowa”.
Dla Jolanty Sykut-Cegielskiej muzyka jest pasją, a śpiewanie odskocznią od pracy: – Zajmuję się pacjentami z rzadkimi chorobami metabolicznymi i nieraz muszę przyjmować dzieci w naprawdę ciężkim stanie, dość często ze złym rokowaniem i przeprowadzać z rodzicami poważne rozmowy. To bardzo trudne doświadczenia. Dlatego potrzebuję resetu, a śpiewanie daje odpoczynek mojej głowie.
Zdaniem Anny Święcickiej, od czterech lat należącej do chóru, choć śpiewanie zabiera czas, bardzo dużo daje w zamian: pozwala odciąć się od problemów związanych z pracą i stwarza szansę na myślenie o sobie nie tylko jak o lekarzu, ale także jak o człowieku. – Wykonujemy zawód, który nas definiuje. Wystarczy powiedzieć w towarzystwie, że jest się lekarzem, a od razu słyszy się pytania o różne choroby, dolegliwości. A przecież jak ktoś w podobnej sytuacji mówi, że jest bankierem, nie pytają go, jaki wziąć kredyt – stwierdza pani Anna.
Podobnego zdania jest Grażyna Wiśniewska, przewodnicząca chóru Medicantus, która śpiewa w nim od 12 lat: – Moją główną motywacją było przerwanie błędnego koła: praca – dom. Bo śpiewanie jest jak otwarcie okna, nabranie głębokiego oddechu i przewietrzenie głowy. A Krzysztof Makuch podsumowuje: – Śpiewanie to przede wszystkim piękne odreagowanie codziennych problemów i stresów. To także sposób na walkę z depresją, która środowiska lekarskiego nie omija.
– Jako lekarz często poświęcam się dla pacjentów, dla rodziny, dla innych. A dzięki chórowi robię coś dla siebie, bo po prostu kocham śpiewać – mówi Emilia Łojewska, która do chóru Medicantus należy od prawie trzech lat. – Kocham muzykę od dzieciństwa, więc cieszy mnie, gdy w tym zakresie mogę coś zrobić razem z innymi. Bo robienie czegoś razem daje dużą satysfakcję. A jeśli jeszcze komuś to się podoba, tym większą mamy z tego przyjemność – argumentuje Krzysztof Moczarski, śpiewający w chórze od sześciu lat. Podobnego zdania jest Grażyna Wiśniewska, która uważa, że dodatkowym motorem do działania są koncerty i występy podczas różnych wydarzeń: – Mimo tylu lat śpiewania, nadal mamy tremę, ale to dobrze, bo trema mobilizuje.
Kiedy patrzę na śpiewających w chórze Medicantus lekarzy, jestem pod wrażeniem, jak bardzo medycy są utalentowani. Podczas studiów muszą zdobyć ogromną wiedzę, przez całe życie się dokształcać, spoczywa na nich ogromna odpowiedzialność, a jednocześnie… śpiewają Vivaldiego, Moniuszkę… Zdaniem Anny Święcickiej wynika to z faktu, że lekarze od dzieciństwa są przyzwyczajani do tego, że muszą pracować, by coś osiągnąć. – Inne dzieci biegały po podwórku, a przyszli lekarze często nie tylko uczyli się w tradycyjnej szkole, ale także chodzili na dodatkowe zajęcia, do szkoły artystycznej, np. muzycznej – wyjaśnia. Siłą rzeczy musieli się więcej uczyć, być bardziej zdyscyplinowani, sprostać większym oczekiwaniom.
– Kluczem do rozwoju talentów jest wszechstronność. Lekarze często już w dzieciństwie przejawiają wiele zainteresowań – argumentuje Krzysztof Moczarski. Krzysztof Makuch zwraca uwagę na rolę studiów medycznych, które wymagają dużych umiejętności humanistycznych, koncentracji i pracy zespołowej (np. podczas operacji).
Te wszystkie cechy sprawiają, że lekarze potrafią się zmobilizować i podążają za swoimi marzeniami, mają otwarte głowy i umieją spełniać wysokie wymagania. A chór Medicantus podczas każdego występu brzmi naprawdę doskonale.