Nie masz konta? Zarejestruj się
Fot. Alex Green/Pexels
Autor: Magdalena Flaga–Łuczkiewicz
Kiedy zaczynałam zajmować się zdrowiem psychicznym lekarzy, szukałam publikacji na ten temat. Znalazłam – i natychmiast kupiłam! – podręcznik dla psychiatrów i innych profesjonalistów z zakresu zdrowia psychicznego, wydany przez Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne. Glen Gabbard i Michael Myers, dwaj psychiatrzy z ogromnym doświadczeniem w tej dziedzinie, opisali zwięźle i konkretnie, w sposób typowy dla anglosaskich podręczników, co powinien wiedzieć każdy lekarz i psychoterapeuta leczący lekarzy.
Początkowe rozdziały książki nie zawierają jednak przykładowych przypadków, omówienia jednostek chorobowych czy rozwiązań do zastosowania. Gabbard i Myers kreślą kontekst: jak wygląda medyczny świat, kultura naszego środowiska i jacy właściwie jesteśmy my, lekarze.
Czy istnieją cechy osobowości, sposoby reagowania, mechanizmy psychologiczne charakterystyczne dla wszystkich lekarzy? Coś uniwersalnego, co nas łączy? Już wyobrażam sobie pełne powątpiewania spojrzenia, wzruszanie ramionami. Przecież to niemożliwe, by coś takiego istniało, każdy z nas jest inny, mamy różne osobowości, przeżycia, geny. Tak, to prawda, nie ma dwóch identycznych osób, o jednakowych historiach życia. Ale okazuje się, że jak się dobrze poszpera w literaturze, można znaleźć ciekawe badania i obserwacje.
Gabbard i Myers podsumowali je i wypunktowali cechy, które w mniejszym lub większym stopniu obserwuje się u bardzo wielu osób, które wybrały studia medyczne, skończyły je i pracują w zawodzie lekarza. Oto ich lista:
Paradoksalnie właśnie cechy z tej listy w dużej mierze czynią nas świetnymi lekarzami. W końcu każdy pacjent marzy o lekarzu, który będzie nieustannie się dokształcał, sprawdzał wyniki kilka razy, upewni się, czy podjął dobre decyzje, zostanie po godzinach, by wszystkiego dopilnować; wzorowy lekarz jest odpowiedzialny, zaangażowany, konsekwentny, skromny, jest perfekcjonistą. Do takiego ideału powinniśmy dążyć…
Stop! Czyżby? Zatrzymajmy się chwilę przy naszym „ideale”. Za swój perfekcjonizm, za bycie wzorowymi, lekarze płacą ogromną cenę. Wszystkie wymienione cechy można odnaleźć wśród czynników ryzyka pojawienia się wypalenia zawodowego, zaburzeń lękowych i depresji, uzależnień itd. No i teraz konsternacja: może zdrowiej byłoby być medykiem byle jakim, niedbałym, obojętnym, chaotycznym?
Gabbard i Myers twierdzą, że wcale nie o to chodzi. Wymienione przez nich cechy są zarówno bardzo pożądane, jak i szkodliwe, a klucz do psychicznego dobrostanu tkwi w świadomości mechanizmów poznawczych i emocjonalnych oraz proporcji presji, jaką wywieramy na siebie, i umiejętności jej unikania. Z jednej strony wykorzystujemy to, jacy jesteśmy i jak reagujemy. Dzięki tej wiedzy jesteśmy dobrzy w tym, co robimy, i nie ma sposobu, by to z siebie „wymazać”. Z drugiej strony jednak musimy wiedzieć, jak nie dopuścić do nadmiernego eksploatowania swoich zasobów. Oto przykłady:
Jeśli mam świadomość, że czasem przesadzam z osobistym angażowaniem się we wszystko, mogę próbować zatrzymać samą siebie przed odruchowym rzuceniem się w kolejne zadanie.
Jeśli przygniata mnie poczucie winy, bo przecież odpowiadam za wszystko, mogę zastanowić się, gdzie jest granica tego, na co mam wpływ, a co jest poza mną.
Jeśli zauważę, że zatyka mnie z niepokoju i przemęczenia, mogę „kazać” sobie zrobić przerwę choć na chwilę i odpocząć.
Jeśli łapię się na tym, że mam ochotę upewnić się po raz trzeci, czy niczego nie przegapiłam w wynikach badań pacjenta, mogę próbować powiedzieć stop! i powstrzymać kolejne kompulsywne przeglądanie dokumentacji.
To wszystko mogę robić, jeśli znam choć trochę siebie i wiem, jakie pułapki zastawia na mnie własna psychika. Jeśli monitoruję samą siebie i zauważam, gdy zachodzi coś niepokojącego. Tak jak kontrolujemy stan baterii w telefonie, tak samo sprawdzajmy poziom naładowania swojej wewnętrznej baterii. A jeśli okazuje się, że monitorowanie i dbanie we własnym zakresie nie wystarcza, by wrócić do pełnego naładowania baterii? Wtedy można i trzeba poszukać profesjonalnego serwisu dla naszego sprzętu! Na szczęście coraz więcej osób spośród nas w trudnych momentach decyduje się skorzystać z pomocy psychoterapeuty czy psychiatry, zamiast tkwić w starych, wyniszczających schematach myślowych i emocjonalnych.
Pozostaje jeszcze pytanie, jaki wpływ na pacjenta będzie miał fakt, że lekarze zaczną dbać o siebie, luzować perfekcjonistyczne pęta, wycofywać się z ponadnormatywnego zaangażowania. Czyż pacjentom nie było cudownie pod opieką tych ideałów? I tu wracamy do paradoksu, o którym piszą Gabbard i Myers: mimo że pozornie lekarz przekieruje część swojej energii z dbania o pacjenta na dbanie o siebie, będzie bardziej obecny w relacji z pacjentem. Człowiek mniej napięty i zestresowany, wypoczęty łatwiej wycisza nieproduktywne zamartwianie się i uporczywe analizowanie, dzięki czemu klarowniej myśli. Wewnętrzny spokój, świadomość swoich relacji emocjonalnych i pilnowanie granic ułatwiają zaangażowanie się w pomaganie innym w nowy, zdrowy, efektywny sposób, z korzyścią dla obu stron.
Bo przecież: „You can’t pour from an empty cup. Take care of yourself first”. (Norm Kelly – „Nie da się nalać z pustego kubka. Zadbaj najpierw o siebie”). =
Do poczytania: M.F. Myers, G.O. Gabbard, The physician as patient: A clinical handbook for mental health professionals (1st ed.). American Psychiatric Publishing, Inc., 2008.