Logowanie do profilu lekarza

Przez login.gov

technologia w NFZ

Fot. cottonbro studio/Pexels

Cyfryzacja systemu ochrony zdrowia musi być etyczna

Autor: Maria Libura

Technologie cyfrowe stają się nieodłącznym elementem medycznego krajobrazu, a zarazem go przekształcają. Bez systemów IT trudno dziś sobie wyobrazić pracę szpitala czy działania Narodowego Funduszu Zdrowia. Teleporady, e-recepty i e-zwolnienia stały się chlebem powszednim lekarzy i pacjentów.

Okazuje się przy tym, że zbiory wypracowanych reguł i zasad postępowania nie do końca pasują do nowych, cyfrowych ram. Chociażby skala nadużywania konceptu porady zdalnej w ramach tzw. receptomatów dowodzi braku zarówno refleksji etycznej, jak i regulacji prawnych, które zapobiegałyby nadużywaniu cyfrowych narzędzi. Pilnie potrzebujemy uzupełnienia kodeksów etycznych zawodów medycznych o wymiar cyfrowy, ale także etycznej ramy dla prowadzonej przez państwo polityki zdrowotnej.

Dlaczego tak długo mogły mleć młyny stron wystawiających za niewielką opłatą recepty na przysłowiowy już xanax (sic!), zanim Ministerstwo Zdrowia dostrzegło problem? Z co najmniej kilku istotnych powodów. Po pierwsze, podczas wprowadzania nowych, innowacyjnych narzędzi często pojawiają się nieoczekiwane problemy, a cyfryzacja systemu ochrony zdrowia to dodatkowo obszar, w którym jako kraj mamy ograniczone doświadczenia. Do pewnego stopnia jesteśmy więc skazani na „rozpoznanie bojem”, choć należy oczywiście ograniczać ryzyko przez testowanie rozwiązań przed wdrożeniem. Po drugie, testowanie nowych rozwiązań musi obejmować nie tylko ich sprawność i niezawodność w sensie technicznym, nie tylko analizę ich wpływu na budżet płatnika, ale też wnikliwe badanie szerszego oddziaływania na praktykę udzielania świadczeń w systemie opieki zdrowotnej. To ostatnie zagadnienie, oprócz badań wygody użytkownika, musi zawierać analizę konsekwencji wdrożenia danego rozwiązania z perspektywy bezpieczeństwa pacjenta oraz perspektywy zdrowia publicznego. Innymi słowy, w obszarze cyfryzacji systemu ochrony zdrowia niezbędne jest połączenie biegłości technicznej z refleksją etyczną, dotyczącą zarówno interakcji międzyludzkich, w szczególności pacjenta z lekarzem, jak i etycznego wymiaru polityki zdrowotnej.

Takiej refleksji ewidentnie zabrakło w przypadku e-recepty. Akurat przewidzenie pojawienia się „modelu biznesowego”, który wykorzysta znane polskie umiłowanie do samoleczenia i nadużywania leków bez recepty, było niewątpliwie w zasięgu odpowiednich działów ministerstwa przy Miodowej. W sytuacji idealnej ministerstwo zaprosiłoby do rozmowy o tych zagrożeniach samorząd lekarski, by wypracować zasady, jakimi kierować ma się lekarz udzielający porady zdalnie, a następnie ująć je w regulacji wspartej odpowiednią interpretacją Kodeksu Etyki Lekarskiej, a być może nawet jego modyfikacją. Tymczasem wprowadzone bez adekwatnych standardów teleporady i puszczone na żywioł e-recepty, niezależnie od ich niewątpliwych zalet, w niektórych miejscach zwyczajnie zdemolowały system. Przede wszystkim obróciły w żart ideę leku na receptę. Każdy posiadający niewielki zasób gotówki i wyszukiwarkę internetową mógł kupić pakiet wybranej przez siebie diagnozy z pożądanym lekiem. W wielu receptomatach wystarczyło właściwie wypełnić formularz kontaktu i uzyskać nie tylko zasób takich czy innych pigułek, ale też wpisane w historię leczenia zapotrzebowanie m.in. na medyczną marihuanę. Jak personel medyczny ma dziś radzić sobie z pacjentem, np. na oddziale chorób wewnętrznych, który wykazuje symptomy uzależnienia od substancji psychoaktywnych, ale stosowanie ich „zalegalizował” dzięki receptomatom? Prosty zysk internetowej poradni oznacza koszt dla uzależnionego człowieka, dylemat dla uczciwego lekarza, który ma go potem leczyć, ale też stratę dla publicznej ochrony zdrowia, która poniesie wydatki na leczenie uzależnień, o szerszych kosztach społecznych nie wspominając.

Takich problemów cyfryzacja przysporzy nam znacznie więcej. Istnieje pokusa, by pacjentów biedniejszych i wykluczonych komunikacyjnie obsługiwać głównie metodami zdalnymi. Są tańsze, a do tego łatwo opakować takie rozwiązania, stanowiące de facto ograniczanie kosztów, jako „wyrównywanie szans”. Jednocześnie bardziej zaawansowane i skuteczniejsze technologie cyfrowe, które podnoszą jakość opieki zdalnej, często pozostają zarezerwowane dla bogatszych, na co zwraca uwagę m.in. Światowe Stowarzyszenie Lekarskie. Tak zwane aplikacje zdrowotne mogą negatywnie wpływać na zdrowie psychiczne, jeśli pacjent odczuwa je jako przymus nieustannego „bycia obserwowanym”; potencjalne naruszenia prywatności to ciemna strona automatycznego śledzenia różnych parametrów i zachowań, które mają zachęcać pacjentów do samokontroli i zmiany nawyków. Podobnie negatywne efekty może zresztą odczuwać nadzorowany nieprzerwanie personel medyczny, który dodatkowo będzie musiał nawigować po nieznanych wodach, szukając odpowiedzi na pytanie o granice autonomii i odpowiedzialności w naszpikowanym technologiami cyfrowymi środowisku. Narzędzia cyfrowe mogą wykluczać osoby starsze, ale także te z niepełnosprawnościami sensorycznymi i niepełnosprawnością intelektualną. Już dziś wiele pożytecznych urządzeń kompletnie nie uwzględnia szczególnych potrzeb takich pacjentów. Jeżeli nie zobowiążemy producentów do brania pod uwagę takich populacji, wytworzymy nowe obszary wykluczenia w zakresie ochrony zdrowia.

Przykłady można mnożyć, wszystkie wskazują jednak, że każdemu wdrożeniu rozwiązań cyfrowych w ochronie zdrowia musi towarzyszyć namysł etyczny. Najwyższa pora, by także w Polsce porzucić naiwny technoentuzjazm, gdyż jedynie trzeźwa ocena ryzyka zastosowania technologii cyfrowych pozwala na przekucie ich potencjału w korzyści dla zdrowia ludzi. Nowe narzędzia oznaczają nowe sposoby działania, dla których brakuje jasnych wzorców i reguł postępowania. Światowe Stowarzyszenie Lekarskie pierwsze stanowisko w tej sprawie wydało w roku 2009. W Polsce tworzone są kodeksy branżowe, możemy też spodziewać się modyfikacji Kodeksu Etyki Lekarskiej. To jednak nie wystarczy, jeśli strona publiczna nie zobowiąże wszystkich interesariuszy do podobnych działań, sama świecąc przykładem proludzkiej cyfryzacji.

Maria Libura

Autor: Maria Libura

Treści autora ⟶

Nasza strona wykorzystuje pliki cookies. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, zgodę na ich użycie, oraz akceptację Polityki Prywatności.