Nie masz konta? Zarejestruj się
fot. Pexels / Towfiqu barbhuiya
Autor: Dorota Lebiedzińska
Wystawianie recept online miało być ułatwieniem zarówno dla lekarzy, jak i pacjentów. Dziś staje się jednym z najbardziej kontrowersyjnych zjawisk w polskiej ochronie zdrowia. O rosnącej liczbie postępowań dyscyplinarnych, pułapkach „szybkiego zarobku” i cienkiej granicy między telemedycyną a łamaniem prawa – opowiada lek. Arkadiusz Bogucki, przewodniczący Okręgowego Sądu Lekarskiego w Warszawie.
Coraz częściej słyszymy o postępowaniach wobec lekarzy wystawiających recepty online. Co się za tym kryje?
Rzeczywiście, tych spraw jest bardzo dużo. Ministerstwo Zdrowia monitoruje system e-zdrowie, analizując m.in. liczbę wystawianych recept. Jeśli wykryta zostanie nietypowa aktywność – na przykład lekarz wystawia setki recept w krótkim czasie – kierowane jest automatyczne zawiadomienie do rzecznika odpowiedzialności zawodowej.
lek. Arkadiusz Bogucki, przewodniczący Okręgowego Sądu Lekarskiego w Warszawie / fot. D. Lebiedzińska
Co dzieje się po takim zawiadomieniu?
Rzecznik sprawdza, czy recepty były wystawiane zgodnie z obowiązującymi zasadami. Niestety, w wielu przypadkach okazuje się, że doszło do poważnych uchybień. Wszczynane są postępowania wyjaśniające. Często jest ich kilka jednocześnie, bo dane z różnych okresów trafiają do rzecznika w pakietach. Jeśli kilka postępowań dotyczy tej samej osoby, są łączone na etapie sądowym w jedno – zgodnie z zasadą, że mamy do czynienia z jednym czynem rozciągniętym w czasie. To oznacza, że nie nakłada się kilku kar za to samo przewinienie.
Kim są lekarze pracujący w „receptomatach”?
Można wyróżnić dwie grupy lekarzy. Pierwsza to ci, którzy nieświadomie zostali wciągnięci w system. Ktoś im mówi, że tak się pracuje, że to legalne. Ale nawet jeśli coś jest uregulowane w przepisach prawa, może być sprzeczne z Kodeksem Etyki Lekarskiej lub przepisami dotyczącymi dokumentacji medycznej. Druga grupa to osoby działające czysto komercyjnie – czasem wręcz w ramach zorganizowanych grup przestępczych, jak tzw. mafia lekowa.
A co z lekarzami z warunkowym PWZ?
To już odrębna kwestia. Warunkowe PWZ jasno określa, gdzie i w jakim zakresie lekarz może wykonywać zawód. Jeśli działa poza tym zakresem, np. zatrudnia się w „receptomacie” bez zgody Ministerstwa Zdrowia, popełnia przewinienie zawodowe. Mamy też do czynienia z sytuacjami, gdzie w systemie e-zdrowie widać np. 5000 recept wystawionych w jeden dzień. Tego nie mógł zrobić człowiek. Tak działa bot, a PWZ zostało po prostu „wynajęte”.
Czy lekarze mają świadomość, że mogą odpowiadać za coś, co faktycznie zadziało się automatycznie?
Wielu z nich nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji. Myślą, że pracują w modelu telemedycznym. Ale jeżeli nie ma kontaktu z pacjentem, nie ma wywiadu, nie ma dokumentacji – to nie jest telemedycyna. To „receptomat”, często zautomatyzowany. A działanie automatu nie zwalnia lekarza z odpowiedzialności – to on udostępnił swój numer PWZ i to on ponosi skutki.
Czyli problemem jest też brak wiedzy?
Zdecydowanie. Dlatego informujemy lekarzy, że recepta nie jest dokumentacją medyczną. Sam skan starej recepty nie wystarcza do potwierdzenia rozpoznania czy dawkowania. A bywa, że recepta z jednego „receptomatu” służy do wystawienia kolejnej w innym. To błędne koło.
Czy działanie „w dobrej wierze” chroni przed odpowiedzialnością?
Nie. Nieznajomość prawa nie chroni przed konsekwencjami. Jeśli lekarz naruszy zasady, może zostać ukarany – od upomnienia po zawieszenie prawa wykonywania zawodu. W szczególnych przypadkach dopuszczalna jest publikacja orzeczenia w biuletynie Okręgowej Izby Lekarskiej, do której lekarz należy – jako dodatkowa, obok kary głównej, forma napiętnowania przewinienia.
Jakie przypadki budzą największe wątpliwości sądów lekarskich?
Najwięcej zastrzeżeń budzi wystawianie recept na leki psychotropowe, opioidy czy inne środki uzależniające – bez weryfikacji stanu zdrowia pacjenta, bez dokumentacji, wywiadu czy badania. Tego typu działania są całkowicie sprzeczne ze standardami etycznymi i zawodowymi.
Co z medyczną marihuaną? To też problem?
Tak, szczególnie w przypadku młodych pacjentów z historią uzależnień. Rodzice często składają skargi, wskazując, że recepta niweczy lata terapii. To także są przypadki rozpatrywane przez sądy lekarskie.
Czy pacjenci również bywają ofiarami tego procederu?
Tak, coraz częściej. Zdarza się, że recepty wystawiane są „na słupa” – czyli osobę, która nie miała pojęcia, że została wykorzystana, np. starszego człowieka albo więźnia. Te recepty trafiają potem na czarny rynek lub do osób uzależnionych.
Czy w takim razie rozwój telemedycyny to rewolucja, czy źródło problemów?
Telemedycyna to przyszłość – poprawia dostępność świadczeń. Problemem nie jest technologia, lecz sposób jej wykorzystania. „Receptomaty”, zwłaszcza automatyczne, to zupełnie inna sprawa i często nie spełniają wymogów bezpieczeństwa pacjenta.
Jakie zasady powinny obowiązywać lekarzy działających online?
Przede wszystkim odpowiedzialność – lekarz ponosi pełną odpowiedzialność za każdą decyzję. Niezależnie od miejsca pracy – szpitala, gabinetu czy platformy – obowiązują go Kodeks Etyki Lekarskiej, ustawa o zawodach lekarza i lekarza dentysty, a także obowiązek należytej staranności. Nie ma taryfy ulgowej. To nie jest zwykła usługa rynkowa – to świadczenie medyczne. Oczywiście prawo przewiduje możliwość świadczenia usług zdrowotnych na odległość. Ale kluczowe jest, by lekarz miał możliwość rzetelnej oceny stanu zdrowia pacjenta. Jeśli nie może jej przeprowadzić – np. z powodu braku dokumentacji, objawów wymagających badania, niespójnych informacji – powinien odmówić wystawienia recepty i skierować pacjenta na wizytę stacjonarną. To również obowiązek wynikający z przepisów. A także zakaz automatyzacji – systemy wystawiające recepty bez udziału lekarza są niezgodne z prawem.
Czy środowisko lekarskie powinno się bardziej samoorganizować, by ograniczać takie zjawiska?
Zdecydowanie tak. Samorząd lekarski ma nie tylko kompetencje, ale i moralny obowiązek reagowania na patologie. Organy odpowiedzialności zawodowej mają instrumenty, ale potrzebujemy też świadomości i odwagi koleżanek i kolegów – by nie odwracać wzroku, gdy ktoś z naszego środowiska deprecjonuje nasz zawód.
I co wtedy? Jak lekarz powinien się zachować, jeśli zostanie postawiony przed sądem?
To zależy od jego postawy i wewnętrznego przekonania. Jeśli lekarz uważa, że działał zgodnie z prawem i etyką, może bronić swojej decyzji, przedstawiając argumenty i dowody. Jeśli jednak po zapoznaniu się z materiałem dowodowym uzna, że popełnił błąd, może dobrowolnie poddać się karze – to forma przyznania się i skruchy.
Czy taka dobrowolna kara jest łagodniejsza?
Tak, jeśli lekarz przyznaje się do winy i propozycja kary zostanie zaakceptowana przez rzecznika oraz przy braku sprzeciwu pokrzywdzonych, sąd może ją zatwierdzić. Jeśli z okoliczności wynika, że szkoda była niewielka i lekarz zrozumiał swój błąd, sąd może nawet odstąpić od wymierzenia kary, ale tylko przy niskiej szkodliwości społecznej czynu.
A co, jeśli lekarz ma inne zdanie niż rzecznik lub sąd?
Wtedy toczy się proces. Lekarz ma prawo do obrony, może korzystać z pomocy prawnika. Ale trzeba pamiętać, że nie każda interpretacja przepisów przedstawiona przez obronę zostanie przez sąd przyjęta. Często spotykamy się z błędnym rozumieniem przepisów dotyczących kontynuacji leczenia – jak w art. 42 ustawy o zawodzie lekarza.
I na zakończenie – jakie ma pan przesłanie dla lekarzy?
Przede wszystkim – znać minimum prawne i etyczne. Kodeks Etyki Lekarskiej jasno mówi: lekarz ma działać bezpiecznie dla pacjenta i siebie. To minimum to nie ideał – to „trójka” z prawa medycznego. Trzeba je znać. W razie wątpliwości warto sięgnąć po pomoc – choćby do działu prawnego izby lekarskiej.