Nie masz konta? Zarejestruj się
Fot. Yerson Retamal/ Pixabay
Autor: Paweł Radwański
Specjalizujący się lekarze nie zdają sobie sprawy, jakie zalety i możliwości rozwojowe daje rezydentura w szpitalach poza wielkimi ośrodkami, np. powiatowych. W dodatku do pracy w małym mieście zniechęca ich często sytuacja życiowa. Dlatego uważam, że potrzebne jest systemowe rozwiązanie motywujące do odbywania specjalizacji w małych placówkach.
Absolwent uczeni medycznej w dużym mieście ma już w mniejszym lub większym stopniu ułożone życie osobiste. Dlatego, podając preferencje dotyczące miejsca odbywania specjalizacji, moim zdaniem kieruje się, poza oczywiście rodzajem specjalizacji, kwestiami bytowymi. Przeprowadzka dla większości osób wiąże się przecież ze stresem, koniecznością dostosowania się do zmian. Jeśli jest to przeprowadzka np. z Warszawy do mniejszego miasta, oznacza utratę pewnego komfortu polegającego na łatwym dostępie do usług i rozrywek. A także ograniczenie kontaktu z koleżankami i kolegami ze studiów. Oczywiście, część młodych lekarzy, wybierając wymarzoną rezydenturę, kieruje się również przekonaniem, że w dużych szpitalach, np. uniwersyteckich, gdzie pracują ich profesorowie, gdzie przeprowadzane są niecodzienne zabiegi, będzie miała zapewniony nieporównywalnie wyższy poziom szkolenia niż chociażby w moim szpitalu w Iłży. Uważam jednak, że to złudzenie. Nie ujmując niczego szacownym profesorom, w szpitalu, w którym pracuje tłum stażystów i rezydentów, nawet tym wybitnym naukowcom trudno zapamiętać imiona wszystkich podopiecznych. Mam też wrażenie, że w takiej masie szkolących się przydzielenie każdemu z nich zadania odpowiadającego jego naukowym ambicjom nie jest proste. A zdarza się i tak, że młody lekarz czuje się po prostu jak piąte koło u wozu.
W małych szpitalach jest zupełnie inaczej. Tu rezydent może nie znajdzie okazji do przypatrywania się pionierskim operacjom, ale zawsze będzie się czuł potrzebny. Jeśli ma ambicję, a sądzę, że do naszego zawodu trafiają przede wszystkim ludzie ambitni, to z dala od wielkich ośrodków akademickich nie tylko znajdzie masę ciekawych wyzwań, ale przede wszystkim spotka się z partnerskim podejściem innych lekarzy, w tym opiekunów specjalizacji. Mówiąc wprost, lekarz rezydent w małym szpitalu nie będzie mógł liczyć na taryfę ulgową. To nauka przez praktykę, a nie obserwację. Do efektywności szkolenia specjalistów w małym szpitalu z deficytem personelu przyczynia się fakt, że przecież im szybciej opiekun go wyszkoli, tym szybciej rezydent stanie się wsparciem dla załogi.
Niezwykle ważnym argumentem przemawiającym za koniecznością wsparcia systemowego rezydentur w małych miastach jest brak lekarzy, szczególnie dotkliwie tam odczuwany. Ściągnięcie rezydenta, który być może podczas specjalizacji ułoży sobie życie osobiste i zechce kontynuować karierę zawodową w tym samym miejscu, zmniejsza ryzyko konieczności poszukiwania specjalisty na drugim końcu województwa albo kraju. Specjalisty, dla którego jedynym argumentem za przeprowadzką będzie argument finansowy, uwzględniający sowitą rekompensatę za przeprowadzkę lub dojazdy. Zatem, gdyby obok listy specjalizacji deficytowych wprowadzić również listę regionów deficytowych, może udawałoby się unikać tak krytykowanych przez polityków kominów płacowych, do których stosowania małe szpitale są zmuszane, jeśli alternatywą jest np. zamknięcie oddziału.