Zaktualizuj swoje dane!

Logowanie do profilu lekarza

Przez login.gov

zmiany w składce NFZ

fot. Christian Naccarato / Pexels

Będziemy płakać za składką

Autor: Maria Libura

Co klawiatura QWERTY ma wspólnego z polskim systemem ochrony zdrowia? Okazuje się, że więcej, niż mogłoby nam się wydawać.

D laczego właściwie piszemy na klawiaturze QWERTY? Interesujący się historią techniki może wiedzą, że ta klawiatura została zaprojektowana w XIX w., w epoce maszyn do pisania, w celu rozwiązania problemu, z którym borykały się zawodowe przepisywaczki – maszynistki. Jej specyficzny układ zapobiegać miał zacinaniu się ramion z czcionkami, co zdarzało się nagminnie podczas szybkiego stukania w klawisze. Nasze laptopy nie sprawiają już podobnych kłopotów, jednak to nieoptymalne rozwiązanie pozosta je z nami siłą inercji, przez powielanie utrwalonego wzorca. Ba! Choć powstało z myślą o języku angielskim, stało się standardem przyjmowanym powszechnie przez producentów klawiatur. Zmiana mogłaby ułatwić szybsze pisanie, ale jej przeprowadzenie w skali masowej byłoby teraz kłopotliwe. Prędzej chyba doczekamy się zmierzchu klawiatury jako takiej niż jej „reformy”.

Historia QWERTY to klasyczny przykład, jak raz obrana droga rozwoju może się utrwalić na długie lata, nawet jeśli przyjęta została przypadkowo albo powody jej początkowej atrakcyjności z czasem zanikły. Dlaczego jednak jako jednostki i społeczeństwa trzymamy się przeterminowanych rozwiązań, które coraz mniej pasują do zmieniających się realiów? W naukach społecznych tłumaczy to m.in. koncepcja zależności od ścieżki, z ang. path dependence. Obiektywnie „gorszy” produkt potrafi zdobyć rynek i zachować na nim niezachwianą pozycję. Podobnie dysfunkcyjne instytucje, normy i praktyki społeczne bywają trudne do zreformowania. Dzieje się tak, gdy koszty przejścia na nowy model (nie tylko finansowe, ale także mentalne, organizacyjne, kulturowe) przewyższają korzyści, jakie mogłyby z takiej zmiany wyniknąć dla innowatorów czy reformatorów.

Wskazany przykład pozwala zrozumieć rzecz racjonalnie trudną do wytłumaczenia. Jak to możliwe, że państwo, które wlecze się w ogonie krajów unijnych w zakresie wydatków na ochronę zdrowia, a do tego ma ogromne problemy z zapewnieniem terminowości i ciągłości leczenia obywateli, decyduje się na obniżkę składki zdrowotnej? Jak kraj sąsiadujący z państwem, w którym toczy się wojna, nie wzmacnia systemu ratownictwa medycznego, włączając go w szerszy plan skuteczniejszej obrony cywilnej? Jak państwo, w którym hasło „zapaść demograficzna” pojawia się w nagłówkach medialnych niemal codziennie, straszy kobiety porodami w ambulansach?

Tak, mówimy tu o Polsce, w której rząd pod koniec 2024 r. przyjął dwa projekty obniżające składkę zdrowotną i niemal natychmiast uruchomił ich procedowanie. Pierwszy z tych projektów przeszedł już przez parlament. Uszczupla on budżet NFZ o blisko miliard złotych już w bieżącym roku. Drugi, planowany do wdrożenia w 2026 r., może spowodować lukę we wpływach sięgającą niemal 6 mld zł. Wszystko to dzieje się w sytuacji, gdy nasila się zjawisko starzenia się populacji, rozwiązania opieki koordynowanej są ciągle w powijakach, a eksperci po raz kolejny przestrzegają, że podniesienie wieku emerytalnego jest trudne nie tylko politycznie, ale też technicznie – ze względu na kiepski stan zdrowia przeciętnego Polaka i przeciętnej Polki.

Otóż nasz system ochrony zdrowia przypomina klawiaturę QWERTY. Powstał jako wypadkowa tarć politycznych, które towarzyszyły transformacji ustrojowej lat 90. XX w. Rozwoju w owym czasie upatrywano w przyciągnięciu inwestycji zagranicznych, a spory ekonomiczne wokół kosztów pracy dotyczyły tego, jak mało musi zarabiać polski obywatel, by nie zniechęcił zarobkami zachodnich przedsiębiorców. Wizja Polski jako montowni niemieckich aut nie była wtedy memem, ale niemal oficjalnym programem gospodarczym.

W takim kontekście projektowano reformę ochrony zdrowia. Pomysły na sprawny, dostępny system nie były wcale finansowo naiwne, lecz spotkały się z ogromnym oporem ekonomistów skupionych wokół Leszka Balcerowicza i Unii Wolności. Z obliczeń wynikało bowiem, że wzorowany na niemieckim model kas chorych do spięcia potrzebował składki zdrowotnej na poziomie około 11 proc. przychodów. Jednak zwolennicy idei taniej siły roboczej doprowadzili do ustalenia jej w wysokości 7,5 proc. Tym samym pod system ochrony zdrowia podłożono tykającą bombę, niejako skazując wielką reformę ustrojową na nieuchronną porażkę.

Działania związane z utworzeniem Europejskiej Przestrzeni Danych Dotyczących Zdrowia mają służyć podniesieniu konkurencyjności europejskiej gospodarki. Przy okazji spopularyzowana została metafora ochrony zdrowia jako dziurawego wiadra, z którego, bez względu na to, ile wlejesz, nic nie dostaniesz. Okazała się niezwykle trwała i politycznie wygodna, pozwala bowiem odwrócić uwagę opinii publicznej od faktu, że wody brakuje, bo politycy przykręcili kurek. A teraz, zamiast ten kurek odkręcać, zachęcają nas do pomstowania na złe wiadro, co wody nie daje. Trudno oprzeć się wrażeniu, że przywołani ekonomiści uważali system ochrony zdrowia za miły bonus, a nawet luksus, na który Polacy muszą zapracować, a nie – fundament rozwoju gospodarczego państwa.

Jak widać polityczna nośność narracji, w której przedmiotem szczególnej troski polityków są firmy, a nie ludzie, się nie zmniejsza. Choć za jednym kliknięciem możemy sprawdzić, czy nasz kraj rzeczywiście tak rozrzutnie finansuje ochronę zdrowia i, niestety, nie spotka nas żadna niespodzianka. Według Eurostatu w 2022 r. wydatki na zdrowie per capita uplasowały Polskę w gronie trzech najoszczędniejszych w tym sektorze państw: najniższe wydatki odnotowano w Rumunii (858 euro), Bułgarii (990 euro) i Polsce (1137 euro). Dla porównania: średnia unijna wyniosła 3685 euro, a liderzy rankingu – Luksemburg, Dania i Irlandia – wykazują wydatki rzędu 6000 euro na mieszkańca lub więcej.

Trzeba było dwóch dekad, by do głów nego nurtu na serio przebiła się świadomość, że jako kraj wydajemy na ochronę zdrowia śmiesznie mało, a oszczędzając dziś w ten sposób, okradamy siebie samych z przyszłości. Przecież chore społeczeństwo to nie tylko problem zaniedbanych, cierpiących ludzi, ale też cios w kapitał ludzki, na którym opiera się rozwój gospodarczy. W raporcie OECD „Health at a glance. Europe 2022” niemal co piąty ankietowany zgłaszał tzw. niezaspokojone potrzeby zdrowotne. Co znamienne, najwięcej takich przypadków dotyczyło państw postkomunistycznych: Łotwy, Polski i Litwy. Cięcie składki może sprawić jedynie, że ten odsetek wzrośnie w kolejnych latach.

Obniżanie składki dla przedsiębiorców niewątpliwie też przyczyni się do wzrostu zjawiska tzw. fikcyjnego samozatrudnienia. Już obecnie główną motywacją korzystania z tego rozwiązania jest właśnie możliwość płacenia niższych danin publicznych niż w przypadku zatrudnienia na umowę o pracę. Polega ono na tym, że osoba zakładająca własną działalność gospodarczą faktycznie pracuje dla jednego zleceniodawcy i realizuje zadania typowe dla etatowego pracownika. Z analizy Polskiego Instytutu Ekonomicznego wynika, że jest to w naszym kraju zjawisko powszechne, dotyczy od 130 do 180 tys. osób.

Oprócz konsekwencji fiskalnych, ucieczki na JDG niosą ryzyko polityczno- społeczne. Fikcyjnie zatrudnieni tworzą szczególnie podatną na manipulacje grupę społeczną. Pozbawieni praw pracowniczych, dzięki obecnej narracji mają poczucie solidarności z milionerami, za to wrogo traktują „etatowców”, nawet jeśli z racji poziomu dochodów to z tą drugą grupą łączą ich interesy ekonomiczne. Oszczędności rzędu 100 zł miesięcznie prawie nie odczują, za to wydłużające się kolejki na NFZ – owszem, i to boleśnie.

Edukacja zdrowotna, przedmiot wprowadzany do szkół przez obecny rząd, ma sprawić, że uczeń potraktuje „zdrowie jako zasób człowieka, o który należy się troszczyć i który należy rozwijać – w wymiarze indywidualnym i społecznym”. Najwyraźniej przedmiot ten w formie przyspieszonego kursu dla dorosłych powinni pilnie przejść sami członkowie rządu. 

Bibliografia

  1. P.A. David, Clio and the Economics of QWERTY, „The American Economic Review”, 75(2) 1985, 332–337
  2. Pierson, Politics in Time: History, Institutions, and Social Analysis, Princeton University Press 2004
  3. D.C. North, Institutions, Institutional Change and Economic Performance, Cambridge University Press 1990
  4. https://ec.europa.eu/eurostat/web/products-eurostat-news/w/ddn-20241115-1
  5. https://pie.net.pl/wp-content/uploads/2022/01/Tygodnik-Gospodarczy-PIE_03-2022.pdf
  6. OECD/European Union, Health at a Glance: Europe 2022: State of Health in the EU Cycle, OECD Publishing, Paris 2022, https://doi.org/10.1787/507433b0-en
Maria Libura

Autor: Maria Libura

Treści autora ⟶

Nasza strona wykorzystuje pliki cookies. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, zgodę na ich użycie, oraz akceptację Polityki Prywatności.