Nie masz konta? Zarejestruj się
fot. cottonbro studio / Pexels
Autor: Małgorzata Solecka
23 lipca nowa minister zdrowia i zapowiedź premiera o szybkim, „w ciągu kilku dni”, odpartyjnieniu resortu zdrowia, potem kilka długich tygodni przerwy, ale 10 września słowo stało się ciałem: z MZ odeszli wiceministrowie reprezentujący koalicjantów: Urszula Demkow, Wojciech Konieczny i Marek Kos.
W przypadku pierwszych dwojga nie obyło się bez reakcji ich ugrupowań. Szymon Hołownia ocenił, że odwołanie prof. Demkow osłabia merytorycznie rząd, żal z powodu dymisji Koniecznego wyraził publicznie wicepremier Krzysztof Gawkowski. To, mówiąc oględnie, nie współgra z lipcową deklaracją Donalda Tuska, że decyzję o odpolitycznieniu resortu zdrowia koalicjanci „przyjęli do wiadomości”. Wydaje się, że nawet jeśli – to bez zrozumienia.
To już jednak historia, z ministerstwem w sierpniu rozstał się Jerzy Szafranowicz, odpowiedzialny za przeprowadzenie ustawy o szpitalnictwie. Zmiany oszczędziły jedynie Katarzynę Kacperczyk, która nie tylko pozostała na stanowisku, odpowiadając za sprawy związane z KPO, ale otrzymała więcej kompetencji – jest odpowiedzialna m.in. za politykę lekową. Do ministerstwa dołączyli zapowiadani przez Tuska fachowcy: Katarzyna Kęcka, magister pielęgniarstwa, prezes zarządu Szpitalnego Centrum Medycznego w Goleniowie, oraz Tomasz Maciejewski, lekarz, specjalista w dziedzinie ginekologii i położnictwa oraz perinatologii, od 2012 r. dyrektor Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie. Kierownictwo MZ zostało bardzo mocno ograniczone (zamiast pięciorga, jak Izabela Leszczyna, Jolanta Sobierańska-Grenda, ma troje zastępców), co ma również odzwierciedlenie w podziale zadań.
Pytanie, czy za odpartyjnieniem pójdzie odpolitycznienie nie tylko resortu zdrowia, ale też całego obszaru? Minister zdrowia na pewno by tego chciała, mówiła o tym w opublikowanym 12 września pierwszym wywiadzie udzielonym PAP, przywołując – jako dobry znak – fakt podpisania przez prezydenta Karola Nawrockiego nowelizacji ustawy o świadczeniach zdrowotnych, wprowadzającą zmiany w szpitalnictwie. Jolanta Sobierańska-Grenda w ocenie samej ustawy była (jeszcze przed objęciem teki rządowej) powściągliwa i w pierwszych tygodniach urzędowania, głównie w rozmowach nieoficjalnych, sygnalizowała możliwość jej znaczącej nowelizacji, o której konieczności wspominali też urzędnicy Kancelarii Prezydenta. Podpis Karola Nawrockiego był możliwy również dlatego, że minister ma dobry kontakt z głównym doradcą prezydenta ds. zdrowia prof. Piotrem Czauderną.
To może jednak nie wystarczyć. Wyjęcie ochrony zdrowia spod politycznych nie tyle sporów, co awantur, jest mało prawdopodobne. Na półmetku kadencji jest to niewątpliwie jeden z obszarów, na których opozycja może stosunkowo łatwo wykazywać nieudolność rządzących (nawet jeśli gros problemów ochrony zdrowia wcale nie jest wynikiem tej nieudolności, tylko złych decyzji podejmowanych w latach 2015–2023). Intencje mogą być jak najbardziej szczere: dziesięć lat temu, gdy urząd ministra obejmował Konstanty Radziwiłł, również padało wiele deklaracji dotyczących utrzymania zdrowia z daleka od bieżącej polityki. Ba, nie były to jedynie deklaracje: pierwszy zespół doradców ministra Radziwiłła, którego misją było przygotowanie zmian systemowych, miał charakter absolutne apolityczny. Wyszło… jak zwykle. A już kilka miesięcy później polityka i ideologia – od których Jolanta Sobierańska-Grenda chciałaby trzymać ochronę zdrowa z daleka – wdarły się w ten obszar z całym impetem.
Nie ma wątpliwości, że nowe kierownictwo MZ będzie się poruszać po polu minowym. Nawet wiedza o tym, gdzie – z grubsza – znajdują się miny, nie musi chronić przed wybuchem. Ustawa o wynagrodzeniach minimalnych, niedostateczny poziom nakładów publicznych (sama minister w wywiadzie przyznaje, że choć dotacja budżetowa została zaplanowana na rekordowym poziomie 26 mld zł, pieniędzy prawdopodobnie będzie potrzeba znacząco więcej) to tylko początek.
– Wierzę w regiony – mówi Jolanta Sobierańska-Grenda, odwołując się do swoich doświadczeń z Pomorza z udanej konsolidacji szpitali samorządowych. Na ile doświadczenia z tego województwa uda się przenieść na cały kraj? Czy swary polityczne na szczeblu regionalnym i subregionalnym, pomijając nawet kwestie ambicjonalne, ważące na decyzjach dotyczących współpracy i konsolidacji, zwłaszcza między powiatami, nie wystawią wiary minister na próbę? Czy bilans dotychczasowych doświadczeń pozwala (ciągle) mieć wiarę?
Adam Mickiewicz blisko 200 lat temu pisał:
„Dziewczyna czuje – odpowiadam skromnie –
A gawiedź wierzy głęboko:
Czucie i wiara silniej mówi do mnie
Niż mędrca szkiełko i oko.
Martwe znasz prawdy, nieznane dla ludu;
Widzisz świat w proszku, w każdej gwiazd iskierce.
Nie znasz prawd żywych, nie obaczysz cudu!
Miej serce i patrzaj w serce!”.
W „Romantyczności” poeta skarcił Starca operującego „szkiełkiem i okiem”. Stawka sporu była co prawda inna, ale być może wieszcz i tym razem będzie mieć rację.