Logowanie do profilu lekarza

Przez login.gov

Trump a zdrowie publiczne

fot. Colin Lloyd / Unsplash

Czy prezydentura Trumpa wyjdzie Amerykanom i światu na zdrowie?

Autor: Maria Libura

W Teksasie szaleje epidemia odry, najpoważniejsza od 30 lat. Powoli rozlewa się na sąsiednie stany; do początku kwietnia odnotowano już ponad pół tysiąca zachorowań. Trzy osoby zmarły, w dwóch przypadkach wirus kosztował życie dzieci. Nawet Robert F. Kennedy Jr., obecny sekretarz zdrowia USA, który przed objęciem urzędu znany był ze sceptycznej postawy wobec szczepień, dziś musi łagodzić swoje stanowisko i zachęcać do ich przyjęcia.

Niestety, nie tak łatwo cofnąć wpływ lat narracji utożsamiającej obowiązkowe szczepienia z zamachem na wolność człowieka. Powrót groźnej choroby, na którą od lat mamy bezpieczną i skuteczną szczepionkę, to cena, jaką społeczeństwo płaci za polityczną maszynę, która brak zaufania do nauki przerabia na poparcie polityczne. W Teksasie wyjątkowo skutecznie udało się społeczeństwu zaszczepić niechęć do polityk publicznych, przedstawianych wyborcom jako przejaw opresji. Wyrazem tego jest utrzymanie szerokich wyjątków od obowiązkowych szczepień w szkołach (na podstawie przekonań osobistych czy religijnych). W roku szkolnym 2022–2023 ok. 8 proc. dzieci w wieku przedszkolnym miało takie zwolnienia, co stanowiło jeden z najwyższych wskaźników w USA. W związku z tym politycy, w tym obecny gubernator Teksasu Greg Abbott, stają się zakładnikami własnej narracji o konieczności minimalizowania nakazów, nawet w obliczu zagrożenia kryzysem wywołanym chorobą zakaźną. Epidemia odry może wpłynąć na przyszłe wybory w Teksasie. Jeśli liczba zgonów i zachorowań wzrośnie, ekipa gubernatora Abbotta może zostać oskarżona o zbyt łagodne podejście do zagrożenia. Z drugiej strony zbyt ostra reakcja (np. wprowadzenie obowiązkowych szczepień) mogłaby zrazić jego wyborców.

Czy podobne kryzysy wpłyną na choćby częściową korektę kursu obecnej administracji w obszarze medycyny i ochrony zdrowia? Wielu na to liczy, gdyż działania USA destabilizują zastany porządek w globalnych wysiłkach na rzecz zdrowia. Już samo ogłoszenie decyzji o wycofaniu Stanów Zjednoczonych ze Światowej Organizacji Zdrowia poważnie osłabiło tę organizację. Wstrzymanie pomocy zagranicznej (np. przez USAID) to cios w zależne od niej kraje, ale potencjalnie także w zdrowie publiczne w USA. Ograniczając globalną współpracę w walce z chorobami zakaźnymi, Amerykanie zwiększają ryzyko wybuchu kolejnych, groźnych epidemii w rejonach świata zbyt ubogich, by zdołały ograniczyć ich zasięg.

Zarazem administracja obecnego prezydenta publicznie deklaruje chęć „uwolnienia amerykańskiej innowacyjności” w poszukiwaniu nowych metod leczenia.  Obiecuje też dodatkowe wysiłki na rzecz poprawy zdrowia społeczeństwa poprzez inicjatywy jak Make America Healthy Again. Trudno jednak spać spokojnie, gdy równocześnie amerykańskie Narodowe Instytuty Zdrowia (NIH) zamykają w zawrotnym tempie prawie 800 projektów badawczych.  Jak wynika z przeprowadzonej przez portal Nature analizy, wskutek bezprecedensowych cięć wycofano finansowanie przez te instytucje badań na tematy uznane za problematyczne. Należą do nich nie tylko COVID-19, ale także badania nad HIV/AIDS. Zmuszono w ten sposób setki badaczy do zawieszenia lub porzucenia prowadzonych projektów.  Po otrzymaniu powiadomienia, że ich badania „nie realizują już priorytetów agencji”, niektórzy musieli zwolnić swoje zespoły, a nawet zamknąć laboratoria. Z analizy Nature wynika też, że algorytm cięć opierał się prawdopodobnie na słowach kluczach, dobranych zgodnie z głównymi frontami wojen kulturowych. Największą szansę na utratę funduszy miały projekty zawierające wśród słów kluczy frazy takie jak „LGBTQ” czy „sceptycyzm wobec szczepień”.  

Nie jest też pewnie przypadkiem, że największe ubytki finansowania dotknęły akurat instytut badający zdrowie mniejszości i nierówności w zdrowiu. Jakby tego było mało, w lutym 2025 r. ograniczono wysokość tzw. kosztów pośrednich dla grantów NIH do 15 proc., co dla instytucji badawczych może skutkować stratą rzędu nawet 4–5 mld dolarów rocznie. Choć sędzia federalny w marcu 2025 r. tymczasowo zablokował te cięcia, niepewność co do kierunku działania obecnej administracji nadal wpływa na planowanie i projektowanie badań. Doraźne zamrożenie nowych grantów NIH oraz wstrzymanie przeglądów wniosków opóźniło finansowanie projektów. To zahamowało prace nad nowymi terapiami i badaniami klinicznymi, kluczowymi dla postępu w leczeniu wielu chorób, w tym nowotworowych. Również w marcu 2025 r. ogłoszono, że NIH planuje zwolnienie około 1200 pracowników, co stanowi ok. 6 proc. personelu. Jeśli zapowiedzi te zostaną zrealizowane, będzie to dodatkowe osłabienie potencjału agencji.

Ekonomiści i naukowcy ostrzegają, że obecna polityka może zagrozić pozycji USA jako niekwestionowanego dotąd lidera w badaniach biomedycznych. Niestabilność finansowania oraz gwałtowny tryb zmiany kursu nie tylko uderzają w ciągłość aktywności naukowej, ale także osłabiają zainteresowanie naukowców pracą w USA. Tu warto przypomnieć, że siłą amerykańskiego modelu było dotąd przyciąganie „umysłowej siły roboczej” z całego globu. Dziś nie tylko wybitni naukowcy, ale ambitni doktoranci zastanowią się dwa razy, czy warto inwestować w przeprowadzkę do Stanów. Sytuację próbuje wykorzystać Kanada i inni międzynarodowi gracze, zepchnięci wcześniej przez amerykańskiego Wielkiego Brata na boczny tor.

Polityka prezydenta Donalda Trumpa ma też złożony wpływ na dostępność ochrony zdrowia dla samych obywateli USA. Już podczas swojej pierwszej kadencji dążył do zniesienia Affordable Care Act, ustawy wprowadzonej przez Baracka Obamę, która rozszerzyła dostęp do ubezpieczeń zdrowotnych dla milionów Amerykanów, wcześniej de facto wykluczonych z leczenia. Chociaż pełne uchylenie ACA nie powiodło się w Kongresie w 2017 r., administracja Trumpa wprowadziła zmiany, które zmniejszyły dostępność ubezpieczeń, zwłaszcza dla osób o niższych dochodach. Zliberalizowała też zasady dotyczące krótkoterminowych planów ubezpieczeniowych, które są tańsze, ale oferują mniejszy zakres świadczeń i nie muszą obejmować osób z wcześniej zdiagnozowanymi schorzeniami. To zwiększyło dostępność tanich opcji dla zdrowych osób, ale pogorszyło sytuację tych z poważniejszymi potrzebami zdrowotnymi.

W drugiej kadencji kurs prezydenta Trumpa wydaje się jeszcze bardziej radykalny. Z początkiem 2025 r. jego rząd wprowadził cięcia w finansowaniu programów zdrowotnych, takich jak Medicare i Medicaid. Plany redukcji zatrudnienia w agencjach zdrowotnych (np. CDC, FDA) wywołały obawy o osłabienie infrastruktury zdrowia publicznego. Trump kontynuuje też wysiłki na rzecz urynkowienia ochrony zdrowia, co obejmuje ograniczanie regulacji federalnych i wspieranie prywatnych ubezpieczycieli. Słabo udaje się przy tym obiecane obywatelom obniżenie kosztów ubezpieczeń i leków; choć niektóre grupy pacjentów zyskały, to ogólne wydatki na opiekę zdrowotną w USA pozostają najwyższe na świecie, bez proporcjonalnego efektu na zdrowie populacji.

Zmiany w USA wpisują się w szerszy kontekst polityczny, w którym nauka stała się polem ideologicznych sporów, a nawet została przez nie zdominowana. Taki stan rzeczy stanowi zagrożenie dla postępu w medycynie, może też zwiastować pojawienie się nowego lidera w biotechnologicznym wyścigu. Dla samych Amerykanów nie jest to dobra wiadomość; nie dość, że ich kraj traci do niedawna niekwestionowaną pozycję hegemona, to rosną obawy o zdolność ich mocno niewydolnego systemu zdrowia do radzenia sobie z tak licznymi kryzysami jednocześnie.

Źródła

  1. https://www.nature.com/articles/d41586-025-01099-8
  2. https://www.oncology-central.com/what-do-trumps-nih-restrictions-mean-for-cancer-research/
  3. https://www.dshs.texas.gov/news-alerts/measles-outbreak-2025
Maria Libura

Autor: Maria Libura

Treści autora ⟶

Nasza strona wykorzystuje pliki cookies. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, zgodę na ich użycie, oraz akceptację Polityki Prywatności.