Logowanie do profilu lekarza

Przez login.gov

powódź

fot. Sveta K/Pexels

Dzień świstaka

Autor: Maria Libura

Czy tragiczna powódź z września tego roku nauczy czegoś system ochrony zdrowia? Można śmiało obstawiać, że… niewiele. „Zaniedbaj, spanikuj, powtórz” – ta ironiczna fraza, opisująca cykle zainteresowania zdrowiem publicznym i bezpieczeństwem zdrowotnym, dobrze oddaje przyjętą obecnie logikę, która stawia na piedestale krótkoterminowe kalkulacje ekonomiczne. Ta właśnie logika sprawiła, że mamy dziś placówki medyczne, które ucierpiały w powodzi stulecia z 1997 r., a w 2024 ich los się powtórzył. Trzeba to zmienić.

Budowanie bezpieczeństwa zdrowotnego wymaga nielubianej przez menedżerów po bieda-MBA nadmiarowości, przygotowania nie tylko na rutynowe, codzienne działania, ale i na mniej prawdopodobne lub rzadsze wydarzenia. W ochronie zdrowia potrzebujemy odpowiedników zbiorników retencyjnych, tam i wałów, by sprostać poważnym zagrożeniom, kiedy nadejdą.

Dotyczy to zresztą nie tylko przygotowania na katastrofy naturalne. Programy szczepień ochronnych zyskują na zainteresowaniu, gdy wybucha epidemia albo przynajmniej pojawia się ognisko groźnej w skutkach choroby. Zgon półtorarocznej uczestniczki ospa party w okolicach Warszawy przyczynił się do nagłego wzrostu zainteresowania szczepionką przeciwko ospie wietrznej. Straszna śmierć w pożarze uczestników zabawy w escape roomie w Koszalinie wywołała gorące dyskusje o poziomie przestrzegania przepisów przeciwpożarowych w naszym kraju. Pandemia COVID-19 skierowała naszą uwagę na stan szpitali i konieczność koordynacji ich działania. Potrzeba naprawdę spektakularnych katastrof, by bezpieczeństwo zdrowotne populacji przyciągnęło zainteresowanie mediów i skłoniło polityków do działania. Pojawia się wówczas „okno możliwości” na wprowadzenie zmian. Niestety na krótko, dopóki inne, bieżące tematy nie zepchną w niepamięć wspomnień tragicznych wydarzeń.

W przypadku ostatniej powodzi to „okno” ledwie się uchyliło. Przez chwilę media zajęły się problemem remontowania najważniejszych dla zdrowia ludzi placówek, takich jak szpitale, zamiast przeniesienia ich w inne, bezpieczniejsze miejsce. Przecież szpital na terenie zalewowym to nie tylko bezpośrednie zagrożenie zdrowia i życia przebywających w nim pacjentów i personelu medycznego, ale także odcięcie w razie powodzi miejscowej ludności od szybkiej pomocy medycznej, której podczas katastrofy potrzebuje wielu poszkodowanych. Dotknięte falą powodziową oddziały nie tylko nie są w stanie jej udzielić, ale same stają się „problemem do rozwiązania” dla służb organizujących ewakuację z danego terenu.

Szczęściem w nieszczęściu, pamięć o pandemii była na tyle świeża, by np. w Nysie wojsko zorganizowało w ciągu doby szpital polowy po ewakuacji podtopionej placówki. W połowie października tamtejsza prasa podała zaś informację, że starosta uzyskał zielone światło od minister zdrowia na postawienie nowego budynku w innym miejscu, niezagrożonym powodzią, na górce za miastem. Lektura tych doniesień nie pozostawia jednak złudzeń co do ulotności pamięci o dramatycznych wydarzeniach – dziennikarze odnotowują wysoki koszt wzniesienia nowego budynku, a także spory wokół zakresu świadczeń (!), jakich w przyszłości miałby ten szpital udzielać. Tymczasem placówka w Nysie ucierpiała w powodzi już dwa razy (w lipcu 1997 r. i we wrześniu 2024), ponosząc ogromne straty. We wrześniu tego roku woda zdewastowała m.in.: oddział ratunkowy, laboratorium analityczne, pracownię tomografii komputerowej, rezonansu magnetycznego i diagnostyki obrazowej.

Dyrektor szpitala oszacował wstępnie skalę zniszczeń na 50 mln zł. A przecież wyrządzone powodzią szkody nie ograniczają się do zniszczonego sprzętu i infrastruktury placówek medycznych. Dotyczą też zdrowia pacjentów, tych, których trzeba było w trybie pilnym przetransportować do sąsiednich szpitali, oraz innych, którym w zaistniałych warunkach trudno było udzielić pomocy w odpowiednim czasie. Pozostaje mieć nadzieję, że tym razem władzom samorządowym uda się przerwać mantrę o „krótkoterminowej optymalizacji kosztów” nie tylko argumentami ekonomicznymi, ale przede wszystkim odwołaniem do podstawowego celu istnienia szpitala, jakim jest zapewnienie bezpieczeństwa zdrowotnego mieszkańców. Tym bardziej że zmiany klimatu każą nam już zrewidować przekonanie o katastrofach naturalnych jako rzadkich anomaliach.

Znamienne jest, jak bardzo polskie dyskusje o skutkach powodzi skupiają się na „tu i teraz”. Słyszymy wiele o szkodach majątkowych. Przez chwilę tematem politycznych potyczek w mediach społecznościowych były szacunkowe liczby nagłych zgonów bezpośrednio związanych z powodzią. Tymczasem wiemy z badań przeprowadzonych na świecie, że powódź ciągnie za sobą długi „ogon” negatywnych skutków dla zdrowia. Nie chodzi jedynie o utonięcia, upadki, zagrożenie tężcem, zakażeniami pokarmowymi i innymi chorobami zakaźnymi kojarzonymi z tą klęską żywiołową. Przykładowo dr Kai Chen z zespołem wykazał w badaniu opublikowanym na łamach „Nature Water” (Association of flooding exposure with cause-specific mortality in North Carolina, United States, J. Ban, C. Sutton, Y. Ma, et al., „Nature Water” 1/2023, 1027–1034), że powódź wpływa na wzrost ryzyka wielu chorób niezakaźnych.

Powrót do wilgotnych mieszkań może np. wywołać choroby układu oddechowego, w tym alergie spowodowane kontaktem z pleśnią. Stres silnie wpływa na osoby młodsze, u których wzrasta ryzyko zaburzeń psychicznych. Osoby starsze i przewlekle chore muszą się mierzyć ze skutkami przerw w stosowaniu leków oraz przejściowym brakiem dostępu do opieki medycznej. Zarówno powodzianom, jak i niosącym pomoc pracownikom różnych służb grozi rozwój PTSD (Post-traumatic stress disorder following disasters: a systematic review, Y. Neria, A. Nandi, S. Galea, „Psychological Medicine” 4(38)/2008, 467–480).

Obszary objęte powodzią wymagają wieloletniej strategii wsparcia, która obejmie pomoc materialną i specjalne programy zdrowotne pomyślane tak, by ograniczyć bliższe i dalsze następstwa kataklizmu dla mieszkańców. Nade wszystko jednak potrzebujemy przestawić się z trybu „jakoś to będzie” na myślenie o ochronie zdrowia jako krytycznej infrastrukturze państwa, gotowej do działania i na co dzień, i w trybie awaryjnym. W innym przypadku będziemy powtarzać stare błędy podczas kolejnych katastrof.

Maria Libura

Autor: Maria Libura

Treści autora ⟶

Nasza strona wykorzystuje pliki cookies. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, zgodę na ich użycie, oraz akceptację Polityki Prywatności.