Nie masz konta? Zarejestruj się
fot. Niepoddawajsie.pl Luk / Pexels
Autor: Małgorzata Solecka
Na początku października rozpoczęły się rozmowy resortów zdrowia i finansów na temat dodatkowych środków, jakie muszą trafić do Narodowego Funduszu Zdrowia, by ten mógł domknąć plan finansowy na 2025 r. Brakuje, wg szacunków samego Funduszu, 14 mld zł.
Była to jedna z kluczowych informacji, jakie usłyszeli dziennikarze podczas pierwszego spotkania z minister zdrowia Jolantą Sobierańską-Grendą. – Najważniejszym priorytetem Ministerstwa Zdrowia jest i będzie zrównoważenie finansów systemu ochrony zdrowia – powiedziała szefowa resortu. Zrównoważenie będzie zadaniem ekstremalnie trudnym: mimo już znacząco wyższej dotacji podmiotowej z budżetu (plan – 18 mld zł, do tej pory budżet przekazał ponad 27 mld zł) ciągle brakuje kilkunastu miliardów złotych, bez których NFZ nie będzie mógł m.in. rozliczyć się ze szpitalami za nadwykonania świadczeń nielimitowanych z pierwszego półrocza 2025 r. (chodzi przede wszystkim o trzeci kwartał). Co więcej, w największych oddziałach Funduszu – na Śląsku i Mazowszu – brakuje środków na umowy kontraktowe na czwarty kwartał.
Czy w napiętym budżecie państwa znajdą się środki, których brakuje Funduszowi? Minister finansów Andrzej Domański deklaruje, że dodatkowe pieniądze na zdrowie popłyną – choć nie wiadomo, w jakiej wysokości. Problemem jest jednak to, że przy obecnym stanie prawnym nierównowaga finansowa będzie się tylko pogłębiać. Luka między szacowanymi kosztami sfinansowania świadczeń zdrowotnych na obecnym poziomie w 2026 r. a projektem planu finansowego (nie jest podpisany) na przyszły rok wynosi 23 mld zł. I, mówiąc kolokwialnie, jest to „najmniejszy wymiar kary”. Pieniędzy będzie potrzeba prawdopodobnie znacząco więcej. Chyba że… Chyba że zostanie, na przykład, zmieniona ustawa o wynagrodzeniach minimalnych i – szerzej – przycięte zostaną koszty systemu. – Nie zdajemy sobie sprawy z powagi sytuacji. Bez wprowadzenia zmian obecny system staje się niemożliwy do utrzymania i zbilansowania – mówił podczas konferencji „Wizja zdrowia. Diagnoza i przyszłość” wiceprezes NFZ Jakub Szulc. – Przy obecnym poziomie przychodów i kosztów zbilansowanie budżetu Narodowego Funduszu Zdrowia jest niemożliwe – mówił Jakub Szulc. – Wszyscy powinniśmy wziąć odpowiedzialność. Przyczyny kryzysu są znane i dyskutowane przynajmniej od półtora roku.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że choć płatnik widzi problem po stronie przychodowej, z przyczyn politycznych kładzie nacisk przede wszystkim na zmiany po stronie kosztowej. Bo znacząca rewolucja po stronie przychodowej – choć pożądana – wydaje się poza zasięgiem. Premier Donald Tusk w praktyce wyklucza jakiekolwiek rozmowy i decyzje dotyczące podniesienia składki zdrowotnej, można być pewnym, że dotyczy to nie tylko wysokości składki (9 proc.), jak i szczególnych rozwiązań dla konkretnych grup (problemem od lat jest wysokość składki zdrowotnej odprowadzanej choćby przez rolników). Ruchy zwiększające przychody z tzw. sin taxes (akcyza, opłata cukrowa) po pierwsze – nie wpłynęłyby w tak znaczący sposób na budżet Funduszu, po drugie – wątpliwa jest ich akceptacja przez rząd (zwłaszcza bliżej wyborów), a niemal pewne – zawetowanie przez prezydenta (Karol Nawrocki zresztą to już zapowiedział). Efekt? Nakłady na zdrowie w Polsce są na szarym końcu wśród krajów UE i blisko końca stawki OECD, mimo że z dużym zadęciem szczycimy się wejściem do grona 20 największych gospodarek świata i chwalimy dynamicznym wzrostem gospodarczym. Ochrona zdrowia przegrywa w tej chwili nie tylko z transferami socjalnymi, ale przede wszystkim – co znacząco trudniej kwestionować – z wydatkami na obronność. I musi liczyć na zrozumienie ministra finansów, który jednak stawia ciężkie warunki.
Najważniejszym jest przeprowadzenie zmian w ustawie o wynagrodzeniach minimalnych pracowników ochrony zdrowia. Z tego, co w MZ usłyszeli dziennikarze, wynika, że rozmowy w ramach Zespołu Trójstronnego ds. Ochrony Zdrowia ruszą, gdy resorty zdrowia i finansów porozumieją się w kwestii finansów i zakresu zmian w ustawie. Wtedy resort zdrowia przedstawi uzgodnioną propozycję partnerom społecznym. Na stole leży m.in. propozycja (oczekiwanie strony społecznej, jak mówiła wiceminister Katarzyna Kęcka, odpowiedzialna za dialog społeczny) wprowadzenia maksymalnego pułapu wynagrodzeń w publicznym systemie. To może być warunek uzyskania zgody związków zawodowych na jakiekolwiek zmiany w zasadach ustalania wynagrodzeń minimalnych.