Logowanie do profilu lekarza

Przez login.gov

Jurek Owsiak

fot. Lucyna Lewandowska

Misja: pomaganie

Autor: Aleksandra Sokalska

Pomaganie wydaje się proste – wspierasz i dajesz innym to, czego potrzebują. Chyba że z pomagania robi się ogromna machina, tak jak w przypadku Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Wówczas potrzebna jest współpraca. Z lekarzami, szpitalami układa się świetnie – dzwonią, konsultują, podpowiadają. Nie można tego powiedzieć o Ministerstwie Zdrowia. Ono zwykle milczy, niezainteresowane. O kulisy pomagania pytam Jurka Owsiaka, prezesa Zarządu Fundacji WOŚP.

Lekarze i WOŚP mają wspólny cel: pomagać w odzyskaniu zdrowia. Orkiestra współpracuje z wieloma lekarzami. Na czym polega ta współpraca?

Przede wszystkim na słuchaniu tego, jakie mają potrzeby. Dzięki temu jesteśmy w stanie wyłonić cel kolejnego Finału WOŚP. Zanim jednak zdecydujemy, dla kogo będziemy grali, najpierw spotyka się Zarząd WOŚP, do którego należy dwóch lekarzy, współzałożycieli Fundacji – prof. Bohdan Maruszewski i prof. Piotr Burczyński – a także ja i moja żona Lidia Niedźwiedzka-Owsiak, która kieruje naszym działem medycznym. Dyskutujemy o tym, jak pracują urządzenia kupione przez Fundację WOŚP, czy są w pełni wykorzystane, czy istnieją jakieś dodatkowe potrzeby. Następnie rozmawiamy z lekarzami, których zawsze zachęcamy do aktywności, prosimy, żeby przekazywali nam swoje sugestie, zwracali uwagę na braki i dziedziny, którymi należy się zająć.

Jurek Owsiak i Aleksandra Sokalska

Jurek Owsiak i Aleksandra Sokalska / fot. K. Stępniewska

I lekarze dzwonią, rozmawiają?

Dzwonią i to często. Czasem pytają o sprzęt, którego na razie nie mamy w planach zakupowych. Ale to nie znaczy, że te prośby przepadają. Gromadzimy je wszystkie w swojej bazie, bo zdarza się, że po roku czy kilku latach celem Finału WOŚP lub naszego konkretnego programu staje się właśnie kupno takiego sprzętu. Wtedy odzywamy się do szpitali, które o niego wnioskowały, dopytujemy się, ustalamy i kupujemy.

Współpraca z lekarzami jest naprawdę niezbędna. Właśnie dzięki niej ponad 30 lat temu dowiedzieliśmy się od wybitnej neonatolożki, nieżyjącej już prof. Elżbiety Gajewskiej, że wcześniaki i noworodki można ratować, używając nieinwazyjnego urządzenia do wspomagania oddechu Infant Flow. To pani profesor namówiła nas, by takie urządzenia wprowadzić do wszystkich szpitali noworodkowych i oddziałów intensywnej terapii. Najpierw pojawiły się w szpitalach o III stopniu referencyjności, w tej chwili są już nawet w szpitalach o I stopniu.

Właśnie lekarze zwrócili nam uwagę na problem kobiet ciężarnych z cukrzycą, które dzięki zakupowi przez Fundację WOŚP pomp insulinowych mogą bezpiecznie donosić ciążę i urodzić zdrowe dziecko. Lekarze podnosili też niezwykle istotny temat otyłości wśród dzieci, co zaowocowało np. kupnem urządzeń do nowoczesnego ośrodka rehabilitacji w wodzie. Dzieci otyłe w takiej słonej wodzie chodzą, jeżdżą na rowerach, wykonują masę ćwiczeń, by pozbyć się nadmiaru kilogramów.

Wracając do aktualnego Finału WOŚP: dzięki rozmowom z lekarzami, m.in. z prof. Wojciechem Młynarskim, usłyszeliśmy o tym, że dziecięca onkologia ponownie wymaga wsparcia. Na ten cel zbieraliśmy pieniądze już wielokrotnie, ale ostatni raz 10 lat temu. A dla medycyny 10 lat to jak lata świetlne, kawał czasu, w którym powstają nowe metody leczenia i nowe urządzenia wspomagające terapię. Dlatego celem 33. Finału została onkologia i hematologia dziecięca. Jeszcze trzy miesiące temu mieliśmy w planach inny cel, ale po rozmowach z lekarzami postanowiliśmy go zmienić.

Zdradzisz, jaki to był cel?

Nie, ale powiem, że go nie odpuścimy. Wierzymy, że uda nam się go zrealizować w formie podobnej do naszych programów medycznych. Chcemy zrobić to pilotażowo, jeśli się uda, pociągniemy dalej temat. Na razie tyle mogę ujawnić.

Słuchacie głosów lekarzy, ale nie tylko lekarze do was dzwonią.

Tak, wsłuchujemy się także w głosy pacjentów. Przykładem są fotele i leżanki, które Fundacja WOŚP kupiła do szpitali, by rodzice chorych dzieci nie musieli spać na podłodze lub krześle. Do tej pory kupiliśmy ich ponad 5 tys., teraz kupujemy kolejne. Rozwiązały problem nierozwiązywalny przez dziesięciolecia. A o problemie braku miejsca dla rodzica w szpitalu dowiedzieliśmy się z social mediów. Jedna z mam na Facebooku napisała, że nie ma gdzie odpocząć w szpitalu, a przecież chce być przy swoim chorym dziecku, nie chce go w tej chorobie opuszczać. Pierwsze leżanki były kupowane za granicą, obecnie mamy już polską firmę, która je produkuje. Są niezwykle przytulne, przypominają domowy fotel. To ważne, bo komfort, jaki dają, pozwala lepiej wypocząć, a obecność rodzica ułatwia dziecku powrót do zdrowia.

Zakup leżanek wydaje się dość prosty w porównaniu z nabyciem specjalistycznego sprzętu. Jak szacujecie potrzeby szpitali i na jakiej podstawie dokonujecie tak poważnych zakupów?

Najpierw diagnozujemy, jakie szpitale będą potrzebowały pomocy w ramach Finału WOŚP. Następnie piszemy do nich z pytaniem, jakie mają zapotrzebowanie w tym zakresie. Zwykle otrzymujemy odpowiedź w formie długiej listy, na której znajduje się dosłownie wszystko: karetka, biurko, aparatura, komputery… Wszystkie listy analizują nasi eksperci, którzy sprawdzają, jakie potrzeby powtarzają się najczęściej. Wówczas wiemy, jakiego sprzętu najbardziej brakuje. I taki kupujemy, przy czym nie robimy zakupów drobnych, w stylu instrumentarium. Kupujemy wyłącznie nowoczesny, bardzo specjalistyczny i bardzo drogi sprzęt, ale zawsze pytamy szpitale, czy będzie dla nich odpowiedni. Staramy się także wybierać urządzenia dostosowane do tych, które już w danym szpitalu funkcjonują, by były kompatybilne i jak najlepiej spełniały swoją rolę.

Jak przebiega wybór konkretnego sprzętu? Co decyduje o tym, że kupujecie aparat firmy X, a nie Y?

W Polsce zamówienia publiczne mogą być korupcjogenne. Są mocno niedoskonałe, bo firmy zgłaszające się do przetargu wypełniają ankietę, która zawiera bardzo ważne pytanie o cenę, a cena ma najwięcej punktów. Wiele firm, by tylko wygrać, podaje cenę tak niską, że aż absurdalną. A przecież np. wybudowanie autostrady za symboliczne 5 zł jest po prostu niemożliwe. Jak kupujesz coś bardzo tanio, kupujesz dwa razy. W związku z tym my robimy Konkurs Ofert. Jego regulamin stworzyliśmy sami, w oparciu o nasze doświadczenia. Jeśli chcemy kupić np. rentgen, specjaliści przygotowują nam dokładną specyfikację. Następnie zgłaszają się do nas firmy, z którymi spotykamy się w jednej sali. Na takim spotkaniu jest zwykle około 30 osób: eksperci w dziedzinie, której zakup sprzętu dotyczy, ludzie z Fundacji WOŚP, notariusz, który wszystko spisuje. Jest także kamera, która wszystko nagrywa. Producenci podczas takiego spotkania przedstawiają swoje urządzenia, nasi eksperci, którzy są praktykami, pytają o najdrobniejsze szczegóły. Przedsiębiorcy oczywiście podają też cenę, ale nie jest ona najważniejsza. Po zapoznaniu się z ofertami dyskutujemy, który sprzęt wybrać. I jeśli eksperci wskażą urządzenie najdroższe, bo uważają, że jest bezkonkurencyjnie najlepsze, nie ma powodu, by takiego urządzenia nie kupić. Oczywiście, negocjujemy jeszcze ceny i zwykle firmy idą na ustępstwa. Zawsze też kupujemy sprzęt z minimum trzyletnią gwarancją, a producent musi dołożyć do urządzenia materiały zużywalne na trzy miesiące lub pół roku, za które już nie płacimy. Tak skonstruowany Konkurs Ofert jest transparentny, czego dowodem są gratulacje dla wygranej firmy od tych, które przegrały. Kupiony w ten sposób sprzęt przekazujemy konkretnemu szpitalowi, a dyrektor placówki podpisuje zgodę na przyjęcie urządzeń, bo to on bierze odpowiedzialność za ich używanie.

Ile szpitali otrzymało już sprzęt kupiony przez Fundację WOŚP?

Około 650. Na pewno wszystkie, które leczą dzieci, ale nie tylko. Celem ostatnich zbiórek było wsparcie walki z sepsą i leczenia płuc po pandemii, graliśmy więc dla wszystkich – i dużych, i małych. Pięć Finałów WOŚP miało także za cel wspierać m.in. geriatrię. Łatwiej chyba powiedzieć, ile szpitali takiego sprzętu nie ma. Pewnie nie ma naszego sprzętu w szpitalach wysokospecjalistycznych dla dorosłych, np. w Aninie.

Działacie ponad 30 lat, niemal każda zbiórka kończy się pobiciem rekordu z roku poprzedniego, a końca potrzeb nie widać. Z czego to twoim zdaniem wynika? Czy z tego, że medycyna stale się rozwija i potrzebne są coraz nowocześniejsze urządzenia? Czy może Ministerstwo Zdrowia korzysta na tym, że może liczyć na was?

W pewnym sensie rzeczywiście tak jest, że liczy się na WOŚP. Ale musimy pamiętać, że MZ czy NFZ mają zdecydowanie więcej zadań. Muszą zadbać i o personel, i o odpowiednie ścieżki leczenia, i łatać dziury w finansach, bo np. procedury zostały źle wycenione. Fundacja nie musi się rozdrabniać na wiele zadań, ma komfort wyboru celu i może się skupić na konkretnym działaniu.

A jeśli chodzi o Ministerstwo Zdrowia, ktoś powinien wreszcie mieć odwagę, by powiedzieć wprost: – Jeśli chcemy być spokojni o zdrowie Polaków, to w budżecie powinno się znaleźć tyle i tyle bilionów złotych. Tylko że w polityce to tak nie działa, politycy „wachlują” pieniędzmi w zależności od sytuacji społecznej. Głośno mówią o funduszach przyznanych na jakiś cel, a przemilczają sytuacje, w których pieniądze są zabierane. Postępują tak, niezależnie od tego, jaką część sceny politycznej reprezentują. Dlatego nie byłbym w stanie powiedzieć, który minister był/jest lepszy lub gorszy. Z prawie żadnym nie mamy kontaktu. Interesował się nami prof. Ryszard Jacek Żochowski, który był ministrem jeszcze w zeszłym wieku. Po jednym z Finałów WOŚP korespondowaliśmy ze sobą – on ze szpitala, bo był już bardzo chory. Obiecał, że skoro kupimy rentgeny jezdne, ministerstwo kupi stacjonarne. Słowa dotrzymał. Drugim ministrem, który nam pomógł – w kontekście przesiewowych badań słuchu noworodków – był Marek Balicki. Wiedzieliśmy, że badania są potrzebne, chcieliśmy je robić, ale obawialiśmy się, że jeśli nie będą obligatoryjne, nie przyniosą pożądanego efektu. Wówczas Marek Balicki przesiewowe badanie słuchu wpisał na listę badań obowiązkowych.

Kolejni ministrowie już się nami nie zajmowali, a przecież gdybyśmy działali razem, w porozumieniu, moglibyśmy dużo więcej zrobić i nasze działania planować. Przykładowo, do niedawna zdiagnozowanie sepsy trwało 72 godz. Kupiliśmy urządzenia, które robią to w 4 godz. 40 min. Z trzech dni oczekiwania na wyniki zrobiło się więc kilka godzin. Tyle że materiały do tych urządzeń są zdecydowanie droższe niż stosowane dotychczas. Gdyby ministerstwo współdziałało z nami, mogłoby zapewnić pieniądze na zakup tych droższych materiałów, zmieniając procedury. Ale nie współdziała i szpitale muszą borykać się same z wyższymi kosztami. Dlatego chcielibyśmy, by ktoś z nami w końcu zaczął rozmawiać. Takie rozmowy mogłyby zaowocować systemowym postępowaniem, choćby w sferze przeciwdziałania otyłości, która jest zmorą polskich dzieci.

Brak rozmów oczywiście nie oznacza, że się poddajemy, bo tam, gdzie jesteśmy w stanie coś sami zdziałać, działamy. Takim naszym sukcesem jest program „Ratujemy i uczymy ratować”, który prowadzimy w szkołach. Jego celem jest nauczenie dzieci udzielania pierwszej pomocy. Umiejętności absolutnie obowiązkowej! Jednak przez wiele lat przystąpienie do programu przez szkoły było dobrowolne, czyli zależało od tego, czy znajdą się nauczyciele chętni do poprowadzenia zajęć. WOŚP zapewniała takim nauczycielom szkolenia, zapewniała sprzęt szkołom, ale ktoś musiał te lekcje regularnie prowadzić. Program działa od 2006 r., ale dopiero od tego roku szkolnego, czyli po niemal 20 latach, decyzją ministerstwa zajęcia z udzielania pierwszej pomocy stały się dla uczniów obowiązkowe.

Nie możecie liczyć na ministerstwo, ale możecie na lekarzy. Czy jest coś, co chciałbyś im przekazać?

Może nie do końca lekarzom, bardziej wykładowcom akademii medycznych. Powinni uczyć studentów, jak rozmawiać z pacjentem. Jednym słowem, powinni uczyć empatii.

Lekarze wybierają nie tylko zawód, wybierają życie, wybierają przesłanie. Można powiedzieć, że zdobywając ogromną wiedzę o człowieku, jego ciele i duszy, nabierają boskich umiejętności, bo potrafią ratować zdrowie i życie. A ponieważ mają takie prawo i kompetencje, mają też obowiązek empatii. Ten zawód potrzebuje jej naprawdę dużo. Dzięki empatii lekarz jest nie tylko specjalistą, ale po prostu fantastycznym lekarzem z powołania, który dla pacjenta często staje się niemal bogiem.

Aleksandra Sokalska

Autor: Aleksandra Sokalska

Treści autora ⟶

Nasza strona wykorzystuje pliki cookies. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, zgodę na ich użycie, oraz akceptację Polityki Prywatności.