Logowanie do profilu lekarza

Przez login.gov

napaści na ratowników medycznych

fot. Mathurin NAPOLY / matnapo / Unsplash

Na ratunek ratownikom

Autor: Maria Libura

Informacje o brutalnych atakach na ratowników medycznych – jedną z najbardziej zagrożonych grup zawodowych w systemie ochrony zdrowia – pojawiają się w mediach na krótko, po czym giną w natłoku innych newsów. Politycy w takich sytuacjach ograniczają się do symbolicznych gestów przed kamerami. Czasem uciekają się wręcz do bagatelizujących problem wypowiedzi w rodzaju: „ratownik był już w wieku emerytalnym”.

Częściej jednak wyrażają współczucie i obiecują zaostrzenie kar dla agresorów. Słoniem w salonie, o którym wszyscy wiedzą, ale wolą go dyskretnie omijać, jest dramatyczny stan prewencji i leczenia uzależnień. Tymczasem z badań światowych wynika, że najczęściej ataków na załogi ratownictwa dopuszczają się osoby uzależnione od substancji psychoaktywnych, w tym alkoholu.

Wiceminister zdrowia Marek Kos przedstawił w Sejmie 6 lutego statystyki dotyczące ataków na zespoły ratownictwa medycznego, które tylko w 2024 r., jak podaje Rynek Zdrowia, same wzywały pomocy aż 3080 razy. Jego wystąpienie było odpowiedzią na tragiczne wydarzenia, w wyniku których m.in. śmierć poniósł 64-letni ratownik. Rozważane jest obecnie zaopatrzenie zespołów w kamerki i skuteczniejsze egzekwowanie przepisów, które teoretycznie chronią ratowników. Już dziś za czynną napaść na ratownika grozi kara od roku do 10 lat, a w przypadku wystąpienia ciężkiego uszczerbku na zdrowiu –nawet od dwóch do 15 lat pozbawienia wolności. Same kary przynoszą, jak widać, ograniczony skutek.

Zjawisko agresji wobec niosących pomoc ma bowiem głębsze przyczyny, o których politycy mówią mniej chętnie. Wśród nich na plan pierwszy wysuwa się skala uzależnień od alkoholu i innych substancji psychoaktywnych. Ratownicy medyczni w poszczególnych miastach i regionach niemal z dokładnością zegarka potrafią wskazać, kiedy zostaną wezwani pod określone adresy. Nie wynika to ze zdolności jasnowidzenia; po prostu wiedzą, gdzie i kiedy najczęściej dochodzi do regularnych interwencji wobec osób znajdujących się pod wpływem różnego rodzaju środków.

Nie jest tajemnicą, że najczęstszymi przyczynami niebezpiecznych ataków na ratowników i pracowników szpitalnych oddziałów ratunkowych są zaburzenia zdrowia psychicznego, w tym uzależnienia. W warunkach ostrego zatrucia i zaburzonej percepcji osoba potrzebująca pomocy może utracić nad sobą kontrolę i zachowywać się agresywnie. Długotrwałe i niekontrolowane spożywanie alkoholu lub innych środków psychoaktywnych to nie tylko kwestia stanu zdrowia psychicznego i fizycznego osoby uzależnionej, ale także ryzyko dla otoczenia, w tym dla służb ratunkowych – wskazuje w raporcie Światowa Organizacja Zdrowia (WHO 2018). W przypadku osób uzależnionych efekt odstraszający podwyższonych wymiarów kar będzie mieć ograniczone znaczenie. Prawdziwym wyzwaniem pozostaje niewydolny system leczenia uzależnień, który w sposób kontrproduktywny przerzuca koszty na szpitalne oddziały ratunkowe i załogi ratownictwa medycznego właśnie. Tu nie wolno odmówić pomocy, więc pozorna oszczędność państwa w zakresie zdrowia psychicznego wraca jako potężny koszt na innym odcinku systemu ochrony zdrowia.

Paradoksalnie, zamiast zająć się reformą systemu prewencji i leczenia uzależnień, który utkwił w XIX-wiecznej Polsce,  system ochrony zdrowia woli grać tu w swoją ulubioną grę – spychanie odpowiedzialności na „najsłabsze ogniwo”. Uzależnieni mają wegetować, jeśli nie stać ich na prywatny odwyk, a w razie kłopotów oni lub bliscy, czasem przypadkowi przechodnie – dzwonią po zespoły ratownictwa. Te, co do zasady, nie są zdolne do udzielenia skutecznej pomocy ludziom potrzebującym nie tylko detoksu w warunkach szpitalnych, ale przede wszystkim wielomiesięcznej terapii. W rezultacie narzucamy ratownikom obowiązek gaszenia pożarów, choć wiadomo, że podpalacz grasuje gdzie indziej. Jednocześnie państwo bardzo się stara, by działaniami doraźnymi zamaskować swą nieudolność. Organizowane są konferencje w Sejmie i senackie debaty, jednak propozycje tak proste, jak zakaz sprzedaży alkoholu na stacjach benzynowych, okazują się niewykonalne, bo „nadmierna ingerencja w wolność gospodarczą” przegrywa ze zdrowiem ludzi.

Oczywiście, problem agresji wobec służb medycznych nie dotyczy wyłącznie osób uzależnionych. Pewien procent takich zdarzeń jest wynikiem ogólnego wzrostu frustracji i braku zaufania do instytucji publicznych, w tym do systemu opieki zdrowotnej. Jednak tam, gdzie do przemocy dochodzi z powodu uzależnienia, szczególnie rażące jest bagatelizowanie realnych działań profilaktyczno-leczniczych. Nie leczymy chorych, nie wprowadzamy restrykcyjnych regulacji, by zapobiegać uzależnieniom, a gdy dojdzie do tragedii, oburzamy się przez moment, choć to oburzenie niewiele zmienia.

Kolejnym istotnym elementem układanki jest sam system ratownictwa medycznego. Jeszcze poprzedni rząd włączył go w obszar finansowania przez Narodowy Fundusz Zdrowia, sprowadzając w dużej mierze do roli kolejnego „świadczeniodawcy”. Tymczasem w kontekście zagrożeń XXI w. – w tym potencjalnych konfliktów zbrojnych, katastrof naturalnych czy epidemii – system ratownictwa medycznego powinien być traktowany jako kluczowa infrastruktura, działająca w ścisłym powiązaniu z obroną cywilną. Niedofinansowanie ratownictwa medycznego to przejaw krótkowzroczności. Stabilny budżet dla ratownictwa medycznego, niezależny od bieżących zawirowań politycznych i presji na optymalizację kosztów, to element bezpieczeństwa państwa.

Aby ograniczyć ryzyko brutalnych ataków na ratowników, potrzebne są wielopoziomowe działania. Po pierwsze – dostępna dla zwykłego pacjenta sieć ośrodków leczenia i prewencji uzależnień. Po drugie, realne ograniczenie dostępności substancji psychoaktywnych. Po trzecie – wzmocnienie systemu ratownictwa medycznego, który nie może być postrzegany jako „kolejny usługodawca z kontraktem” z NFZ, ale jako strategiczna infrastruktura służąca obronności i bezpieczeństwu publicznemu. Dlatego też cała uwaga nie może skupiać się wyłącznie na potępieniu przemocy w odpowiedzi na konkretne, brutalne ataki, ale na wypracowaniu trwałych rozwiązań: skutecznego leczenia uzależnień i terapii dla osób w kryzysie, systemowe zmiany finansowania ratownictwa i podniesienie prestiżu tego zawodu.

Niestety, w Polsce panuje fałszywe poczucie bezpieczeństwa – jesteśmy przekonani, że poważne kryzysy społeczne czy klimatyczne to „coś, co zdarza się gdzieś daleko”, a w najlepszym razie, że są one problemem sezonowym, którym można zająć się przy okazji. Jednocześnie ignorujemy wyraźne sygnały świadczące o tym, że współczesny świat jest coraz mniej przewidywalny, a liczba sytuacji wymagających natychmiastowej reakcji rośnie. W ostatecznym rozrachunku chodzi przecież o nasze wspólne bezpieczeństwo i dobrostan. Jeśli nie zadbamy o służby, które ratują nasze życie, to w sytuacji realnego zagrożenia pozostaniemy bezradni. Podobnie, jeżeli nie pomożemy uzależnionym popadającym w spiralę biedy i nałogu, nie rozwiążemy problemu agresji wobec ratowników i pracowników SOR.

Bibliografia

  1. World Health Organization (WHO). Global status report on alcohol and health. Geneva: WHO, 2018.

  2. Association of Ambulance Chief Executives, Violence, Aggresion and Abuse
  3. rynekzdrowia.pl, Ratownicy ponad 3 tysiące razy sami wzywali pomocy. O agresji pacjentów w Sejmie
  4. European Monitoring Centre for Drugs and Drug Addiction (EMCDDA). European Drug Report. Lisbon: EMCDDA, 2020
  5. Mausz J., Johnston M., Arseneau-Bruneau D., Batt A.M. & Donnelly E.A. (2023). Prevalence and Characteristics of Violence against Paramedics in a Single Canadian Site. International journal of environmental research and public health20(17), 6644. https://doi.org/10.3390/ijerph20176644

Maria Libura

Autor: Maria Libura

Treści autora ⟶

Nasza strona wykorzystuje pliki cookies. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, zgodę na ich użycie, oraz akceptację Polityki Prywatności.