Nie masz konta? Zarejestruj się
Fot. Bernd Schray/Pixabay
Autor: Maria Libura
Święta w szpitalu w zbiorowej wyobraźni są symbolem samotności i opuszczenia. Szczególnie dotyczy to Bożego Narodzenia, które kojarzy się z rodzinnymi rozmowami przy suto zastawionym stole, w ciepłym świetle choinkowych lampek. Być może dlatego opowieści o „babkach świątecznych”, czyli starszych osobach „podrzucanych” przez rodziny na izby przyjęć przed Wigilią, budzą wręcz oburzenie. Jak można oddać matkę na pachnący chlorem oddział internistyczny, a samemu zajadać się piernikiem i makowcami?
Istnieje jeden szkopuł z tym chóralnym potępieniem złych dzieci, wykluczających seniora z ciepła rodzinnego w tym newralgicznym okresie. Obraz, jaki rysuje nam kultura, jest nie tylko przerysowany, ale też w większości przypadków po prostu nieprawdziwy. Pierwsza sprawa, jaka powinna skłaniać do głębszej refleksji, to wiek i stan zdrowia opiekunów. Często również wymagają wsparcia, bo kosztem własnej aktywności podjęli się trudu codziennej opieki nad jeszcze bardziej schorowanym rodzicem, są seniorami opiekującymi się jeszcze starszym seniorem. Rodzicem niejednokrotnie trudnym, gdyż przypadłości, takie jak choroba Alzheimera, to nie tylko spore wydatki (na materac przeciwodleżynowy, pieluchomajtki i remont łazienki, którą trzeba dostosować do potrzeb i możliwości tracącego mobilność seniora). To nie tylko konieczność wykonywania wielu czynności pielęgnacyjnych, wymagających siły i umiejętności, w zakresie których nieformalnych opiekunów w naszym kraju praktycznie się nie szkoli. To także psychiczne obciążenie trudnymi zachowaniami podopiecznego, jakie niosą ze sobą procesy neurodegeneracji, koniecznością radzenia sobie z lękiem i agresją ze strony coraz mniej świadomej osoby bliskiej.
Co gorsza, nieformalnego opiekuna często nie ma kto w tej roli zastąpić. Na wsiach wyjazd do poradni specjalistycznej to całodzienna wyprawa, o ile w ogóle uda się zmontować sensowne połączenie z zamierającej komunikacji zbiorowej. Pobyt w szpitalu dla wielu opiekunów wydaje się praktycznie poza zasięgiem ich możliwości. O ile można od czasu do czasu wezwać na jeden dzień dalszą rodzinę lub skorzystać z sąsiedzkiej pomocy (często odpłatnej), o tyle kilkudniowa hospitalizacja w odległym mieście okazuje się trudniejsza w organizacji niż wyprawa na biegun północny. Opieka krótkoterminowa w Polsce nie jest wbudowanym w system narzędziem wspierającym rodziny ciężko i przewlekle chorych. Raczkujące programy opieki wytchnieniowej obwarowane są licznymi wymaganiami formalnymi, m.in. przedstawieniem orzeczenia o znacznym stopniu niepełnosprawności, których wiele niedołężnych osób w podeszłym wieku po prostu nie ma. Nie są też wygodnym instrumentem w sytuacjach nagłych ani w konieczności kompleksowego, wielomiesięcznego leczenia opiekuna, np. w przypadku choroby nowotworowej. Miesiące i lata trudnej opieki odbijają na nim (a najczęściej – na niej) nieuchronne piętno. Nic dziwnego, że sprawujący opiekę nad członkiem rodziny często stają się ofiarami wypalenia opiekuńczego. Czasem odwlekanie rozpoczęcia terapii kończy się dla opiekuna tragicznie – niepełnosprawnością lub śmiercią, której dałoby się uniknąć.
Polskie społeczeństwo szybko się starzeje. Choć ten proces nie zaskakuje, nie jesteśmy do niego przygotowani. Rosnąca długość życia, spadająca dzietność i fale migracji bardzo ograniczyły wyporność modelu tradycyjnego, w którym dzieci podejmują opiekę nad starzejącymi się rodzicami. Zjawisko tzw. babek świątecznych, czyli starszych osób „podrzucanych” do szpitala na czas świąt lub wakacji, jest tego przejawem. Paradoksalnie, wcale nie najgroźniejszym, choć bardzo przykrym dla seniorów i trudnym dla oddziałów szpitalnych, które zmuszone są do pełnienia nie swojej roli. Zamiast leczenia mają oferować opiekę wytchnieniową, do czego nie zostały przygotowane. Są więc nie tylko bardzo drogim, ale i nieefektywnym substytutem opieki społecznej. To jednak ze społecznego punktu widzenia zaledwie czubek góry lodowej. Bardziej dramatyczny jest los samotnych seniorów, którzy nie mogą liczyć nawet na to, że ktoś z rodziny „podrzuci” ich do szpitala. Warto wsłuchać się w głos lekarzy dyżurujących w święta, którzy mówią nie tylko o „babkach świątecznych”, ale też o stałych bywalcach celowo zaniedbujących leczenie, by na Boże Narodzenie trafić do szpitala. To dla nich jedyna szansa, by ten czas spędzić z ludźmi, w czystej pościeli, poczuć odrobinę zainteresowania i troski.
Raport Fundacji Stefana Batorego „W stronę sprawiedliwej troski. Opieka nad osobami starszymi w Polsce” podaje, że ponad 50 proc. osób powyżej 65. roku życia deklaruje, iż pomoc, którą otrzymują, zaspokaja ich potrzeby „czasami, bardzo rzadko lub wcale”.
Medialne larum nad nieszczęściem, jakim jest spędzanie świąt w szpitalu, ma jeszcze jeden niekorzystny aspekt. Otóż badania naukowe dowodzą, że wypisanie ze szpitala w tym czasie wiąże się z poważnym ryzykiem powikłań, a nawet zgonu pacjenta. Zwracał na to uwagę m.in. André Picard, kanadyjski publicysta zdrowotny, w kontrze do „babek świątecznych” przywołując badanie zespołu dr Lauren Lapointe-Shaw z Toronto General Hospital. W artykule opublikowanym na łamach „The British Medical Journal” poddała ona analizie dane z ponad 200 szpitali w Ontario zebrane w latach 2002–2016. Porównanie historii medycznej 200 tys. pacjentów wypisanych do domu w okresie świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku z danymi ponad 450 tys. podobnych pacjentów wypisanych w listopadzie i styczniu doprowadziło ją do zaskakujących wniosków. Pacjenci wypisani w okresie świątecznym byli o 16 proc. bardziej narażeni na ponowne przyjęcie do szpitala w ciągu siedmiu dni i o 9 proc. – na rehospitalizację w ciągu 30 dni. Częściej też korzystali z pomocy na izbie przyjęć po wypisie. Na każde 100 tys. pacjentów wypisanych w okresie świątecznym przypadało 26 nadmiarowych zgonów, 188 dodatkowych przyjęć do szpitala oraz 483 dodatkowe wizyty na ostrym dyżurze. Odwrotnie rzecz przedstawiała się w przypadku ciągłości leczenia. Na tę samą liczbę pacjentów w przypadku wypisów bożonarodzeniowych przypadało o 2999 mniej wizyt kontrolnych. Czas świąteczny to okresowe „zamrożenie” ochrony zdrowia, w związku z tym wypuszczeni do domu chorzy mieli znacznie mniejsze szanse na uzyskanie kontynuacji leczenia – 39 proc. mniej szans na wizytę u lekarza w ciągu siedmiu dni i 35 proc. mniej na wizytę po 14 dniach. Szczególnie dotyczyło to pacjentów z poważnymi schorzeniami, takimi jak niewydolność serca i przewlekła obturacyjna choroba płuc. Tym pacjentom wypisy na siłę, „bo święta”, mogą zwyczajnie szkodzić.
Szantaż moralny wobec bliskich nie zastąpi opieki wytchnieniowej. Tak, trzeba to powiedzieć głośno i wyraźnie: oskarżenia o niemoralne zachowanie, kierowane do bliskich sprawujących cały rok opiekę nad zniedołężniałym członkiem rodziny, gdy ten ostatni trafia do szpitala w okolicy świąt, to temat zastępczy, przekierowanie uwagi na ofiary niewydolnego systemu społecznego, które pozwala uniknąć trudnych rozmów o zmianie modelu wsparcia osób starszych i wprowadzenia dodatkowego powszechnego ubezpieczenia opiekuńczego.
Cytowana w raporcie Fundacji Stefana Batorego prognoza EUROPOP 2019 jest bezlitosna: w 2050 r. niemalże co trzeci polski obywatel będzie seniorem. Niestety, nawet dziś, przy znacznie korzystniejszej strukturze wiekowej, nie potrafimy zaspokoić potrzeb osób starszych, tkwiąc w przestarzałym modelu „familizmu bez wsparcia”. Jego kwintesencją, według autorów przywołanego opracowania, jest założenie, że opieka nad osobą niesamodzielną stanowi prywatny problem rodziny. To skazuje ciężko chorych w podeszłym wieku i ich bliskich na trudny wybór, gdyż alternatywą dla intensywnej opieki, przekraczającej często umiejętności i siły fizyczne najbliższych, jest umieszczenie w zakładzie opiekuńczo-leczniczym. Raport proponuje w zamian „familizm ze wsparciem”. Najłatwiej bowiem zapewnić opiekę blisko miejsca zamieszkania osoby wspomaganej, udzielając praktycznego wsparcia jej rodzinie. To jednak wymaga zmiany nawyku patrzenia na rodzinę przez pryzmat kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, a nawet karnego, a dostrzeżenie w niej potencjału, który łatwo nadużyć i przedwcześnie wyczerpać.