Nie masz konta? Zarejestruj się
fot. Robert Kozakiewicz / Pexels
Autor: Małgorzata Solecka
Tylko 9 proc. Polaków uważa, że najważniejszym zadaniem rządu w rozpoczętym roku powinno być skrócenie kolejek do lekarzy.
Sondaż „Rzeczpospolitej”, opublikowany w pierwszych godzinach 2025 r., nie pozostawia wątpliwości: zdrowie nie mieści się w czołówce społecznych priorytetów, przynajmniej nie w perspektywie krótkoterminowej. Dlaczego więc za priorytet mieliby uważać je politycy?
Skrócenie kolejek do lekarzy było jednym z dziewięciu wymienionych zadań. W wynikach ankiety znalazło się na czwartym miejscu (za uporządkowaniem wymiaru sprawiedliwości, rozliczeniem rządów PiS i walką z inflacją, którą wskazało ponad 22 proc. osób). Nie świadczy to, by społeczeństwu tematy zdrowotne spędzały sen z powiek.
Kampania prezydencka już w praktyce się rozpoczęła. Główni kandydaci ogłosili start w wyborach, których pierwsza tura odbędzie się w maju (byłoby przejawem nadmiernego optymizmu zakładać, że na jednej się skończy). Pięć lat temu przesunięte ze względu na pandemię COVID-19 wybory z konieczności – choć nie tylko – koncentrowały się na sprawach związanych ze zdrowiem. Nie, żeby kandydaci przed stawiali od razu programy sanacji sytuacji w ochronie zdrowia. Po pierwsze, to daleko wykracza poza kompetencje głowy państwa. Po drugie, z oczywistych względów (mówimy o pierwszych miesiącach zderzenia z koronawirusem) czas nie sprzyjał wysokiemu poziomowi systemowych, merytorycznych debat.
„Zdrowie” w kampanii AD 2020 wybrzmiewało raczej punktowo. Pozostając przy kandydatach, którzy odegrali w wyborach główne role: Rafał Trzaskowski zapowiadał, że jako prezydent będzie się domagać od rządu skokowego podniesienia wydatków publicznych do poziomu 6 proc. PKB (już w 2021 r.), Szymon Hołownia mówił o konieczności zwiększania nakładów i przedstawiał propozycję referendum w sprawie podwyższenia składki zdrowotnej (!), a ubiegający się o reelekcję Andrzej Duda szermował obietnicą stworzenia Funduszu Medycznego, z którego miało być finansowane (na etapie obietnic wyborczych) leczenie pacjentów z chorobami nowotworowymi i rzadkimi, w pierwszej kolejności – dzieci. Wszyscy zaś musieli się mierzyć z koniecznością odpowiedzi na zasadnicze pytanie: czy zaszczepią się przeciw COVID-19, gdy pojawi się szczepionka (podczas kampanii wiadomo było tylko, że trwają intensywne prace). Niektórzy radzili sobie z tym lepiej, inni gorzej (do historii przeszła wypowiedź urzędującego prezydenta, który stwierdził, że nie lubi, gdy ktoś operuje igłą wokół jego ramion).
Czego można się spodziewać w tegorocznej kampanii? Sprawy ochrony zdrowia raczej nie przebiją się do jej głównego nurtu. Nie dlatego, że obiektywnie nie są ważne. Tak naprawdę poza Lewicą (marginalne poparcie), Konfederacją i kandydatami spoza mainstreamu politycznego nikt nie ma interesu, by skupiać się na obszarze ochrony zdrowia. Rafał Trzaskowski i Szymon Hołownia reprezentują ugrupowania rządzącej koalicji i obydwaj (choć przede wszystkim Trzaskowski) nie mogą formułować postulatów, które zabrzmiałyby jak kwestionowanie polityki rządu. Całkowicie tematu ochrony zdrowia oczywiście nie pominą, ale można się spodziewać raczej szukania ucieczki do przodu – w podobnym duchu jak propozycja Funduszu Medycznego sprzed pięciu lat. Na pewno polem stosunkowo bezpiecznym dla kandydatów rządzącej większości są m.in. opieka długoterminowa i zdrowotne aspekty polityki senioralnej, gdzie można formułować koncepcje, nawet postulaty, nie narażając rządu na przykrą krytykę. Można natomiast postawić dolary przeciw orzechom, że Rafał Trzaskowski nie będzie się domagać od rządu Donalda Tuska znalezienia w kolejnym budżecie kilkudziesięciu miliardów złotych ponad plan na ochronę zdrowia.
Czego można się spodziewać po obywatelskim kandydacie Prawa i Sprawiedliwości, czyli Karolu Nawrockim? Na razie wiadomo, że z pewnością sprzeciwu wobec zapowiedzi wprowadzenia do szkół edukacji zdrowotnej. Nawrocki wziął udział w grudniowym proteście, zorganizowanym w Warszawie pod hasłem „TAK dla edukacji! NIE dla deprawacji!”, na którym powielano opinie, że przedmiot zagraża „niewinności” dzieci, a jednym z jego celów jest seksualizacja najmłodszych. Kandydat popierany przez największe ugrupowanie opozycyjne zapowiedział w grudniu, że program wyborczy opublikuje po formalnym ogłoszeniu kampanii prezydenckiej (czyli po 8 stycznia). W teorii Nawrocki może skorzystać z okazji i punktować rządzącą koalicję za kryzys w ochronie zdrowia. Musi sobie jednak zdawać sprawę (on, a na pewno jego sztab, czyli politycy PiS), że to broń obosieczna. Skoro kryzys dzieje się „tu i teraz”, ale nie ma żadnej wątpliwości, że jego korzenie sięgają decyzji podejmowanych w poprzednich latach, nadmierne eksploatowanie tematu może stać się okazją do przypominania niemałych win rządów PiS. Łatwo tu wejść na minę.
Oczywiście, można się spodziewać, że bardziej radykalnie sprawę problemów ochrony zdrowia postawi Magdalena Biejat, kandydatka Lewicy, łącznie z wymaganiem realnego zwiększenia wydatków w tym zakresie. Lewica z takim postulatem szła do wyborów parlamentarnych, przegrała go w trakcie rozmów koalicyjnych, ale w wypowiedziach jej polityków (również wiceministra zdrowia Wojciecha Koniecznego) cały czas brzmi żal, że rząd nie działa w tej kwestii bardziej odważnie (czyli, tak naprawdę, nie działa w ogóle). Biejat pokazała też podczas wyborów samorządowych, że nie waha się uderzać w koalicjanta i grać wręcz na granicy politycznego faulu.
Z pewnością w kampanii nie zabraknie tematów z pogranicza systemu ochrony zdrowia i polityki ani kwestii światopoglądowych, takich jak wspomniana już edukacja zdrowotna czy – przede wszystkim – liberalizacja przepisów antyaborcyjnych. Na tapecie jest cały czas depenalizacja pomocnictwa w aborcji. Niewykluczone, że jeśli koalicjanci dojdą do porozumienia, jakaś forma liberalizacji przepisów o aborcji (prawdopodobnie powrót do tzw. kompromisu aborcyjnego sprzed października 2020 r.) zostanie uchwalona i przedstawiona do podpisu jeszcze obecnemu prezydentowi. Nie jest to jednak przesądzone i zależy od kalkulacji politycznej: na ile tematu będzie można użyć do mobilizacji wyborców.
Wybory będą mieć też wpływ na tzw. sprawy bieżące w ochronie zdrowia. Wiadomo – mówiła o tym w grudniu minister zdrowia Izabela Leszczyna – że Ministerstwo Zdrowia i rząd nie będą się spieszyć z pracami nad ustawą reformującą szpitale (czy też, jak nazywa ją minister Leszczyna, ustawą o ratowaniu szpitali powiatowych). Mimo że czas nagli, bo ustawa jest kamieniem milowym i jej przyjęcie warunkuje uwolnienie pokaźnych kwot z KPO, rząd nie postawi sprawy na ostrzu noża, zwłaszcza że na każdym etapie prac opozycja (i nie tylko) będzie podejmować wrażliwy społecznie temat „zamykania porodówek”. To przypomina trochę kwadraturę koła: ustawa miała być pilnie przyjmowana przez rząd i uchwalana w parlamencie w listopadzie – grudniu, ale kalendarz wyborczy opóźni całą operację (zakładając, że do niej dojdzie) o dobrych kilka miesięcy.
Kalendarz i logika polityczna nie pozwolą też przed rozstrzygnięciem wyborów rozpoczynać „na poważnie” rozmów o przyszłości ustawy o minimalnych wynagrodzeniach w ochronie zdrowia. W końcówce 2024 r. pojawiały się bardzo wyraźne sygnały, zarówno ze strony zarządzających szpitalami, jak i ekspertów (i mniej wyraźne również ze strony decydentów), że z ustawą trzeba „coś” zrobić. Jednak owo „coś” oznacza ograniczenie skali podwyżek, a więc, tak naprawdę, zabranie pracownikom sektora tego, co otrzymali od poprzedniego rządu. Abstrahując od tego, czy ów „dar” był dostosowany do możliwości przychodowych publicznego systemu i na ile zagwarantowano trwałe finansowanie całej operacji, zabieranie czegokolwiek w środku kampanii wyborczej można porównać tylko ze strzałem w kolano albo nawet w oba. Podwyżki AD 2025 wprowadzone więc zostaną, niemal na pewno, według obowiązujących przepisów. A potem rządzący (zakładając, że nie wystąpią nadzwyczajne okoliczności, np. przedterminowe wybory, które są jednym z prawdopodobnych scenariuszy, gdyby kandydat Koalicji Obywatelskiej odniósł wystarczająco okazałe zwycięstwo) będą mieć dobrych kilka miesięcy na przeprowadzenie sanacji czy też racjonalizacji (to postulat ministra finansów) kosztów systemu.
© Copyright by OIL w Warszawie. Wszelkie prawa do przedruku są zastrzeżone.