Nie masz konta? Zarejestruj się
Fot. Pixabay/Pexels
Autor: Monika Potocka
Do Biura Rzecznika Praw Lekarza zgłosiła się doświadczona otolaryngolog z prośbą o wsparcie w rozwiązaniu jej sporu z byłym pracodawcą.
Sprawa jest skomplikowana nie tylko ze względu na wysokość kary, opiewającej na kilkaset tysięcy złotych, jaką na lekarkę nałożył pracodawca, ale również na fakt, że w stosunku do lekarzy z innych placówek w podobnej sytuacji, jak wynika z informacji, które przekazano rzecznikowi, kary nie nałożono.
W 2021 r. NFZ przeprowadził kontrolę poradni laryngologicznych, która obejmowała rozliczenia zabiegów łyżeczkowania ucha zewnętrznego zaklasyfikowanych przez NFZ do procedury biopsji ucha zewnętrznego. Procedura ta wymaga każdorazowo pobrania próbki materiału znajdującego się w uchu zewnętrznym i przekazania do badania histopatologicznego. Ponieważ procedury były źle zaklasyfikowane, NFZ kosztami obciążył kontrolowane placówki, z których część przerzuciła całkowicie odpowiedzialność finansową na zatrudnionych lekarzy. W związku z tym podjęłam kroki, aby podmioty, które zatrudniały doktor otolaryngolog, odstąpiły od egzekwowania płatności.
Biuro RPL wystosowało także pisma do Ministerstwa Zdrowia i Narodowego Funduszu Zdrowia, w których podkreśliłam, że nie można przerzucić całej odpowiedzialności na lekarza. Sprawa została również przedstawiona Naczelnej Izbie Lekarskiej. Należy podkreślić, że w tym przypadku zawiodły procedury, gdyż to podmioty lecznicze podpisują umowy z NFZ i one ponoszą odpowiedzialność za prawidłową kontrolę zatrudnionych lekarzy. Jeśli lekarz popełni błąd, związany z zaklasyfikowaniem procedury w dokumentacji medycznej, który zostanie szybko wykryty, skutki nie będą tak poważne jak w opisanej sprawie.
Pani doktor, nałożono na panią ogromną karę, około 500 tys. zł, za zabiegi, których według pracodawcy pani nie wykonywała.
To dwóch pracodawców, ponieważ pracowałam w dwóch miejscach. NFZ domaga się od nich zwrotu nienależnych pieniędzy wypłaconych przez fundusz za przeprowadzone procedury zabiegowe. W moim przypadku chodzi o zabieg łyżeczkowania ucha. NFZ uznał, że nie było to łyżeczkowanie, tylko zwykła konsultacja lekarska, łyżeczkowanie zaś to zabieg, który powinien zakończyć się przekazaniem pobranego materiału do badań histopatologicznych.
Obie placówki próbowały odzyskać pieniądze, które zostały im potrącone w bieżących rozliczeniach. Kiedy to się nie udało i NFZ odmówił, całą kwotą obciążono mnie. Podkreślam: całą kwotą! Nie częścią, którą jako pracownik otrzymywałam od pracodawcy (45 proc.), tylko całą kwotą przekazywaną przez NFZ placówce. To podwójnie niesprawiedliwe działanie, bo dlaczego postanowiono żądać ode mnie całej kwoty?
Kontrolę przeprowadzono w 2021 i 2022 r.
Kiedy poinformowano panią o jej wyniku?
O sprawie zostałam poinformowana w 2023 r. W ciągu roku wykonywałam około 400 zabiegów łyżeczkowania ucha w każdej placówce. Przez wiele lat pracy zawodowej, a mam bardzo duże doświadczenie w mojej dziedzinie, uważałam, że konieczne jest przeprowadzanie tego zabiegu w bardzo wielu przypadkach – podczas leczenia miejscowego antybiotykiem lub innym lekiem, jeśli przewód słuchowy jest zwężony lub wypełniony przez masy patologiczne. Utrudnia to bowiem wchłanianie leku. Natomiast w przypadku podejrzenia zmian nowotworowych taki zabieg może być niebezpieczny, trzeba pobrać wycinek tkanek do badania histopatologicznego.
Czyli pani wykonywała te procedury tak jak zwykle, a pani pracodawca nie widział w tym żadnego problemu.
Tak, w chwili oddawania przeze mnie faktur nie było weryfikacji czy zwrotów, nie uzyskałam informacji, że są jakieś nieprawidłowości w kodowaniu.
Kiedy pani się dowiedziała, że ma zapłacić tak wielką kwotę?
Najpierw usłyszałam od kolegów, że mają podobny problem i muszą zapłacić karę. Wtedy nie pracowałam już w jednej ze wspomnianych placówek. Potem, w 2023 r., otrzymałam z tej placówki wezwanie przedsądowe do zwrotu środków. Kolejne przyszło z drugiej placówki. Kwoty były podobne, obejmowały podobny okres, co tylko świadczy o tym, że nie było z mojej strony nieuczciwości, statystycznie tak to wyglądało.
Jak pani zareagowała, jakie kroki podjęła?
Gdy się o tym dowiedziałam, postanowiliśmy z kolegami działać. Zwróciliśmy się o pomoc do konsultanta wojewódzkiego w dziedzinie otolaryngologii. Przy czym od kolegów nie żądano zwrotu całej kwoty, tylko części, która była faktycznie ich wynagrodzeniem. Ja mam oddać całą sumę: czyli moje wynagrodzenie i to, co zarabiała placówka w ramach wykonywania mojej pracy.
Pani konsultant, zapoznawszy się ze sprawą, podkreśliła, że nie zna przypadku, by gdziekolwiek, na szkoleniach, na spotkaniach specjalistów czy choćby w dokumentacji medycznej, było powiedziane, że można łyżeczkować ucho zewnętrzne tylko wraz z badaniem histopatologicznym.
W kolejnym kroku zdecydowałam zwrócić się do Biura Rzecznika Praw Lekarza Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie o pomoc. Za ciężką pracę otrzymałam tak drastyczną karę. Byłam bardzo rozgoryczona, bo 1 lipca 2023 r. minęło 50 lat od chwili, kiedy podjęłam pracę. Koledzy z mojego rocznika otrzymali nagrody, podziękowania, pochwały, a ja karę.
Na jakim etapie jest rozwiązanie pani problemu?
Teraz przekazałam wszystkie dokumenty do Biura Rzecznika Praw Lekarza OIL w Warszawie. Rzecznik Monika Potocka wystosowała pismo do ministra zdrowia, do prezesa NFZ, do konsultanta krajowego. Biuro RPL otrzymało odpowiedź od prezesa NFZ, który wskazuje konieczność utworzenia komisji, która równolegle oceni procedurę wykonywana tego zabiegu i tę zakwalifikowaną do diagnostyki onkologicznej. Uzgodniono, że członkowie komisji ekspertów powołanej przez NIL spotkają się w jej siedzibie i wspólnie ocenią problem. My, lekarze, nie mieliśmy pojęcia, że zabieg łyżeczkowania został zakwalifikowany przez NFZ do procedury onkologicznej.
Czy pani rozmawiała z pracodawcą o tym, dlaczego tak postępuje? Jeśli popełniła pani błąd, dlaczego pracodawca nie zwrócił uwagi od razu po przekazaniu przez panią faktur? Nikt tego w placówce nie sprawdzał?
To dobre pytanie; właśnie rzecznik praw lekarza kontaktowała się z placówką. Dyrektor i prawnik placówki wyjaśnili, że muszą odzyskać pieniądze, które z bieżących rozliczeń potrącił NFZ, są to pieniądze instytucji. Ponieważ ja wykonywałam te procedury, to ja muszę te pieniądze zwrócić.
Ale przecież mogą wystąpić do sądu z roszczeniem w stosunku do NFZ?
Tak też uważa Biuro Rzecznika Praw Lekarza, tym bardziej że to placówka zawierała umowę z NFZ, a nie ja.
Przypadek pani koleżanki po fachu dowodzi, że pracodawca mógł postąpić inaczej.
Problem wystąpił w kilkunastu placówkach i nie żądano od lekarzy zwrotu pieniędzy. Koleżanka wykonywała łyżeczkowanie ucha, a więc tę samą procedurę, i nikt od niej nie żądał zwrotu pieniędzy. Podkreślamy, że w żadnych dotychczas stosowanych przez nas rozporządzeniach, załącznikach itd. nie znalazłyśmy procedury łączonej. To jest nowa dyrektywa, o której nie wiedziałyśmy, a pracodawca nas nie informował. NFZ bardzo często zmienia zarządzenia i przesyła do placówek informacje o przepisach zmieniających poprzednie. Do nas te informacje nie dotarły, więc stosowałyśmy się do poprzednich zarządzeń. Niedopatrzenie leży po stronie pracodawcy. Podsumowując, pracodawcy nie poradzili sobie z NFZ, więc całą kwotą obciążyli mnie.
Dla mnie to ogromny stres, który odbija się na moim zdrowiu fizycznym i psychicznym. Wykonuję swój zawód, zgodnie z moim powołaniem, a według nich jestem przestępcą. Z dokumentów, które przekazałam RPL, nie wynika, że świadomie popełniłam jakikolwiek błąd.