Nie masz konta? Zarejestruj się
Fot. Marius Mann/pexels
Autor: Magdalena Flaga–Łuczkiewicz
– Mamo, a co to jest prokrastynacja? – Prokrastynacja?. yyy… Wyjaśnię ci jutro.
Prokrastynacja to nawyk odkładania wykonania czynności na później; odwlekanie to nie jest zaplanowane ani celowe i może mieć dla prokrastynatora negatywne konsekwencje. Dlaczego prokrastynujemy, ryzykując zawaleniem ważnych dla nas spraw?
Przyczyn jest mnóstwo – pewnie tyle, co prokrastynujących osób – ale można je pogrupować w kilka wątków.
Mamy wdrukowane wysokie oczekiwania wobec samych siebie, windujemy sobie poprzeczkę, chcemy, by to, co robimy i tworzymy, było idealne. Ciągle mamy poczucie, że nie jesteśmy w pełni przygotowani, wciąż czegoś nam brakuje. Bojąc się, że nie wykonamy ich idealnie, odsuwamy zadania w czasie. Nie przeżyjemy rozczarowania sobą ani poczucia porażki, jeśli czegoś nie zrobimy. Bo jeśli nie podejdę w ogóle do egzaminu albo nie będę się do niego uczyć, to moje niezdanie nie będzie świadczyć o mojej niskiej kompetencji. Gdybym miała czas, mogłabym się przygotować i z pewnością zdałabym śpiewająco. A tak – nie uczyłam się, bo nie było czasu, nie moja wina. Poczucie wartości ocalone! Kiedy wiem, że napisanie artykułu naukowego i wysłanie go do wydawnictwa będzie skutkowało tym, że ktoś go podda ocenie, czuję, że to moja osobista wartość będzie oceniana. Jeśli mnie to przeraża, to odsuwam pisanie w czasie albo zaczynam i nie jestem w stanie dokończyć. Artykuł wprawdzie nie ukaże się, ale ja unikam dyskomfortu związanego z oceną.
W przykładach pokazuję procesy psychologiczne, które w rzeczywistości mogą być podświadome. Mechanizmy obronne osobowości chronią nas przed dyskomfortem i sprawiają, że my sami możemy te sytuacje widzieć inaczej, pozornie logicznie i sensownie, nie mając świadomości odnośnie swoich wewnętrznych, ukrytych motywacji.
Co ciekawe, opisuje się pewne trendy kulturowe w uwarunkowaniach odwlekania: w kulturach zachodnich prokrastynacja częściej wiąże się z lękiem przed niespełnianiem własnych wysokich standardów, a wy nie-zachodnich z lękiem przed negatywną oceną, kompromitacja przed innymi.
Niby sprawa dość oczywista, ale i tutaj bywamy zaskakująco ślepi na to, co się dzieje. Człowiek zmęczony, przeciążony obowiązkami, pozbawiony odpoczynku, będzie funkcjonował w trybie „minimum”, robiąc tylko to, co w danym momencie niezbędne, czego nie można już ani trochę odłożyć. Albo wręcz będzie ,,gasił pożary”, rozpaczliwie nadrabiając zaległości, robiąc rzeczy, które już zawalił i z tytułu których ma już problemy. Taki rodzaj funkcjonowania jest skrajnie wyczerpujący i powinien zapalać nam wszystkie lampki alarmowe (i zwykle zapala, ale jesteśmy nauczeni po mistrzowsku je ignorować) i często wiąże się z objawami z ciała, psychosomatycznymi, depresyjnymi.
Planowanie, organizowanie i umiejętne zarządzanie sobą w czasie powinno być w programie nauczanie w szkole podstawowej (podobnie jak efektywne uczenie się, wystąpienia publiczne i zasady konstruktywnej komunikacji), niestety nie uczymy się tego na żadnym etapie edukacji i większość z nas po prostu takich umiejętności nie ma. Niektórzy mają szczęście dostać to w pakiecie z kindersztubą od rodziców, inni poszukują w dostępnych książkach o osobistej produktywności, a większość stara się funkcjonować tak, jak umie. Nadmiar zadań, piętrzące się zaległości, zalewające nas bodźce, bezustanny szum informacyjny, nieumiejętność dzielenia większych zadań na mniejsze etapy, konieczność godzenia intensywnej pracy i życia rodzinnego, problemy osobiste i zdrowotne nie ułatwiają nam zadania. W efekcie działamy chaotycznie, w napięciu, bez planowania, priorytetyzacji i w tym bałaganie często okazuje się, że ważne sprawy są odkładane w nieskończoność.
Tu wchodzimy głębiej w zastanawianie się nad swoim życiem, motywacjami, celami. Trudno jest motywować się do różnych aktywności, jeśli nie mamy szerszej perspektywy. Łatwiej się zabrać do nauki, jeśli mamy zaplanowany egzamin; motywacja będzie jeszcze większa, jeśli do tego uważamy, że ten etap naszej drogi umożliwi dalsze (najlepiej) konkretne działania i otworzy przed nami nowe ścieżki – właśnie te, którymi chcemy iść. Słynne „coachingowe” pytanie „gdzie chcesz być za 5, 10 lat? Kim chcesz być, co umieć, co robić?” może nas śmieszyć i irytować poprzez „korporacyjne” skojarzenia, ale jest dobrym punktem wyjścia do kierowania swoim życiem. Jak często je sobie zadajemy?
To ważne, by pamiętać, że prokrastynacja może być bardziej zaznaczona lub może się nasilać w niektórych zaburzeniach zdrowia psychicznego. Najczęściej w tym kontekście przywołuje się ADHD i depresję.
Osoby z zaburzeniami koncentracji uwagi z nadruchliwością (która może być zinternalizowana, a co za tym idzie niewidoczna dla otoczenia) mają problemy ze skupieniem się na zadaniach, szczególnie tych, które wymagają większego wysiłku i systematyczności, i instynktownie będą tego rodzaju zadania odkładać lub przerywać. ADHD sprawia, że planowanie, organizacja, rozkładania zadań na etapy i szacowanie czasu są zaburzone, a impulsywność zwiększa prawdopodobieństwo rozproszenia się tym wszystkim, co nas otacza i odciąga od działania. Dysregulacja emocjonalna zwiększa amplitudę przykrych emocji i utrudnia wyciszanie pojawiających się frustracji, niechęci, spadku motywacji, a wieloletnie doświadczanie skutków ADHD i często negatywnej reakcji otoczenia obniża poczucie wartości, skuteczności, wiary w możliwość pokonania trudności.
Z kolei osoba w epizodzie depresyjnym może mieć problemy z koncentracją podobne do osób z ADHD, ale działań nie podejmuje także z powodu spadku napędu, uczucia braku siły, trudności z rozpoczynaniem aktywności i motywacją. Depresyjne zniekształcenia myślenia prowadzą do negatywnej oceny własnych możliwości, kompetencji i wartości, pesymistycznej oceny sytuacji, braku perspektyw i nadziei na przyszłość. W takim stanie umysłu trudno cokolwiek zrobić. Nie pomaga bezsenność czy nadmierna senność, spowolnienie myślenia, nasilony lęk, brak wiary w możliwość działania.
Wyobrażam sobie, że niektórzy czytelnicy mogą mieć wątpliwość, czy wszystko, o czym pisze, nie jest szukaniem na siłę wytłumaczenia dla zwyczajnego lenistwa. Że może nie trzeba szukać usprawiedliwień, tylko „ogarnąć się” i wziąć się do roboty? Śpieszę z wyjaśnieniem: oczywiście możemy myśleć o sobie, że jesteśmy „po prostu leniwi”, możemy złościć się na siebie i nie lubić siebie za to. Ale „lenistwo” jest pojęciem nacechowanym pejoratywnie, bo zakłada intencjonalność, brak woli i inne paskudne przymioty, których nasza kultura nie ceni. Jeśli mówimy tak odniesieniu do siebie, to raczej nie pomoże nam to w przezwyciężeniu odwlekania, bo jest dyskredytacją, a nie próbą zrozumienia i zadziałania. Każdy decyduje, jak będzie się do siebie zwracał, a tym samym jak się będzie sam z sobą czuć.
Lubię definicję, na którą kiedyś się natknęłam, a która wyraźnie oddziela prokrastynację od lenistwa: „Leniuchowanie to nicnierobienie i czerpanie z tego przyjemności”. Fajna, prawda? Takiego poleniuchowania od czasu do czasu życzę nam wszystkim.