Nie masz konta? Zarejestruj się
fot. Amirreza Jamshidbeigi / Unsplash
Autor: Aleksandra Sokalska
Wiele się mówi o wyzwaniach w ochronie zdrowia, o tym, co szwankuje, co trzeba poprawić w kontekście opieki nad pacjentem. Zdecydowanie mniej – o samych lekarzach, ich potrzebach, zadowoleniu, o tym, jakie widzą zagrożenia, co sprawia im trudność. A przecież to oni są fundamentem zdrowia pacjentów. Dlatego oddaję głos lekarzom: dr. n. med. Arturowi Drobniakowi, prezesowi, oraz wiceprezesom ORL: Krzysztofowi Hermanowi i Jakubowi Zakrzewskiemu. Jako działacze OIL w Warszawie widzą więcej, bo spotykają się z lekarskimi opiniami i wyzwaniami na co dzień. Wsłuchajmy się w ich głos.
dr. n. med. Artur Drobniak, prezes oraz wiceprezesi ORL w Warszawie: Krzysztof Herman i Jakub Zakrzewski / fot. Arek Obszyński
Łatwiej czy trudniej być lekarzem w dzisiejszych czasach?
Jakub Zakrzewski (JZ): Zdecydowanie inaczej. Nasza praca jest związana z oczekiwaniami na bardzo wielu polach. Od lekarzy wymaga się holistycznego leczenia i zadbania o pacjenta, a także zbudowania zaufania do terapii i samego lekarza. Trudno jednak jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Dobry lekarz zawsze się angażuje i robi wszystko, by pacjentem jak najlepiej się zaopiekować.
Zadałam to pytanie, ponieważ obecnie zaufanie do medycyny konwencjonalnej raczej nie jest tak duże jak kiedyś.
Artur Drobniak (AD): Moim zdaniem w dzisiejszych czasach być lekarzem jest trudniej. I to z trzech ważnych powodów.
Po pierwsze, medycyna w ostatnim czasie znacząco się rozwinęła. Nieprzypadkowo tworzą się nowe specjalizacje i umiejętności lekarskie, bo ilość wiedzy do opanowania w danej dziedzinie jest wielokrotnie większa, niż była jeszcze kilkanaście lat temu.
Po drugie, zmieniające się często przepisy prawa regulujące wykonywanie naszego zawodu i to, że jest coraz więcej postępowań sądowych prowadzonych przeciwko lekarzom, na pewno wpływa na nasze funkcjonowanie. Obecnie nie tylko leczymy, ale też dużo uwagi musimy poświęcać na prawidłowe wypełnianie dokumentacji. Te czynności zajmują nam dużo więcej czasu niż kiedyś.
Wreszcie po trzecie, obecnie jest zupełnie inna postawa pacjentów. Mają oni zdecydowanie większy dostęp do wiedzy medycznej, którą nie zawsze potrafią zweryfikować, ale też dużo wyższe oczekiwania wobec naszej postawy i leczenia.
Krzysztof Herman (KH): Rzeczywiście kiedyś praktycznie tylko lekarz miał dostęp do fachowej wiedzy medycznej i pacjent przychodził do niego, okazując szacunek i zaufanie. Teraz znaczącą część informacji medycznych jest w stanie znaleźć sam, także przy pomocy narzędzi sztucznej inteligencji. Pacjenci są coraz lepiej wyedukowani, więc estyma lekarza i jego prestiż są mniejsze.
Pacjent ma większy dostęp do wiedzy, ale też informacje medyczne, które zdobywa np. w internecie, nie zawsze są prawdziwe. Trudno takich pacjentów leczyć?
JZ: Wszystko opiera się na zaufaniu. Doświadczony lekarz umie je zdobyć. Wówczas rozmowy z pacjentem wyglądają zupełnie inaczej. Lekarz przecież ma dostęp do najnowszej wiedzy opartej na badaniach, na evidence-based medicine i taką wiedzę pacjentowi przekazuje. Trudnością może być krótki czas wizyt, bo w 10–15 minut naprawdę niełatwo przekazać wszystkie informacje.
AD: Współczesny lekarz musi mieć nie tylko wysokie kompetencje merytoryczne, ale także kompetencje komunikacyjne. A to oznacza, że powinien umiejętnie dostosować się do swojego rozmówcy. Czasem oznacza to wyjaśnienie pacjentowi, że w internecie można znaleźć także informacje nieprawdziwe, które trudno zweryfikować osobie nieposiadającej medycznego wykształcenia. Lekarz powinien też logicznie wytłumaczyć pacjentowi dolegliwości czy chorobę. To, co kolega nazwał zaufaniem, to moim zdaniem jest umiejętnym budowaniem relacji opartej na merytoryce. Pacjent, który wie i rozumie, dlaczego ma stosować daną terapię, chętniej ją zastosuje niż ten, któremu lekarz zaordynuje ją bez wyjaśnienia.
Z jednej strony komunikacja, z drugiej – sztuczna inteligencja. AI to wyzwanie dla lekarzy czy raczej przekleństwo?
JZ: Jestem radiologiem i z mojej perspektywy AI to element, który podpowiada i pomaga ocenić stan zdrowia pacjenta. Nie jest to jeszcze narzędzie często stosowane w pracy lekarza, ale na pewno przyswajanie AI jest procesem bardzo dynamicznym.
Warto jednak przy tej okazji wspomnieć najnowszy KEL, który wprowadził konieczność uzyskania świadomej zgody pacjenta na użycie sztucznej inteligencji. To w pewien sposób, choćby w kontekście programów radiologicznych, zmniejsza tempo korzystania z AI.
KH: Szeroko pojęte technologie na pewno mocno już weszły w medyczną codzienność. Począwszy od gabinetu lekarskiego, w którym kiedyś lekarz z pacjentem mieli cały czas dla siebie, a teraz sporą część tego czasu zabiera komputer, bo doktor musi przecież opisać w nim całą wizytę. A skończywszy na tym, że lekarze często szukają różnych zagadnień czy wytycznych właśnie za pośrednictwem sztucznej inteligencji. To naturalne, że coraz częściej będziemy się tą najnowszą technologią posiłkować.
AD: Myślę, że już się nią posiłkujemy, np. w kwestiach naukowych. Istnieją naprawdę świetne narzędzia, które penetrują bazy danych dużo lepiej niż zwykłe wyszukiwarki i przedstawiają rozwiązania oparte na badaniach.
Zdanie, które musi paść, brzmi: „AI to postęp, przed którym nie uciekniemy”. Kwestią jest tylko, jak środowisko lekarskie i sami pacjenci będą kontrolować ten proces. Pamiętajmy, że jest jeszcze pojęcie odpowiedzialności. Na razie nie słyszałem od żadnego dostawcy algorytmów sztucznej inteligencji, mimo że uczestniczę w wielu konferencjach na jej temat, że bierze odpowiedzialność na siebie. Leży ona zawsze po stronie personelu medycznego, a przede wszystkim lekarza.
Podsumowując, uważam, że sztuczna inteligencja podniesie uśredniony poziom medycyny i leczenia. Jednostki o wyjątkowych umysłach i pionierzy medycyny będą zawsze od niej lepsi – nawet twórcy AI jasno to komunikują. Tak jest w przypadku medycyny, bo ona nie jest zero-jedynkowa, więc kodem jej się do końca opisać nie da.
Jak intensywnie pracują teraz lekarze?
JZ: To zależy m.in. od wieku. Między pokoleniami lekarzy widoczne są różnice w podejściu do work-life balance. Dbanie o proporcje między pracą a czasem wolnym jest zauważalnym trendem wśród młodszych lekarzy. Dlatego starsze pokolenie częściej pracuje więcej niż młodsze, choć oczywiście są też młodzi lekarze, którzy pracują bardzo dużo i wyjątkowo intensywnie.
KH: Kiedyś wielu lekarzy pracowało do godziny 15 w szpitalu, a następnie szli do kolejnej pracy, zwykle lepiej płatnej. Z moich obserwacji wynika, że teraz lekarze często nie chcą już od rana pracować w szpitalu, gdzie zarobki są przecież relatywnie mniejsze, a odpowiedzialność większa. Wolą pracować tam, gdzie mogą zarobić przyzwoitą pensję, a po południu mieć czas wolny. To jest szczególnie widoczne wśród młodszych lekarzy, którzy już nie są tak chętni do brania dużej liczby dyżurów, co może być pewnym wyzwaniem systemowym.
Czyli lekarze pracują już mniej?
KH: Niekoniecznie, o czym świadczy powszechny problem wypalenia zawodowego. Często już 40-letni lekarze są tak zmęczeni pracą, jak kiedyś 60-latkowie.
Z czego to wynika?
KH: Z intensywności pracy. Natłok obowiązków jest bardzo duży, zwłaszcza w pracy szpitalnej. Poza tym nie możemy zapominać, że nasz zawód wymaga od nas ogromnego zaangażowania, często w bardzo dramatyczne historie ludzkie. Nie zawsze łatwo się od nich zdystansować. Dlatego samorząd, widząc ten problem, powołał pełnomocnika ds. zdrowia lekarzy, który m.in. zajmuje się kwestią wypalenia zawodowego.
Z jakimi problemami jeszcze mierzą się lekarze?
JZ: Do izby często zgłaszane są problemy prawne. W OIL mamy program Lex Doctor, który się nimi zajmuje. Kiedyś główną kwestią były sprawy związane z błędami medycznymi, teraz dotyczą one przede wszystkim komunikacji, co jest związane ze wzrostem wymagań pacjentów, o czym już mówiliśmy.
Wróćmy jednak jeszcze na chwilę do tego tematu. Z czego wynikają zarzuty pacjentów dotyczące złej komunikacji czy braku empatii? Z tych słynnych 10–15 minut na wizytę?
JZ: Między innymi. Trzeba pamiętać, że w czasie wizyty lekarz musi też szczegółowo wypełnić dokumentację medyczną, która jest jej nieodzownym elementem. Samorząd od dawna postuluje poszerzenie tzw. zawodów okołolekarskich, czyli np. wprowadzenie sekretarki medycznej – osoby, która mogłaby odciążyć lekarza w formalnościach. Dzięki niej doktor zyskiwałby czas na lepszą komunikację z pacjentem, odpowiedziałby na wszystkie pytania. Lekarze bardzo by tego chcieli.
To lekarskie marzenie ma szansę się spełnić?
AD: Tak, jeżeli ktoś wreszcie uczciwie policzy, że opłaca się zatrudnić dodatkowe osoby, by lekarze przede wszystkim mogli leczyć i zajmować się pacjentami. Taka zmiana musiałaby się także wiązać z przeorganizowaniem oddziałów szpitalnych, bo obecnie jesteśmy w nich lekarzami, pisarzami, dokumentalistami, informatykami, koderami. Ale to wyzwanie, z którego na pewno nie powinniśmy rezygnować.
KH: Warto podkreślić, że gabinet lekarski często staje się soczewką skupiającą wszystkie problem systemu. Jeśli pacjent czeka na wizytę kilka miesięcy, później okazuje się, że jakaś refundacja mu nie przysługuje albo nie może dostać skierowania, do tego wizyta trwa zaledwie 10 minut, to rodzi się u niego frustracja, którą siłą rzeczy przelewa na lekarza. A jeśli tego dnia to nasz już 30. czy 40. pacjent, to po ludzku tej empatii mamy mniej.
O czym często się mówi, zwłaszcza w nowych mediach. Czy psują one lekarski etos?
AD: Trochę tak, bo np. część profili jest prowadzona w sposób nieprofesjonalny, wiele też podszywa się pod medyków, czego przeciętni odbiorcy nie są w stanie zweryfikować. Poza tym nowe media umożliwiają globalne szerzenie informacji, edukowanie, reprezentowanie naszego zawodu. To jest ich ogromną zaletą, ale też trzeba pamiętać, że to miecz obosieczny.
JZ: Dlatego w izbie istnieje zespół ds. naruszeń, który stara się wyłapywać skrajne nieprawidłowości, godzące w interes lekarzy i pacjentów.
AD: Chcemy wychwytywać nieprawidłowe publiczne zachowania lekarzy, a także nieetyczne zachowania względem lekarzy i kierować je na odpowiednie prawne ścieżki.
KH: Niestety, internet działa tak, że im bardziej treść jest kontrowersyjna, tym lepiej się klika. Takie profile, artykuły czy posty, które niekoniecznie są wiarygodne, ale za to brzmią sensacyjnie albo budują nieufność do tradycyjnej medycyny i środowiska lekarskiego, generują ruch i zapewne zyski. Więc są opłacalne.
Jak zatem lekarze w tym kontekście mogą utrzymać zaufanie i etos zawodu?
JZ: Przede wszystkim nie możemy pozostawać obojętni na takie zachowania. Lekarze powinni zgłaszać je do zespołu ds. naruszeń, powinni korzystać z pomocy Lex Doctor czy rzecznika praw lekarza.
AD: Jeśli chodzi o pojawiające się w mediach doniesienia o przewinieniach lekarzy, trzeba pamiętać, że negatywne informacje sprzedają się lepiej. Tymczasem lekarzy, którzy nie działają zgodnie z etyką zawodu, jest naprawdę niewielu. Dlatego tym bardziej trzeba takie przypadki wychwytywać, bo podważają nasz lekarski etos i estymę, które są nam bliskie i z całą pewnością chcemy je zachować.