Logowanie do profilu lekarza

Przez login.gov

marihuana medyczna

Fot. Erin Hinterland/pixabay

Medycyna 27.10.2023 r.

Medyczny melanż

Autor: Hanna Odziemska

– Chcę z tobą porozmawiać o medycznej marihuanie – mówi Elżbieta, moja dobra znajoma, psychoterapeutka z wieloletnim doświadczeniem. Ela pracuje z młodzieżą z rodzin dysfunkcyjnych, zaburzenia zachowania i uzależnienia to jej codzienność. Ale tym razem chodzi o jej córkę.

Przeczytaj – podaje mi plik kartek. Wystarczy jeden rzut oka, aby zorientować się, że to dokumentacja medyczna córki.

 Jesteś pewna, że mogę to przeczytać? Agnieszka jest pełnoletnia.

 Powiedziałam, że chcę to z tobą skonsultować, zgodziła się.

Zaczynam czytać. Konsultacja w poradni, w której pracują lekarze zajmujący się leczeniem medyczną marihuaną. Dane pacjentki, ankieta odnośnie do przeszłości chorobowej, uczuleń, uzależnień, wcześniejszych doświadczeń z medyczną marihuaną. Wywiad, bez badania przedmiotowego, bo to teleporada. Recepta i zalecenia, podpis lekarza konsultującego. Załącznik – materiał edukacyjny. Ta ostatnia kartka budzi respekt. Zawiera instrukcję z obrazkami, jak stosować medyczną marihuanę. Dowiadujemy się, że konieczny jest zakup waporyzatora o określonych parametrach technicznych oraz akcesoriów do przygotowania suszu do waporyzacji. Czytamy szczegółowy opis poszczególnych etapów przygotowania do waporyzacji i samego zabiegu, z podaniem czasu faz oddechu terapeutycznego w sekundach, następnie pouczenie o konieczności prowadzenia przez pacjentkę dziennika waporyzacji do okazania lekarzowi podczas wizyty kontrolnej. Dalej zamieszczono uwagi o sposobie przechowywania medycznej marihuany i utylizacji zużytego suszu, a na koniec kwestie prawne: konieczność archiwizowania wydruku recept na marihuanę medyczną i imiennych faktur z apteki poświadczających ich realizację, zakaz dzielenia się medyczną marihuaną z innymi osobami, zakaz waporyzacji w obecności osób małoletnich, zakaz prowadzenia pojazdów przez minimum sześć tygodni po każdej waporyzacji. W pełni profesjonalna, kompletna informacja dla pacjenta. Jestem pod dużym, pozytywnym wrażeniem.

 Nie mam uwag, konsultacja jest rzetelnie przeprowadzona – mówię Elżbiecie. – Tylko właściwie po co Agnieszka dała ci to wszystko?

 Potrzebuje ode mnie 500 zł na waporyzator, dlatego.

 No, to chyba wszystko jest w porządku? Dasz jej te pieniądze?

 Nic nie rozumiesz – na twarzy Elżbiety irytacja miesza się z poczuciem bezsilności. – Ona właśnie legalizuje swoje uzależnienie, nie kryje się z nim, a nawet jest z tego dumna. Zrobiła świetny w swoim mniemaniu deal z niczego nieświadomym, jak sądzę, lekarzem z poradni. Jest uzależniona od marihuany, zaczęła palić jeszcze w podstawówce. „To normalne, że zawsze ktoś przynosi stuff na melanż” – tak mi ostatnio powiedziała o imprezach z rówieśnikami. Z trudem skończyła szkołę średnią, nie zdawała na studia, nie pracuje. Mieszka ze mną, nocami przesiaduje przed komputerem na komunikatorach, w dzień zostaje sama, bo przecież ja muszę pracować. Jej ojciec zostawił nas na wiele lat przed tym, jak zapił się na śmierć. Samookaleczała się i podejmowała próby samobójcze, dwa razy zaliczyła pobyt na oddziale psychiatrycznym… A teraz ma skończone 18 lat i ja już nic nie mogę. Nie wiem, jak jej pomóc. Pracuję z takimi dzieciakami na co dzień, ale wiesz jak to jest, innym potrafię coś wyprostować, a wobec własnej rodziny jestem bezradna. Agnieszka nie chce się leczyć, chce tylko nie mieć kłopotów, jak ją służby przyłapią na nielegalnym posiadaniu zioła. Załatwiła sobie receptę, żeby w razie czego móc okazać żelazny glejt. Złożyłam wniosek do sądu o zobowiązanie jej do leczenia odwykowego, ale już wiem, że będzie nieskuteczny, bo nie ma przesłanki społecznej, ona nie zakłóca porządku publicznego ani nie demoralizuje małoletnich, pali sobie w domu. Nie ma w Polsce podstawy prawnej do skierowania na przymusowe leczenie osoby uzależnionej, nawet biegły nie będzie mógł jej zbadać, jeśli nie wyrazi zgody. Boję się o nią, jaka przyszłość ją czeka?

Podaję Elżbiecie chusteczkę higieniczną, osusza nią dwie cienkie strużki cieknące z oczu po policzkach.

 W pracy mam to na porządku dziennym – mówi. – Nie wiem, czego jeszcze Agnieszka próbowała, może nie chcę albo raczej nie mam siły wiedzieć. Ale tobie powiem, bo jesteś lekarzem. Powinnaś wiedzieć, bo za chwilę będą twoimi pacjentami. Na tych ich imprezach, melanżach czy jak tam zwą te swoje spotkania, alkohol to już trochę antyk, albo – jak oni teraz mówią – vintage. Teraz się bardziej pali albo się wciąga nosem niż pije. Mówią na to stuff, najczęściej to marihuana, ale również mocniejsze środki. U wielu dzieciaków rozpoznano ADHD i przez psychiatrę przepisywany mają metylofenidat. Wiesz, co z nim robią na imprezach? Powinnaś wiedzieć. Robią z tabletek proszek i palą albo wciągają nosem, to daje efekt zbliżony do zażywania amfetaminy i kokainy, tyle że łatwiej przedawkować i szybciej może zabić. Albo robią sobie kompot z samodzielnie wyhodowanych grzybów psylocybinowych, nazywają to „magic mashrooms”. Grzybnię bez problemu kupują przez Internet, a potem się dzielą z innymi i każdy może sobie sam następne halucynki wyhodować.

Słucham Elżbiety i mam poczucie kompletnej ignorancji, niewiedzy o rzeczywistości, w której żyjemy.

 Nie mam żalu do tego lekarza, który przepisał Agnieszce receptę na marihuanę medyczną. Ty mnie jeszcze utwierdziłaś w tym, że był rzetelny, dobrze wykonał swoją pracę. Chcę tylko, żebyście wiedzieli jako lekarze, co pacjenci mogą zrobić z waszymi receptami. Może jednak za szybko była wystawiona ta recepta, już podczas pierwszej wizyty.

 Z dokumentacji wynika, że Agnieszka miała ustalone rozpoznanie i wskazania do leczenia medyczną marihuaną – wtrącam.

 A ty zawsze podczas pierwszej wizyty przepisujesz antybiotyk?

Uśmiecham się na wspomnienie, jaka wściekła była Elżbieta, kiedy jej odmówiłam wystawienia recepty na antybiotyk „na zapas” przed jej wyjazdem do Turcji. Powiedziałam wtedy, że nie będzie w stanie bezpiecznie sama zakwalifikować się do antybiotykoterapii i kazałam zamiast recepty wykupić dobre ubezpieczenie medyczne.

 Masz rację – mówię. – Zawsze wolę dobrze rozpoznać problem, zanim zastosuję silniejsze leki. Ale przyznaj, że antybiotyk to jednak zupełnie inna kategoria niż marihuana medyczna.

 Znasz książkę Annie Grace „Obnażony umysł”?

 Nie znam.

– Wiem, że nie masz czasu na czytanie, ale przeczytaj, proszę. Autorka porównuje uzależnienie do mięsożernej rośliny zwanej dzbanecznikiem. Stawia tezę, że młodzi ludzie eksperymentujący z substancjami uzależniającymi są „jak owady lądujące na skraju dzbanecznika, żeby posmakować nektaru”. Tyle że aby posmakować, trzeba się niebezpiecznie nachylić nad pełnym nektaru wnętrzem dzbanecznika, a tam czeka śliska równia pochyła, po której można tylko staczać się w dół, do trawiącego żywcem lepkiego piekła, nie ma ucieczki ani drogi powrotnej. Dlatego chciałam ci to wszystko powiedzieć, żebyście ty i twoi koledzy mieli świadomość, że w takich przypadkach wasz profesjonalizm może nie wystarczać. Wybacz, że to mówię, ale jestem samotną matką pełnoletniej córki, która stacza się w piekło nałogu. Ta recepta na medyczną marihuanę, owoc – jak mówisz – w pełni profesjonalnej porady, dla mojej córki to bilet do piekła, do tego dzbanecznika, który ją pochłania. Może warto, żeby nawet najbardziej profesjonalny lekarz nie spieszył się z receptą, tylko zaczął od pogłębionej diagnozy pacjenta. Nie chciałaś mi kiedyś wypisać recepty na antybiotyk. Wtedy byłam zła, teraz rozumiem i jestem ci wdzięczna.

Patrzę na Elżbietę, na jej rozpacz i wolę walki. Jestem w stanie wyobrazić sobie, co czuje. Myślę o ustawie z 7 lipca 2017 r., zmieniającej ustawę o przeciwdziałaniu narkomanii w art. 33a. Myślę o zderzeniu tej ustawy z życiem, o nadal niedoprecyzowanych wskazaniach do leczenia, o braku konkretnych regulacji, o chwiejnym wciąż rezonansie aspektów medycznych, prawnych i życiowych leczenia tym surowcem. Wiem, jak cenią medyczną marihuanę lekarze i pacjenci poradni leczenia bólu, pacjenci poradni onkologicznych i neurologicznych. Pytanie, co zrobić, żeby recepta na marihuanę medyczną była receptą, a nie biletem do piekła?

Hanna Odziemska

Autor: Hanna Odziemska

Treści autora ⟶

Nasza strona wykorzystuje pliki cookies. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, zgodę na ich użycie, oraz akceptację Polityki Prywatności.