Zaktualizuj swoje dane!

Logowanie do profilu lekarza

Przez login.gov

wywiad z dr hab. n. med. Anną Scholz, profesorem CMKP.

fot. Antoni Shkraba / Pexels

Medycyna 28.01.2025 r.

Nowoczesny lekarz

Autor: Aleksandra Sokalska

Chory potrzebuje lekarza, który zaopiekuje się nim holistycznie i da mu poczucie bezpieczeństwa. A do tego niezbędna jest wiedza oraz umiejętność komunikacji. O nowoczesnym lekarzu rozmawiam z dr hab. n. med. Anną Scholz, profesorem CMKP.

Kim dla pani jest nowoczesny lekarz? 

To lekarz, który patrzy na pacjenta w całości, nie tylko pod kątem swojej specjalizacji. Coraz częściej chorzy oczekują opieki holistycznej i taką powinni otrzymywać. Jestem ginekologiem położnikiem, perinatologiem, robię specjalizację z onkologii, więc mam naprawdę szerokie spektrum pacjentów. Przykładowo w przypadku pacjentki w ciąży powikłanej, z wadą płodu, potrzebne jest podejście holistyczne i rozpisanie tzw. ścieżki zdrowia, czyli wskazanie, do jakich specjalistów ciężarna musi się jeszcze zwrócić, bo przecież lekarz ginekolog nie zawsze jest w stanie pomóc jej we wszystkich obszarach. Ale może i powinien wskazać, gdzie taką pomoc uzyska. Czasem jest konieczna wizyta u genetyka, specjalisty od terapii płodu lub chirurga dziecięcego, aby zaplanować optymalną diagnostykę i terapię dziecka wewnątrzmacicznie lub po porodzie. Rodzice mogą wymagać wsparcia w zakresie zdrowia psychicznego u psychologa lub psychiatry.  

W onkologii jest podobnie: najpierw podejrzenie, potem badania, np. biopsja, rozpoznanie, zaplanowanie leczenia: operacji, chemioterapii lub radioterapii, następnie skierowanie do odpowiedniego ośrodka. Pacjenci mają prawo być zagubieni, więc oczekują, że zajmie się nimi jedna osoba, która przeprowadzi ich przez cały proces, wytłumaczy szczegółowo, z jakimi etapami się wiąże i jakie będą jego ramy czasowe. 

I są takie osoby? 

Na świecie ten proces jest wspierany przez tzw. koordynatorów pobytu pacjenta. To nie zawsze muszą być medycy, ale to oni prowadzą pacjenta przez wszystkie etapy. Lekarze mają też asystentów, którzy ich odciążają w pracy: odpowiadają na proste pytania, przypominają o terminach wizyt. To szczególnie ważne w przypadku długotrwałych procesów leczenia, takich jak w onkologii. Pacjenci z poważnymi, skomplikowanymi chorobami często czują się przytłoczeni i zagubieni z powodu niezrozumiałych terminów medycznych, natłoku informacji. Zdarza się też, że różni lekarze proponują odmienne plany leczenia, a to potęguje chaos. Przykładem może być sytuacja, którą ostatnio obserwowałam: pacjent z rozpoznaniem nowotworu usłyszał od jednego lekarza, że konieczna jest operacja, od kolejnego – że lepszym rozwiązaniem będzie radioterapia. Taki brak spójności w komunikacji sprawił, że chory czuł się zagubiony i przerażony. 

Z czego zatem wynikają tak różne plany leczenia? 

Przyjęty schemat leczenia w przypadku pacjenta onkologicznego zależy od dwóch czynników: pacjenta i lekarza. Od pacjenta: bo bierze się pod uwagę jego inne schorzenia, wiek, kondycję. Od lekarza operującego, jego możliwości, a także czasem jego odwagi. Bardzo dobrym rozwiązaniem, przyjętym przez część ośrodków, jest spotkanie chorego z konsylium lekarskim (chirurgiem onkologicznym, chemioterapeutą, radioterapeutą), które omawia jego przypadek, a potem wyjaśnia, dlaczego proponuje mu tę, a nie inną metodę leczenia. Rozmowie przysłuchuje się koordynator, który prowadzi pacjenta, przypomina o wizytach, podpowiada, do którego ośrodka medycznego ma się w danym momencie udać. Dzięki takiemu działaniu pacjent czuje się zdecydowanie mniej zagubiony. Dlatego powinny istnieć interdyscyplinarne zespoły ściśle współpracujących ze sobą osób, zwłaszcza w przypadku poważnych chorób. Niestety, w naszym systemie opieki zdrowotnej często takich schematów postępowania nie ma.  

Czy to właśnie nie wynika z jego niedoskonałości? 

Będę mocno dyskutować w kwestii niedoskonałości naszego systemu. To nie tylko polski problem. Biorąc pod uwagę, ile w ramach refundacji pacjent może otrzymać świadczeń, stwierdziłabym, że nasz system ma ogromny potencjał, żeby być bardzo dobry. Problem tkwi w osobach, które nim zarządzają. Bo w ramach świadczeń wszystko jest do zorganizowania.  

Ale dobrej organizacji nie ma. Pacjent trafia do różnych lekarzy i w ich zaleceniach często zaczyna się gubić. 

Całkowicie się z panią zgadzam, ale do tego zagubienia przyczyniają się często sami pacjenci, którzy idą do jednego lekarza, potem do drugiego, trzeciego, są niecierpliwi, chcieliby szybko pozbyć się choroby, a leczenie to proces, który czasem musi potrwać dłużej. Jeśli natomiast chory zaufa lekarzowi, jego leczenie będzie bardziej skuteczne i sensowne. 

Tylko że pacjenci czasem tego zaufania nie mają. 

W Polsce zaufania nie mamy przede wszystkim do systemu ochrony zdrowia. Często nie dostrzegamy pozytywnych rozwiązań, takich jak karta DiLO wymuszająca krótką ścieżkę onkologiczną i skracająca czas oczekiwania na operację chorego z rozpoznaniem nowotworu. Takich pozytywnych rozwiązań jest więcej, ale media, a w konsekwencji my wszyscy, ciągle bardziej skupiają się na brakach i problemach, co skutkuje przeświadczeniem, że w Polsce system jest całkowicie niewydolny.  

Inną, ale niezwykle ważną kwestią w kontekście zaufania, jest to, że nie jesteśmy jako społeczeństwo nauczeni profilaktyki. Znam kobiety, które przez 20–30 lat nie były u ginekologa. Program 40+, który ma na celu przede wszystkim wychwycenie choroby nowotworowej w jak najwcześniejszym stadium, jest kompletnie niepopularny. Nie badamy się, bo w społeczeństwie panuje ogromna kancerofobia.  

Jak zatem nowoczesny lekarz ma zdobyć zaufanie pacjenta, który zaufania do służby zdrowia nie ma? 

Pacjenci czasem uważają, że nowoczesny lekarz powinien być dla nich dostępny o każdej porze. Nie jestem zwolenniczką takiego myślenia, bo czym innym jest lekarska empatia, a czym innym dbanie o własny work-life balance 

Dyspozycyjność lekarza może być jednak ujęta w pewne ramy, np. moi pacjenci wiedzą, że mogą się ze mną skontaktować przez recepcję mojej praktyki lekarskiej. Osoby tam pracujące decydują, czy rzeczywiście jest potrzebna moja odpowiedź na pytania chorego, czy same potrafią jej udzielić. Dzięki takiemu systemowi lekarz jest trochę odciążony i ma więcej sił na empatyczne rozmowy z pacjentami w wymagających tego sytuacjach. Nie da się funkcjonować prawidłowo, gdy doktor non stop jest w pracy: przyjmuje w gabinecie, stamtąd od razu trafia na szpitalny dyżur, po drodze przeprowadza konsultacje, odpowiada na esemesy pacjentów. Ciągle jest w biegu. Pamiętajmy, że lekarz musi nawiązać empatyczny kontakt z pacjentem, a to wymaga dobrej kondycji.  

Czy lekarze kształcą się w zakresie komunikacji z pacjentem?   

Tak, ale ciągle poświęcamy na to zbyt mało czasu. Choć empatia wynika z indywidualnych cech osobowościowych, można się też jej nauczyć. Najlepiej robić to nie na wykładach, lecz w formie warsztatów, kiedy trenuje się różne rodzaje rozmów z pacjentami. Na świecie takie zajęcia prowadzi się nawet z udziałem aktorów.  

Mnie szkolenia warsztatowe bardzo dużo dały. Dzięki nim rozmowa z chorym już mnie tak nie obciąża. Jeśli spotykam pacjenta nazywanego popularnie roszczeniowym czy agresywnym, wiem, że to pacjent lękowy. Rozumiem jego zachowanie, bo wynika z niepewności, strachu, który wyraża w postaci pretensji lub agresji.  

To bardzo ciekawe spostrzeżenie. Mateusz Pakuła w wywiadzie o chorobie ojca, który można przeczytać w tym numerze „Pulsu”, podkreślał, że tzw. pacjent agresywny to tak naprawdę pacjent przerażony i bezsilny.  

Tak, bo krzyk w komunikacji najczęściej jest przejawem bezsilności. Dlatego z taką osobą trzeba rozmawiać spokojnie, nie wchodzić na jej poziom emocji. Dopiero kiedy zapytamy zdenerwowanego pacjenta, czego potrzebuje, by poczuł się lepiej, zaczyna z nami rozmawiać. A właśnie o taką spokojną, pełną wzajemnego szacunku rozmowę chodzi. Bo lekarz jest także po to, by choremu w sposób dla niego zrozumiały wyjaśnić wszystkie wątpliwości i umieć do niego dotrzeć. Moje pacjentki często pytają, czy ich stres może wpływać na zdrowie dziecka. Jeśli rozmawiam z ciężarną pacjentką lękową, wysoko wrażliwą, nie mówię jej, że nie może się stresować, bo jej będzie trudno tego dokonać. Zapewniam, że jej uczucia nie powinny negatywnie wpłynąć na ciążę. Mówię natomiast, że wysoka wrażliwość jest cechą, którą przekazujemy dzieciom. Dlatego zalecam pracę nad radzeniem sobie ze stresem, np. w ramach terapii behawioralnej, by poczuć się pewnie i tego samego nauczyć później swoje dziecko. Empatia nie polega na tym, by odczuwać to samo co nasz rozmówca, ale by rozumieć jego uczucia i umieć z nim rozmawiać. Jednocześnie trzeba znać swoje granice i dbać także o własne dobro, gdyż bez tego nasza empatia szybko się wyczerpie. Co oznacza, że emocji pacjenta nie możemy traktować personalnie, tylko informacyjnie.  

Dobra rozmowa opiera się na kilku ważnych punktach. Naszym zadaniem jest podanie pełnej informacji o chorobie. Powinniśmy także dowiedzieć się, czego pacjent potrzebuje i zakomunikować mu, w jakim zakresie możemy mu pomóc. Należy to powiedzieć spokojnym tonem, czasem dobrze jest też spisać główne zalecenia czy etapy leczenia na kartce. Następnie musimy upewnić się, że pacjent wszystko rozumie i dowiedzieć, czy ma jeszcze jakieś pytania.  

Sporo tych punktów… 

Tak, bo bycie empatycznym lekarzem to naprawdę sztuka. Jest jednak niezbędna w naszej profesji. Wystarczy popatrzeć na statystyki: w szpitalach, w których lekarze dobrze komunikują się z pacjentami, roszczeń jest zdecydowanie mniej.  

Aleksandra Sokalska

Autor: Aleksandra Sokalska

Treści autora ⟶

Nasza strona wykorzystuje pliki cookies. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, zgodę na ich użycie, oraz akceptację Polityki Prywatności.