Rozpoczęły się wybory. Możesz zagłosować elektronicznie!

Logowanie do profilu lekarza

Przez login.gov

turystyka medyczna

fot. Call Me Fred / Unsplash

Medycyna 27.08.2025 r.

Turystyka medyczna: między biznesem a pielgrzymką

Autor: Maria Libura

Kuszeni niższymi cenami, szybszym dostępem do lekarza czy możliwością skorzystania z terapii niedostępnych w kraju, pacjenci na całym świecie coraz częściej decydują się na podróż po zdrowie. Jednak za wizją leczenia w egzotycznych lokalizacjach kryją się także poważne wyzwania – etyczne, prawne i medyczne.

Z lat dziecięcych w Szczecinie pamiętam doskonale ogromną liczbę gabinetów dentystycznych i protetycznych, reklamujących się w języku niemieckim i wybranych językach skandynawskich. W latach 90. ubiegłego wieku miasto to było mekką dla pragnących lepszego uzębienia gości z sąsiadujących z nami, jednak nieporównywalnie bogatszych od nas wówczas państw. Dzięki ogromnej różnicy w cenie jedni goście z Zachodu mogli szybko i tanio uzyskać szeroki uśmiech, a inni – nie mniej ważną zdolność rozdrabniania pokarmu.  

Turystyka medyczna do dziś ma takie dwa oblicza – estetyczne i pragmatyczne. Choć w popularnej opinii kojarzy się głównie z próbami oszczędzania na poprawianiu urody, jej istotny segment służy zaspokajaniu zupełnie podstawowych, realnych potrzeb medycznych, a nie – tak czy inaczej rozumianej próżności. Innymi słowy, wielu ludzi przekracza granice w celu otrzymania planowanego leczenia, które z różnych powodów jest nieosiągalne w ojczyźnie. Według szacunków Medical Tourism Association każdego roku ok. 14 mln osób podróżuje za granicę w celach leczniczych. Statystyki globalne mówią nam, że szeroko pojęta turystyka medyczna dotyczy przede wszystkim obszarów: chirurgii (plastycznej i rekonstrukcyjnej), stomatologii, leczenia niepłodności (zarówno zapłodnienia in vitro, jak i surogacji), ale także mniej oczywistych – kardiochirurgii, onkologicznych, ortopedycznych czy nawet psychiatrii. Motywowani głównie niższymi kosztami, krótszymi terminami lub dostępem do innowacyjnych terapii, pacjenci decydują się na te dość szczególne wycieczki do często egzotycznych lokalizacji.  

Taką też niewątpliwie była dla mieszkańców Europy Zachodniej postkomunistyczna Polska. Jednak ani siermiężność warunków pobytu w ówczesnych polskich hotelach, ani bariery językowe i kulturowe, ani nawet trudności w przypadku ewentualnych komplikacji nie powstrzymywały mieszkańców Sztokholmu i Hamburga przed wykorzystaniem szansy na poprawę stanu uzębienia za ułamek kwoty, jaką musieliby uiścić w ojczyźnie. Dla lokalnych mieszkańców miało to różnorodne konsekwencje. Z jednej bowiem strony przyczyniało się do transferu wiedzy oraz niezwykle szybkiej adaptacji gabinetów prywatnych do wysokich standardów, jakich oczekiwali zagraniczni goście. Z drugiej zaś – windowało ceny usług w komercjalizującej się gwałtownie stomatologii. Mieszkańcy blokowisk często skazani byli na borowanie zębów niemal zabytkowym sprzętem w publicznej poradni, gdzie podanie znieczulenia pozostawało swego rodzaju loterią, podczas gdy ulicę obok pacjenci cieszyć się mogli światowej klasy obsługą, pod warunkiem że płacili w tzw. dewizach.  

Turystyka medyczna wiąże się bowiem ze specyficznymi wyzwaniami, nie tylko logistycznymi, ale także etycznymi i prawnymi, które dotykają zarówno korzystających z niej pacjentów, jak i personel medyczny i placówki zaangażowane w ich obsługę. Nie pozostaje też bez wpływu na szersze procesy, które kształtują stan zdrowia populacji i możliwości leczenia zarówno w kraju pochodzenia, jak i poza nim. W Wielkiej Brytanii, której obywatele często korzystają z modelu podróży po zdrowie, niemal co tydzień media rozpisują się o kolejnych, tragicznych przypadkach śmierci lub okaleczenia pechowych podróżników. „Tureckie zęby” zakończyły się koniecznością ich ekstrakcji, kulminacją transplantacji włosów okazał się pobyt na oddziale intensywnej terapii, za który nieszczęśnik musiał ostatecznie jeszcze dopłacić zawrotne sumy, a operacja bariatryczna, która miała zmienić życie pulchnej dziewczyny, doprowadziła do jej zgonu.   

Popyt na tanie usługi medyczne kusi bowiem nie tylko renomowane szpitale, ale też kliniki o wątpliwym standardzie w państwach biedniejszych. British Association of Aesthetic Plastic Surgeons odnotowała, że liczba pacjentów wymagających leczenia w brytyjskich szpitalach spowodowanego komplikacjami po operacjach za granicą wzrosła o 94 proc. w ciągu trzech lat. Od 2019 r. co najmniej 28 obywateli Wielkiej Brytanii zmarło po zabiegach planowych przeprowadzonych w Turcji. W przypadku stomatologii trend na wspomniane tureckie zęby sprawił, że tysiące młodych osób decydują się na agresywne szlifowanie zębów pod korony, których trwałość nawet przy perfekcyjnym wykonaniu to zaledwie 10–15 lat; w rzeczywistości powszechne są szybkie powikłania, które obejmują infekcje i w optymistycznym scenariuszu oznaczają konieczność leczenia kanałowego. Aż 86 proc. brytyjskich dentystów deklaruje, że musiało leczyć pacjentów po nieudanych zabiegach za granicą, a koszty naprawy błędów zagranicznych klinik przekraczają nierzadko 5 tys. funtów. Różnice w kształceniu medycznym, podejściu do bezpieczeństwa pacjenta, a czasem po prostu drapieżne modele biznesowe, stawiające szybki zysk nad trwałą renomę – to zjawiska, z którymi wraz ze wzrostem wartości globalnego rynku turystyki medycznej należy się coraz częściej mierzyć. Nie tylko przepisy dotyczące jakości świadczeń i praw pacjentów różnią się między krajami. W wielu jurysdykcjach nie ma szczegółowych regulacji dotyczących turystyki medycznej i standardów obsługi pacjentów zagranicznych, którzy mogą być traktowani inaczej niż obywatele. Poszkodowani często mają trudności z dochodzeniem roszczeń, co dodatkowo komplikuje fakt, że muszą prowadzić spór prawny w obcym kraju. Taki proces jest czasochłonny i wymaga zatrudnienia lokalnych prawników. 

Poszukiwanie szybkiej ścieżki leczenia poza krajowym systemem ochrony zdrowia, jakkolwiek kuszące, wiąże się z poważnymi wyzwaniami. Brak standaryzacji, trudności prawne, ryzyko powikłań i nieetyczne praktyki medyczne wymagają szczególnej ostrożności. Istotna jest rzetelna weryfikacja kliniki, konsultacja z lekarzem w kraju pochodzenia oraz wykupienie ubezpieczenia obejmującego ewentualne powikłania. Dla ustawodawców i organizacji międzynarodowych priorytetem powinny być regulacje zwiększające bezpieczeństwo pacjentów, ochronę obywateli krajów rozwijających się przed nadużyciami oraz współpraca transgraniczna w zakresie ochrony zdrowia. 

Warto dodać, że nie tylko oszczędności finansowe i omijanie kolejek skłaniają pacjentów do podróży medycznych. Niektórych kusi połączenie leczenia z wakacjami – łączą więc różnego rodzaju interwencje z luksusowymi warunkami pobytu w pakiecie, co ma niejako przesłonić psychologicznie trudną decyzję, np. o operacji, zamieniając ją w umyśle pacjenta w „sprawianie sobie przyjemności”. Inni z kolei szukają za granicą eksperymentalnych terapii, gdy możliwości leczenia oferowane przez lokalny system uległy wyczerpaniu, a czasem wręcz wyjeżdżają, by poddać się niedozwolonym w ich ojczyźnie procedurom. Tak jest choćby w przypadku surogacji, która stanowi klasyczny wręcz przykład spiętrzenia różnego rodzaju ryzyka – od czysto medycznego, przez spory wokół prawa do opieki nad dzieckiem, jeśli surogatka się rozmyśli, porzucanie chorych noworodków przez „zamawiających”, po niewolnicze wykorzystanie kobiet przymuszanych do roli „inkubatora” w krajach, które prawa człowieka traktują jako fanaberię. Surogacja, a także przeszczepy narządów pokazują, że turystyka medyczna to nie tylko rynek, ale wyzwanie z perspektywy globalnej sprawiedliwości. 

Na koniec dodajmy, że turystyka medyczna to wbrew pozorom zjawisko stare jak świat. Można zaryzykować tezę, że podróże po zdrowie są starsze niż medycyna. W każdym panteonie starożytności znajdziemy bóstwa, którym przypisywano moc przywracania sił witalnych. Dotknięci bolączkami nieszczęśnicy przemierzali kilometry dzielące ich od odległych miejsc kultu z nadzieją na ulgę w cierpieniu. Pierwsze „centra zdrowia” przypisuje się Sumerom, którzy wokół gorących źródeł utworzyli miejsca kultu o rzekomo uzdrawiającej mocy. Świątynie Asklepiosa w Grecji oferowały opiekę łączącą rytuały religijne i proste zabiegi medyczne. Choć współczesna turystyka medyczna wygląda inaczej, istota podróży po zdrowie pozostaje podobna – jest nią przekonanie, że skuteczne leczenie można otrzymać gdzieś dalej od domu. Może w tym kluczu łatwiej jest zrozumieć wcale nierzadkie w Polsce zbiórki na zagraniczne leczenie, choć jest ono bezpłatnie dostępne w Polsce na NFZ. 

Maria Libura

Autor: Maria Libura

Treści autora ⟶

załatw sprawę

Nasza strona wykorzystuje pliki cookies. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, zgodę na ich użycie, oraz akceptację Polityki Prywatności.