Nie masz konta? Zarejestruj się
Fot. Pixabay/Pexels
Autor: Jerzy Bralczyk
Pierwsze znaczenie łacińskiego słowa codex to ‘pień, belka, kloc’. Potem także ‘deseczka woskiem pokryta, na której można było pisać rylcem’. To już bliskie znaczeniu późniejszemu, czyli ‘księdze’, z jednej strony jako zbiorowi deseczek, z drugiej jako czemuś takimi deseczkami ograniczonemu. Taka księga zwana była kodeksem, w szczególności gdy zawierała spis różnego rodzaju norm – a takie zestawienia norm mogły być (i są nadal) zwane kodeksami nie tylko wtedy, gdy mają fizyczną postać księgi, czy to z udziałem, czy bez udziału drewna.
Są też kodeksy niełączące się ze spisami praw – tak nazywamy stare rękopisy, historyczne dokumenty. Slawiści znają sławny Kodeks Zografski, jedno z najstarszych tłumaczeń Pisma Świętego. W dawnym znaczeniu kodeks to była też nazwa pierwotnego rękopisu, z którego potem powstawały kopie i odpisy.
Ale dziś kodeks oznacza właśnie przede wszystkim zbiór norm. Coś, co normuje prawo, na co składają się systematycznie ułożone zasady prawne. Wielcy ludzie, jak Justynian czy Napoleon, wyposażali swoimi imionami takie kodeksy, dodając im mocy prawnej. Ale i bez tego kodeks sugeruje zwiększoną moc takich zasad, normujących życie społeczne, zwłaszcza prawne. I do kodeksów można się odwoływać w trudnych i wątpliwych sprawach, nie tylko prawnych.
To, co było określane przez swoją drewnianą fizyczność, a z czasem przez fizyczną książkowość, dziś wcale nie musi być postrzegane od swojej materialnej strony. Mówimy więc o kodeksach także niepisanych, poza książkami, obecnych w systemach norm sankcjonowanych bądź tradycją, bądź wewnętrznym, ale zewnętrznie w pewien sposób skodyfikowanym, poczuciem zasad etycznych, choćby przyzwoitości, ale nawet i estetycznych. Niekiedy znajomość takich kodeksów stanowi o funkcjonowaniu jednostki w społeczeństwie.
Mamy więc kodeksy postępowania karnego, cywilnego, kodeksy handlowe, określające zasady relacji ekonomicznych, a także kodeksy dyplomatyczne, na różnym poziomie kodyfikacji, kodeksy honorowe, obyczajowe i towarzyskie, odnoszące się do etykiety, konwencji i rytuałów – światowe, europejskie i krajowe, kodeksy etyki i sztuki, nawet kodeksy uczniowskie. Kodeksy, w większej części normując życie przez zapowiedzi sankcji, często odwołują się do zasad działania w nas samych zinternalizowanych, niekoniecznie ujętych w zapisy i nazywających konsekwencje ich niestosowania.
Że kodeksy są skodyfikowane, to jasne. Czasem tęsknimy do spontanicznych chaosów, ale wiemy, jak potrzebne są systematyzacje. Mniej oczywisty wydaje się związek tego pierwotnego kloca, belki, deski z wszechobecnymi dziś kodami, bez których świat byłby nie do ogarnięcia. Angielskie code, za francuskim słowem o tej samej postaci, we wszystkich językach jest jednym z kluczowych pojęć. Kodujemy, rozkodowujemy, częściej jeszcze poddajemy się władzy kodów najrozmaitszych, włącznie z kreskowymi. Już nie postrzegamy w kodach żadnych mniej lub bardziej tajnych szyfrów, one, te kody, stanowią o naszym funkcjonowaniu w codziennym świecie w znacznie większym stopniu niż wszelkie kodeksy. Mamy je przed sobą, wokół siebie, w sobie.
Ale to nie znaczy, że w mniejszym stopniu mamy się kierować kodeksami. Zwłaszcza tymi niespisanymi.