Nie masz konta? Zarejestruj się
Fot. Gerd Altmann /Pixabay
Autor: Jerzy Bralczyk
„– To jedno pojęcie, polityka – rzekł pan Pickwick – stanowi przedmiot trudnych i długich studiów. – A! – zawołał hrabia, wyjmując notatnik – doskonale – świetny początek rozdziału! Rozdział czterdziesty drugi. To jedno pojęcie, polityka, stanowi przedmiot…”. „– Cóż tam, panie, w polityce? Chińcyki trzymają się mocno? (…) Pan polityk! – Otóż właśnie, polityków mam dość, po uszy, dzień cały! – Kiedy to ciekawe sprawy! – A to czytaj, kto ciekawy…”.
Grecka nazwa miasta, a także i szerzej państwa, polis, dała nazwę obywatelowi, polites, a także ‘sprawom państwowym’ (politike). Techne politike to była, ogólnie mówiąc, ‘sztuka rządzenia’ (po łacinie ars politica) i w tym znaczeniu u nas samo słowo polityka przynajmniej od początku XVII w. jest używane, na wzór zresztą francuski i niemiecki.
Te dwa przytoczone i powszechnie znane cytaty pokazują półżartobliwie nasz stosunek do pojęcia polityki. I, oczywiście, do samego słowa (w angielskim brzmi ono niemal tak samo). Z jednej strony – ciekawe, ważne, o polityce rozprawiamy nie tylko wtedy, gdy nie ma o czym innym. Z drugiej – można mieć tej polityki po uszy, czemu też dajemy chętnie wyraz.
Polityka, polityczny – dokładne podstawowe znaczenie tych słów jest może skomplikowane, ale na tyle intuicyjnie jasne, że wnikanie weń mogłoby trącić banałem, tak jak początek rozdziału u hrabiego Smorltorka. Ciekawsze są znaczenia dziś uważane za poboczne, choć w słownikach były oznaczane kwalifikatorem posp. (pospolite). Ciekawe, bo w pewnym sensie ambiwalentne. Bo polityka, jak podaje słownik wileński z połowy XIX w., to z jednej strony ‘przebiegłość, zręczność’, a z drugiej ‘grzeczność, obyczajność, dworność’; polityczny zaś to i ‘roztropny, zręczny, ostrożny’, i ‘grzeczny, nadskakujący, dworny’. Te dwa niejako dodatkowe, dziś raczej zapomniane znaczenia łączy pewien zapach nieszczerości, obłudy. Wprawdzie, gdy mamy u Sienkiewicza „polityczny z waści kawaler” czy „tak politykę nawet z pospólstwem obserwował”, to widzimy w tym pozytywny stosunek do znajomości i przestrzegania etykiety, ale również tu słychać coś w rodzaju dystansu do tej odmiany grzeczności.
Polityk, prowadząc tak ważne dla państwa, dla swojej partii, a i dla siebie sprawy, powinien być zręczny, ostrożny, co jakże często może być nazwane przebiegłością. Powinien być w relacjach z innymi politykami układny, grzeczny. Tak byśmy go postrzegali, choć potoczne dzisiejsze doświadczenie, łączące politykę z populizmem, zdaje się temu przeczyć. Ale czy my powinniśmy być polityczni? I zachowywać się politycznie?
Zauważmy, że w codziennym użyciu słowa polityk, polityka, polityczny raczej nie łączą się z akceptacją. Politykom przypisuje się kłamstwo („Po czym poznać, że polityk kłamie? Po tym, że porusza ustami” – głosi niezbyt dowcipny żart), a przede wszystkim hipokryzję. Kiedy o czymś mówimy, że to polityka (zwłaszcza, o paradoksie, czysta polityka), to sugerujemy niezbyt czyste właśnie, ukryte intencje, a i słowo polityczny, poza oczywiście zdejmującymi z niego odium hipokryzji kontekstami, jak więzień polityczny, też służy wzbudzaniu niechęci (z powodów politycznych). I upolityczniony, i rozpolitykowany – wszystko niezbyt przychylne określenia.
Poddajemy się politykowaniu i, co gorsza, uważamy się za obiekty polityki. Nie musi się to nam na ogół podobać. Ale wiemy, że żeby ogarniać skomplikowane sprawy społeczne, potrzebna jest nie tylko polityka zagraniczna i wewnętrzna, lecz i polityka kulturalna, i polityka oświatowa, i polityka językowa nawet. I polityka zdrowotna.
I dobrze, gdy są dobrze prowadzone.