Nie masz konta? Zarejestruj się
Fot. Engin Akyurt/Pixabay
Autor: Małgorzata Solecka
Dwadzieścia miliardów czy sto, ile byśmy dołożyli do systemu ochrony zdrowia, wszystko zjedzą lekarze – stwierdził na antenie Polskiego Radia poseł Koalicji Obywatelskiej Przemysław Witek.
Można śmiało stwierdzić, że niezbyt znany poseł, który w tej kadencji debiutuje na Wiejskiej, wszedł „z drzwiami” do debaty publicznej, przynajmniej w obszarze ochrony zdrowia. Wypowiedź padła w bardzo konkretnym momencie i w jeszcze bardziej konkretnym kontekście – kształcenia lekarzy. Kilka dni wcześniej do opinii publicznej trafiły informacje o pierwszych wynikach nadzwyczajnego audytu Polskiej Komisji Akredytacyjnej na uczelniach, które uruchomiły kierunki lekarskie w roku akademickim 2023/2024 bez jej pozytywnej oceny. Minister nauki cały czas pręży muskuły i zarzeka się, że placówki, które nie otrzymają pozytywnej opinii po audycie, lekarzy kształcić nie będą mogły, ale już dwie uczelnie mogą odetchnąć z ulgą. Uniwersytet Kaliski i Akademia WSB w Dąbrowie Górniczej pozytywną ocenę dostały.
Można podejrzewać, że poseł Przemysław Witek kibicuje pozostałym.
– Dotychczas każda próba korygowania reformy ochrony zdrowia kończyła się tym, że środki „zjadał” biały personel, głównie lekarze. I co należy zrobić? Należy zrobić jedną rzecz. My musimy jak najszybciej wprowadzić na rynek jak najwięcej lekarzy – kontynuował swoje rozważania na temat apetytów finansowych medyków. Nie omieszkał też stwierdzić, że wolałby móc dostać się do słabszego lekarza, niż nie móc się dostać do żadnego.
Oczywiście, poseł KO nie mówi niczego, czego byśmy wcześniej nie słyszeli… z ust choćby Przemysława Czarnka, ministra edukacji i nauki w rządzie Prawa i Sprawiedliwości (nie do przecenienia jest na tym polu rola Ministerstwa Zdrowia, ze szczególnym uwzględnieniem ministrów Adama Niedzielskiego i Piotra Brombera). W ostatnich latach nie raz i nie dwa mówiono o lekarzach zdolnych do „przejedzenia” wszystkich dodatkowych środków pojawiających się w systemie i o tym, że lepszy lekarz wykształcony na uczelni nieakademickiej, który zostanie „na wsi”, a w każdym razie blisko wsi, tam, gdzie otrzymał dyplom (politycy nie zdobywali się jednak na pełną szczerość i nie mówili, dlaczego lekarze wykształceni w „nowych” szkołach nie będą wyjeżdżać do większych ośrodków), co przełoży się – zdaniem tych, którzy podejmowali decyzje w latach 2022–2023 – na zwiększenie dostępności lekarzy poza największymi miastami. Chyba jednak po raz pierwszy ktoś powiedział wprost to, o czym czytaliśmy między wierszami: zwiększona „produkcja” lekarzy ma spowodować obniżenie kosztów ich pracy. Logiczne, ale że też akurat polityk Koalicji Obywatelskiej postawił tę kropkę nad „i”…
Nadszczerość w polityce bywa kosztowną wadą (choć niestety nie zawsze). Niewątpliwie wypowiedź Przemysława Witka (podobnie jak nieco wcześniejsze słowa wiceministra Jerzego Szafranowicza, wypowiedziane w jeszcze bardziej oficjalnych okolicznościach, bo podczas posiedzenia Komisji Zdrowia, że „lekarze lubią pieniążki”) stawiają znak zapytania zarówno przy planach rządu Donalda Tuska w zakresie ochrony zdrowia, jak i intencjach dotyczących środowiska lekarskiego. Niby człowiek wiedział, a jednak się łudził – chciałoby się powiedzieć, wspominając zarówno zmasowaną krytykę, jaką posłowie obecnie rządzącej koalicji, w tym posłowie (i senatorowie) KO, wyrażali wobec rządu PiS, gdy przeprowadzał kolejne projekty zmian w ustawie – Prawo o szkolnictwie wyższym, liberalizujące kryteria uruchamiania kierunków lekarskich, jak i składane przed wyborami obietnice przywrócenia systemowi kształcenia lekarzy właściwych ram. Ale przecież wspomnieć by należało również choćby propozycję Senatu z wiosny 2022 r., gdy rząd PiS nowelizował ustawę o wynagrodzeniach minimalnych. Opozycyjna wówczas większość senacka szczodrze zaproponowała podniesienie wszystkim zawodom współczynników w tabeli o 20 proc. Wtedy nie padały argumenty o „zjadaniu” środków w systemie ochrony zdrowia przez biały personel.
Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej Łukasz Jankowski po wypowiedziach posła Witka zaapelował do premiera: „Proszę o pomoc Pana Premiera w wyjaśnieniu sytuacji i zapobieganiu kolejnym próbom dyskredytacji naszej grupy zawodowej”. Kolejne tygodnie, miesiące może, pokażą, czy wypowiedzi posła i wiceministra, na które wskazuje w piśmie szef samorządu lekarskiego, były wypadkiem przy pracy, czy też może nową rzeczywistością, w jakiej lekarze będą się musieli odnaleźć. Ale czy aby na pewno nową?