Nie masz konta? Zarejestruj się
Fot. Helena Jankovičová Kováčová/Pixabay
Autor: Małgorzata Solecka
Chybione zakupy covidowe, setki milionów złotych wydane na zbędne szpitale tymczasowe, miliardy złotych na dodatki dla personelu medycznego przepływające bez żadnych regulacji i kontroli. A przede wszystkim dziesiątki tysięcy zgonów, których dałoby się uniknąć, gdyby zarządzanie kryzysowe było mniej chaotyczne. To najkrótsze streszczenie opublikowanego we wrześniu raportu Najwyższej Izby Kontroli, który można określić jeszcze krócej: miażdżący, choć niezaskakujący.
Zarzuty, jakie stawia NIK, nie są nowe ani odkrywcze. Siła raportu i jego znaczenie opiera się raczej na odświeżeniu pamięci – również politykom opozycji. Zapomnieli oni najwyraźniej (żeby tylko wziąć pod lupę „100 konkretów na 100 dni” Koalicji Obywatelskiej), że lista powodów, dla których wielu polityków partii rządzącej powinno stanąć przed prokuratorem i Trybunałem Stanu, jest dużo dłuższa, jest na niej nie tylko ośmieszający państwo polskie zakup wadliwych respiratorów na początku pandemii COVID-19. 150 tys. nadmiarowych zgonów (tak szacowany jest bilans pierwszych dwóch lat pandemii) to zbyt poważna sprawa, która musi być wyjaśniona, łącznie z zakresem odpowiedzialności osób, które podejmowały kluczowe decyzje.
Nie sposób sprowadzić nieprawidłowości w czasie pandemii do jednej czy dwóch decyzji dotyczących zakupów sprzętu, nawet jeśli noszą znamiona skandalu. Nie tylko dlatego, że kłóci się to z poczuciem sprawiedliwości, a w każdym razie powinno, bo opinia publiczna zdaje się cierpieć na zaniki pamięci tak samo dotkliwe, jak u części polityków. To po prostu niebezpieczne, biorąc pod uwagę przyszłe, wszystko wskazuje, że nieuniknione, a na pewno wysoce prawdopodobne, kryzysy w obszarze zdrowia publicznego, także pandemiczne. Jeśli mamy się uczyć na błędach, trzeba najpierw szczerze przyznać, że zostały popełnione (nie sprzyja temu narracja „Polska z pandemią poradziła sobie znakomicie, na pewno nie gorzej niż inne kraje”), i określić precyzyjnie, w jakich okolicznościach zostały popełnione, z jakich powodów i kto za te błędy odpowiada. Bo z pewnością nie wszystko można usprawiedliwić faktem, że COVID-19 zaskoczył cały świat, jak próbują to robić politycy partii rządzącej („nie mieliśmy czasu na biurokratyczne procedury”).
– Kupiliśmy czas tylko po to, żeby go zmarnować – skomentował raport NIK w rozmowie z „DGP” prof. Krzysztof Pyrć, jeden z ekspertów, którzy konsekwentnie wskazywali błędy w zwalczaniu pandemii, np. odnośnie do strategii testowania na COVID-19. To chyba najcięższy zarzut (jego waga daleko wykracza poza kwestię zakupów covidowych) wobec dwóch kolejnych ministrów zdrowia, zwłaszcza jednak Łukasza Szumowskiego. On bowiem ponosi odpowiedzialność za zmarnowanie sześciu kluczowych miesięcy 2020 r., które Polska powinna wykorzystać na przygotowanie do zderzenia z dającą się przewidzieć jesienną falą zakażeń. Nie zrobiono nic, przeciwnie – polityczne harce wokół wyborów prezydenckich niemal wyzerowały społeczną mobilizację i poczucie racjonalnej obawy przed wirusem (osławione już „nie trzeba się go bać”). Na ile to odpowiedzialność ministra (ministrów) zdrowia, na ile premiera i całego rządu, na ile wreszcie politycznego (partyjnego) centrum zarządzania państwem – na to pytanie powinny odpowiedzieć powołane do tego instytucje.
Czy raport NIK jest wiarygodny? Trudno abstrahować od tego pytania, odkąd prezes izby Marian Banaś wystąpił na konferencji obok polityków Konfederacji, z list której do Sejmu chce wejść jego syn. Prezes NIK sam naraził instytucję, którą kieruje, na podejrzenia o nierzetelność, co zresztą najbardziej zainteresowani osłabieniem przekazu raportu wykorzystują. Jednak, warto to podkreślić, w raporcie próżno szukać krytyki działań państwa z pozycji bliskich covidosceptykom z Konfederacji. Przeciwnie – to długa litania faktów, które przez ponad dwa lata pandemii sygnalizowali działający na pierwszej linii frontu lekarze i pozostali profesjonaliści medyczni, a media – również lekarskie – relacjonowały i analizowały. To swoisty powrót do przeszłości. Oby z wnioskami na przyszłość.