Nie masz konta? Zarejestruj się
fot. Caroline LM / Unsplash
Autor: Dorota Lebiedzińska
Pozornie błahostka w nazewnictwie, a może nieźle „namieszać”. O konsekwencjach takiego zapisu w Polskiej Klasyfikacji Działalności mówi dr n. med. Dariusz Paluszek, wiceprezes ORL ds. lekarzy dentystów.
Panie doktorze, proszę wytłumaczyć, co złego stało się z kodami w Polskiej Klasyfikacji Działalności w odniesieniu do lekarzy dentystów?
Od 1 maja 2004 r. jedyną i prawidłową nazwą zawodu jest lekarz dentysta. Została ona wprowadzona na mocy ustawy z 10 kwietnia 2003 r. o zmianie ustawy o zawodzie lekarza oraz innych ustaw (Dz.U. z 2003 r. nr 90, poz. 845). Tymczasem od 1 stycznia 2025 r. kod PKD nr 86.23 ma oznaczenie „praktyka dentystyczna”. Jego prawidłowa nazwa powinna brzmieć „praktyka lekarska dentystyczna”.
Zmiana ta może wprowadzić chaos interpretacyjny. „Praktyka dentystyczna” to określenie nieprecyzyjne, które pomija kluczowy aspekt zawodu – fakt, że lekarz dentysta jest lekarzem. Może to prowadzić do nieporozumień wśród pacjentów oraz w systemie prawnym i administracyjnym, zwłaszcza jeśli chodzi o kwestie refundacji usług, uprawnień czy nawet odpowiedzialności zawodowej.
Naczelna Rada Lekarska w swoim stanowisku słusznie zwraca uwagę, że może to prowadzić do deprecjonowania pozycji lekarzy dentystów oraz błędnej interpretacji ich kompetencji. Dziękuję prezesowi ORL Arturowi Drobniakowi oraz prezydium NRL i Komisji Stomatologicznej NRL za zajęcie tak jasnego i twardego stanowiska na prośbę lekarzy dentystów. To dobrze, że nasz głos został usłyszany, zwłaszcza kiedy następuje poważna deprecjacja tego zawodu.
dr n. med. Dariusz Paluszek, wiceprezes ORL ds. lekarzy dentystów / fot. Mirosław Żydecki
A na czym ona polega?
Po pierwsze, mamy tu przykład wtrącania się w nazewnictwo przez organizacje niezwiązane w ogóle ze stomatologią czy ogólnie z lecznictwem. Po drugie, jest to krok w kierunku obniżania standardów. Od dłuższego czasu widzimy to w nauczaniu. Otwierają się kierunki dentystyczne na prywatnych uczelniach. Mam wątpliwości, czy nowe wydziały spełniają w stu procentach wymogi wysokiego poziomu kształcenia. Istnieją już dwie uczelnie prywatne – w Bydgoszczy i Katowicach. Teraz w Warszawie powstaje trzecia. Kadry naukowej nam nie przybywa, więc możemy liczyć się z tym, że z innego miejsca wykładowcy odejdą. Czy to jest dobry kierunek? Wydaje się, że liczba lekarzy dentystów jest wystarczająca. Na to wskazują przede wszystkim dane GUS. Spełniamy bez problemu normy unijne, więc dalsze powiększanie i chaotyczne rozmieszczanie praktyk lekarskich na terenie kraju nie ma sensu. Oznacza to, że dostęp do usług stomatologicznych jest nierówny, więc może warto przyłożyć się do odpowiedniego mapowania potrzeb stomatologicznych, a nie do budowania narracji, że potrzeba jest więcej lekarzy dentystów.
Wróćmy do PKD. Czy przedstawiciel samorządu lekarskiego nie uczestniczył w pracach dotyczących zmian w rozporządzeniu w sprawie PKD?
Nie, nikogo – ani z Naczelnej Izby Lekarskiej, ani z Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie – nie poinformowano, że zmieni się ten zapis. Dla nas to było ogromne zaskoczenie, kiedy się o tym dowiedzieliśmy.
To zapytam wprost: kto jest odpowiedzialny za ten błąd czy niedopatrzenie?
Chce pani usłyszeć, kto jest winny. Winny jest system, a system to my. Myślę, że ta sytuacja wynika z faktu braku chęci współpracy strony rządowej z samorządem, nie tylko lekarsko-dentystycznym, ale z każdym samorządem zawodowym. Czy to już jest wielka polityka? Myślę, że trochę tak. To jest kwestia wizerunku obywatela w państwie. To jest również kwestia zaufania i wiary w samorządy zawodowe, które mają jednak większe rozeznanie w danym środowisku niż urzędnik w ministerstwie. Przecież właśnie po to one są, aby niejako wspomagać państwo w danej dziedzinie. Konsultować z nimi zmiany w zakresie prowadzenia praktyki, prowadzenia nauczania, w zasadzie wszystkiego, co jest związane z danym zawodem. A nas się po prostu nie słucha. I to nie tylko w sprawie prywatnych uczelni medycznych. Z obojętności na głos środowiska lekarskiego powstała sprawa przyznawania warunkowego prawa wykonywania zawodu. Mamy lekarzy, którzy bez uprawnień wypisywali recepty na różnego rodzaju leki czy posługiwali się fałszywymi prawami wykonywania zawodu i dyplomami z zagranicznych uczelni.
To ministerstwo, mimo wieloletnich starań samorządu, pism, próśb, apeli, wprowadziło te zmiany. A teraz do izby wpływa mnóstwo skarg na takich lekarzy. A izba lekarska nie może nic z tym zrobić, bo oni nie są członkami żadnej izby lekarskiej. A wystarczyło nas zapytać. Całe szczęście, że właśnie rozpoczęły się rozmowy z MZ i mam nadzieję, że szykuje się koniec możliwości wydawania warunkowego prawa wykonywania zawodu lekarza przez ministerstwo, osoby z warunkowym PWZ zaś mają zostać objęte nadzorem.
Jakie są więc potencjalne skutki prawne tej zmiany dla lekarzy dentystów?
Gdyby doszło do konsekwentnego stosowania nowego terminu w przepisach administracyjnych, lekarze dentyści mogliby mieć trudności w egzekwowaniu swoich praw zawodowych. Przykładowo, w systemie ubezpieczeń zdrowotnych może pojawić się problem z interpretacją zakresu uprawnień lekarzy dentystów, co mogłoby skutkować utrudnieniami w prowadzeniu praktyki zawodowej. Dodatkowo, nazwa „praktyka dentystyczna” może sugerować, że nie jest to działalność stricte lekarska, co w konsekwencji może wpłynąć na jej postrzeganie przez pacjentów i inne instytucje.
Jak to przekłada się na codzienną praktykę?
Jako praktyka lekarsko-dentystyczna korzystamy z zerowej stawki VAT. Jednak w momencie, gdy stajemy się praktyką dentystyczną, pojawia się ryzyko nałożenia 23 proc. VAT. Dla jedno- i dwufotelowych rodzinnych gabinetów oznacza to oczywiście dodatkowe koszty, które trzeba będzie ponieść.
Wiem, że nie wszyscy uważają ten problem za kluczowy, ale dla naszych pacjentów podwyżka kosztów o 23 proc. będzie odczuwalna, co w konsekwencji przełoży się na liczbę pacjentów i dostęp do wysokiej jakości usług stomatologicznych. Tak naprawdę chodzi o to, żeby lekarz przede wszystkim leczył, a nie zajmował się niepewnymi i stale zmieniającymi się przepisami.
Jakie działania mogą podjąć sami lekarze dentyści, aby przeciwdziałać tej zmianie?
Najlepszym rozwiązaniem jest zorganizowana akcja środowiska lekarskiego, w tym petycje i rozmowy z przedstawicielami rządu. Należy także edukować społeczeństwo na temat roli lekarza dentysty w systemie ochrony zdrowia, aby uniknąć marginalizacji tego zawodu.
Kluczowe jest podjęcie działań legislacyjnych i administracyjnych, aby skorygować tę nazwę w klasyfikacji PKD. Wspólnie z NRL działamy, będzie to jednak wymagać czasu. Możemy składać oficjalne wnioski, organizować konsultacje. Kluczowe jest również nagłośnienie sprawy w mediach i uświadamianie opinii publicznej, że zmiana ta może mieć daleko idące konsekwencje.
A czy są jakieś precedensy, kiedy zmiana nazewnictwa miała realne skutki dla danego zawodu medycznego?
Tak, mieliśmy w przeszłości podobne przypadki. W niektórych krajach np. zmiana terminologii dotyczącej farmaceutów wpłynęła na ich uprawnienia do wydawania niektórych leków. Takie sytuacje mogą wydawać się drobne, ale mają ogromne znaczenie dla praktyki zawodowej i praw pacjentów. Dlatego każda zmiana powinna być dokładnie analizowana i konsultowana ze środowiskiem zawodowym.