Logowanie do profilu lekarza

Przez login.gov

Digitalizacja kartotek pacjentów

fot. licencja OIL w Warszawie

Technologia 27.05.2025 r.

Digitalizacja kartotek pacjentów: szklanka do połowy pusta czy pełna?

Autor: Artur Olesch

Jedynie 61,2 proc. podmiotów medycznych indeksuje EDM do P1 – wynika z najnowszego badania stopnia informatyzacji przeprowadzonego przez Centrum e-Zdrowia. Czy po sukcesie e-recepty cyfryzacja ochrony zdrowia stanęła w miejscu?

Wdrażanie elektronicznej dokumentacji medycznej (EDM) ma już w Polsce 10-letnią historię, ale nadal papier ma się całkiem dobrze. Obowiązkowa formalnie od 2021 r., szybko osiągnęła poziom 40–50 proc. pokrycia placówek medycznych, po czym tempo wdrażania wyraźnie zmalało i dziś wynosi kilka punktów procentowych rocznie. Jednym słowem: przejście na EDM stanęło w miejscu. 

Co idzie nie tak z cyfryzacją dokumentacji medycznej? 

Powodów jest wiele: koszty, brak kompetencji cyfrowych i czasu, obawy o bezpieczeństwo danych, a nawet takie bazowe kwestie, jak brak dostępu do internetu na terenach wiejskich. Z jednej strony 61,2 proc. to nadal większość, ale z drugiej – jeśli nic się nie zmieni, to w obecnym tempie dojście do 100 proc. może zająć kilka dobrych lat. Pomysłów, jak dokończyć ten jeden z najważniejszych projektów cyfryzacji – bo od niego zależy dostęp do pełnej dokumentacji medycznej i korzyści z tym związane – było dużo.  

Po drodze pojawiło się kilka programów dofinansowania, w ramach których można było kupić system i sprzęt. Ministerstwo Zdrowia w poprzedniej kadencji parlamentu wprowadziło rządowy program gabinetowy, który okazał się zupełną klapą. Dzisiaj mało kto z niego korzysta, a ci, którzy to robią, narzekają na toporną obsługę i niską funkcjonalność. Zresztą wchodzenie państwa w buty dostawców IT może budzić wiele innych wątpliwości, jak np. te o kontrolę danych. Był też pomysł, aby z NFZ rozliczać się na podstawie indeksowanych zdarzeń medycznych do P1, a nie raportów, jak teraz. Jednak z tego politycznie ryzykownego kroku szybko zrezygnowano. 

Placówki medyczne podzieliły się na dwie frakcje. Te, które już wdrożyły EDM, narzekają, że niepotrzebnie się pospieszyły i zainwestowały, a i tak nadal nie mają dostępu do pełnych danych. Z kolei te, które nie wdrożyły EDM, argumentują opóźnienie np. brakiem szkoleń, pieniędzy albo odpowiednich systemów. Prawda leży jak zawsze gdzieś pośrodku, opóźnienia wynikają z niuansów działalności placówek medycznych i dlatego szybkie zakończenie wdrażania EDM na razie jest poza zasięgiem, o ile nie będzie centralnego pomysłu, jak to zrobić. 

Korzyści z EDM dopiero przy 100 proc. 

Można też przyjąć podejście „szklanki do połowy pełnej”. Na tle Europy wypadamy całkiem dobrze, bo udało się nam płynnie wdrożyć e-receptę, e-skierowanie, e-zwolnienie lekarskie, a pacjenci mają dostęp do swoich danych i wielu e-usług na Internetowym Koncie Pacjenta. Nie ma się czego wstydzić. 

Z cytowanego badania CeZ wynika, że raportowanie zdarzeń medycznych, zgodnie z przepisami ustawy z 28 kwietnia 2011 r., wdrożono w większości badanych placówek, bo w 85,4 proc. W stosunku do 2023 r. to wzrost aż o 31 pkt proc. Indeksowanie do P1 wprowadziła zdecydowana większość szpitali (84,4 proc.). EDM w zakresie informacji przekazywanych lekarzowi kierującemu pacjenta do poradni specjalistycznej lub leczenia szpitalnego prowadzi 83,2 proc. szpitali. 

Jeszcze w 2023 r. dokumentacja medyczna była udzielana pacjentom w 65 proc. przypadków przez wydruk. Rok później odsetek ten spadł do 41,8 proc. Można szybko zbić optymizm, powołując się na jeszcze inną z danych: tylko co piąty badany podmiot prowadzi wymianę EDM z innymi podmiotami, wykorzystując do tego System e-Zdrowie (P1). Inaczej mówiąc – to, o co chodziło we wdrożeniu EDM, nadal nie działa. Lekarze nadal nie mają dostępu do danych z innych placówek, a nawet jeśli mają, to czasami spływają one z dużym, bo dwutygodniowym, opóźnieniem do systemu.  

Jest jeszcze jeden detal, który będzie powracał w dyskusji dotyczącej wymiany danych w formie elektronicznej. Tak naprawdę nie ma znaczenia, czy lekarz widzi 20 proc., 50 proc., czy 80 proc. danych wprowadzonych w innych placówkach zdrowia. Dopóki nie widzi 100 proc. danych, nie może podjąć w 100 proc. opartej na faktach decyzji. W praktyce oznacza to, że będzie musiał i tak zlecić dodatkowe badanie, gdy brakuje 1 proc. danych – być może tego 1 proc. decydujących o diagnozie informacji. I w tym tkwi największy problem – korzyści z EDM będą wyraźnie odczuwalne dopiero wtedy, gdy wszystkie placówki ją wprowadzą, niezależnie od wielkości czy formy działalności (publiczne, prywatne). Każda wizyta pacjenta u lekarza specjalisty, w laboratorium albo na prywatnej konsultacji generuje dane – cyfrowy ślad – i każda z tych danych może mieć kluczowe znaczenie w diagnozie albo wyznaczeniu ścieżki terapeutycznej.  

Tych danych będzie dużo i oczywiście żaden lekarz nie ma czasu, aby zapoznać się z wszystkimi. Ale nie ma to większego znaczenia, bo są one ustandaryzowane, a więc będą mogły być zestawiane i podsumowywane albo przetwarzane przez sztuczną inteligencję. Zresztą AI to kolejny argument za EDM. Przy okazji warto wspomnieć, że z rozwiązań AI – według danych CeZ – na razie korzysta tylko 4,7 proc. placówek. Algorytmy AI potrafią przeczesywać ogromne ilości danych i przedstawiać je lekarzowi w czytelnej formie na jednym ekranie. Lada moment do systemów gabinetowych zaczną wchodzić systemy wspomagające podejmowanie decyzji klinicznych, a szpitale otrzymają dostęp do AI na Platformie Usług Inteligentnych, wdrażanej przez CeZ. Dokładność działania każdego algorytmu zależy od jakości i ilości danych. 

W teorii wszystko wygląda dobrze 

W ankiecie CeZ dobre informacje mieszają się ze złymi. 86 proc. placówek deklaruje, że ma wystarczająco dużo stanowisk komputerowych do wdrożenia EDM, w tym 87,9 proc. jest podłączonych do sieci – a więc gotowych na uruchomienie EDM. Dane uzyskane z ankiety Centrum e-Zdrowia, którą wypełniło 11 185 podmiotów, są deklaratywne, ale mimo to reprezentatywne. Oznacza to, że w praktyce placówki są już w blokach startowych wdrożenia EDM. Ale tylko co trzecia badana placówka dysponuje lub ma zaplanowany budżet na utrzymanie i rozwój systemu gabinetowego umożliwiającego realizację obowiązków związanych z informatyzacją, w tym prowadzenie, wymianę EDM i raportowanie zdarzeń medycznych. Dostęp do szerokopasmowego internetu posiadają prawie wszystkie szpitale (96,6 proc.), ale już tylko 62,3 proc. podmiotów ambulatoryjnej ochrony zdrowia. Ponad połowa placówek zgłasza potrzeby związane z cyberbezpieczeństwem, ale większość z nich (84,8 proc.) musi finansować ochronę danych z własnych środków. 

I na koniec to, co hamuje cyfryzację. Na pierwszym miejscu, według ankiety CeZ, są niewystarczające środki finansowe na inwestycje IT (przygniatające 82,1 proc. odpowiedzi), niskie kompetencje cyfrowe pracowników (47,4 proc.), opór ze strony personelu medycznego (35,2 proc.) oraz obawy związane z bezpieczeństwem IT i ochroną danych (30,3 proc.). Wiemy więc dokładnie, w czym tkwi problem. Teraz jest czas, aby na podstawie tych informacji zaplanować strategię dokończenia wdrażania EDM. Tak aby po wielkim sukcesie e-recepty można było świętować pełne wdrożenie EDM. To będzie ogromna zmiana na lepsze dla pracowników zdrowia, pacjentów i całego systemu. 

Artur Olesch

Autor: Artur Olesch

Treści autora ⟶

Nasza strona wykorzystuje pliki cookies. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, zgodę na ich użycie, oraz akceptację Polityki Prywatności.