Nie masz konta? Zarejestruj się
fot. National Cancer Institute / Unsplash
Autor: Karolina Stępniewska
Dlaczego relacja lekarz–pacjent może wpływać na skuteczność leczenia? Na czym polega trening balintowski i dlaczego nie jest ani terapią, ani superwizją? Czy lekarzy można nauczyć rozumienia emocji – i jak może to wpłynąć na ich pracę? O grupach Balinta rozmawiam z dr. n. med. Pawłem Salą, psychiatrą i psychoterapeutą z Ośrodka IN-MED, certyfikowanym liderem grup Balinta.
Dlaczego dziś relacja lekarz-pacjent bywa tak trudna? Kiedyś wyglądało to inaczej?
W moim odczuciu – tak. Dawniej lekarz cieszył się dużym autorytetem, co sprawiało, że pacjent czuł się bardziej zależny w tej relacji. Nawet jeśli coś mu nie odpowiadało, nie reagował – raczej starał się podporządkować. Dziś obserwujemy upadek autorytetów. Dodatkowo system opieki zdrowotnej często zawodzi, co potęguje frustrację. Do tego dochodzi rosnące społeczne przyzwolenie na wyrażanie agresji.
Czy lekarze otrzymują wystarczające wsparcie w radzeniu sobie z tymi trudnościami?
Zdecydowanie nie. Uważam, że lekarze to grupa zawodowa systemowo pozostawiona samym sobie w obliczu ogromnych, narastających problemów. W nauczaniu przeddyplomowym ulega to powolnej, bardzo pozytywnej zmianie. Na WUM dla studentów kierunków medycznych prowadzone są zajęcia z kształcenia kompetencji komunikacyjnych. Za sprawą wspaniałej pracy dr Antoniny Doroszewskiej i jej pracowników ze Studium Komunikacji Medycznej opracowany został świetny program kształcenia tych umiejętności. W ćwiczeniu praktycznych umiejętności studentom pomagają aktorzy pełniący rolę pacjentów symulowanych. Nadal jednak w kształceniu podyplomowym w ramach nauki do specjalizacji lekarze nie zdobywają praktycznie żadnych kompetencji związanych z radzeniem sobie z emocjami w kontakcie z pacjentem. Efektem jest brak świadomości emocjonalnej w tej relacji – zarówno po stronie pacjenta, jak i lekarza.
Pacjent może nie dostrzegać swoich emocji – przychodzi z konkretnym problemem, działa według utartych schematów. Ale jeśli lekarz, chcąc działać profesjonalnie, całkowicie odcina się od swych emocji, traci kontakt z własnym stanem psychicznym, to prowadzi do narastającego napięcia i chronicznego zmęczenia.
To prosta droga do wypalenia zawodowego?
Tak. Niedostrzeganie warstwy emocjonalnej skutkuje wycofaniem, a rosnące obciążenie prowadzi do realnego zagrożenia dla lekarza – nie tylko jeśli chodzi o ryzyko wypalenia zawodowego, ale też wszystkie skutki przewlekłego stresu: nadciśnienie tętnicze i choroby serca, zaburzenia metaboliczne, obniżenie odporności, problemy układu sercowo-naczyniowego, zaburzenia snu, problemy gastroenterologiczne, zaburzenia regulacji emocjonalnej – skłonność do drażliwości, gniewu, lęk, stany przygnębienia. W takich warunkach lekarze często szukają ulgi w destrukcyjny sposób – rośnie ryzyko sięgania po substancje psychoaktywne.
Chociaż dane z badań mówią, że wśród lekarzy jest nieco mniej osób uzależnionych od alkoholu niż w populacji ogólnej, to ryzyko nadużywania innych substancji, np. leków uspokajających, jest większe. Trzeba podkreślić, że to nie jest wina tych ludzi. Upatrywałbym przyczyny w systemowym opuszczeniu lekarzy, niewyposażeniu ich w narzędzia samoregulacji.
Wracamy więc do braków w systemie kształcenia. Jest pan liderem grupy Balinta, która może dostarczyć lekarzom tych brakujących kompetencji. Brzmi to tajemniczo.
Niestety, pojęcie „grupy Balinta” w Polsce wciąż jest bardzo mało znane. Dużo lepiej jest w innych krajach. W Niemczech są one obowiązkowym elementem kształcenia specjalizacyjnego w psychiatrii dorosłych i w psychiatrii dzieci i młodzieży, medycynie psychosomatycznej i psychoterapii. W Wielkiej Brytanii uczestnictwo w grupach Balinta – jako narzędzie rozwijające inteligencję emocjonalną i zapobiegające wypaleniu zawodowemu – jest zalecane dla lekarzy rodzinnych i obowiązkowe dla rezydentów psychiatrii. W Polsce temat praktycznie nie istnieje – a to ogromna strata.
Czym właściwie jest grupa Balinta?
To forma pracy skierowana przede wszystkim do lekarzy, ale też wszystkich zawodów pomocowych: pielęgniarek, psychologów, terapeutów, pracowników socjalnych czy ratowników medycznych. Jej celem jest refleksja nad relacją pomiędzy lekarzem (lub osobą pomagającą) a pacjentem – przyglądanie się emocjom, jakie pojawiają się w tym kontakcie, temu, jak się manifestują, napiętrzają w tej relacji oraz jakie problemy powodują z perspektywy lekarza i z perspektywy pacjenta.
Czy to forma terapii lub superwizji?
Nie – to coś zupełnie innego. W grupie Balinta koncentrujemy się wyłącznie na relacji lekarz–pacjent. Uczestnik przedstawia przypadek, który wywołał u niego emocjonalny dyskomfort. Pozostali słuchają, zadają pytania, ale nie oceniają. Próbujemy spojrzeć na opisaną sytuację z różnych perspektyw: lekarza, pacjenta, ewentualnie innych osób uczestniczących w opowiadanym przypadku. Dzięki refleksjom ze strony uczestników grupy Balinta, dzieleniu się swoimi odczuciami wzrasta zrozumienie i empatia, pojawia się ulga, zanika poczucie osamotnienia czy bezradności, a lekarz zyskuje szerszy ogląd sytuacji, większą przestrzeń na inny sposób reagowania. Pojawia się nowe wyjście z sytuacji, konstruktywne dla obydwu stron.
Będzie to przydatne również poza daną sytuacją?
Zdecydowanie tak. Grupa Balinta pozwala lepiej rozumieć mechanizmy relacji z pacjentem, poprawia umiejętności komunikacyjne, rozwija empatię i zapewnia emocjonalne wsparcie. Dzięki temu maleje ryzyko sytuacji konfliktowych – pacjent, który czuje się rozumiany, znacznie rzadziej reaguje agresją.
Uczestnictwo w treningu pozwala też lekarzowi zrozumieć własne emocje, uprzedzenia, nauczyć się je dostrzegać i rozmawiać o nich. To ogromnie istotne, bo lekarze często są bardzo sfrustrowani tym, że dają z siebie wszystko, żeby pomóc, a cały ten aparat diagnostyczno-terapeutyczny, nad którym pracowali dziesiątki lat – i w trakcie studiów, i potem w specjalizacji – nie działa. Warstwa emocjonalna relacji lekarz–pacjent nie jest spożytkowana. A to jest ogromne narzędzie! Jeśli lekarz robi z tego umiejętny użytek, to działa to niemal jak efekt placebo – sprawia, że pacjent wierzy w to, że postępowanie lekarza będzie skuteczne, ma do niego zaufanie i pozytywne nastawienie, a co za tym idzie – chce przestrzegać jego zaleceń i wskazówek leczniczych. To przekłada się na efekty leczenia. Maleje ryzyko pomyłek lub niedopatrzeń wynikających z braku nawiązania dobrego kontaktu z pacjentem.
Czyli trening balintowski wpływa też na skuteczność leczenia?
Zdaję sobie sprawę, że to, co powiem, może wywołać lekceważącą reakcję, ale jestem głęboko przekonany, że relacja oparta na zaufaniu i zrozumieniu przekłada się na lepsze wyniki leczenia. Co więcej, lekarz dzięki temu doświadcza też większej satysfakcji z pracy, ma poczucie sensu i sprawczości.
Słuchając pana, trudno nie pomyśleć, że udział w grupach Balinta powinien być dla lekarzy obowiązkowy.
W moim odczuciu to duże niedopatrzenie systemu kształcenia, że tak nie jest. Uważam, że w przypadku specjalizacji takich jak psychiatria dorosłych, psychiatria dzieci i młodzieży, anestezjologia, onkologia czy medycyna paliatywna, czyli te dziedziny medycyny, gdzie obciążenie emocjonalne bywa ogromne, trening balintowski powinien być obowiązkową częścią szkolenia.
Jakaś szansa, że tak będzie?
Wierzę, że to będzie się zmieniało. Od wielu lat do tych zmian przygotowuje się Polskie Stowarzyszenie Balintowskie, kształcąc nowe kadry wykwalifikowanych liderów grup Balinta, więc potrzeby kształceniowe mogłyby być spełnione tak samo jak w Niemczech i Wielkiej Brytanii.
Okręgowa Izba Lekarska w Warszawie regularnie prowadzi grupy Balinta. Dla członków izby są nieodpłatne.
Spotkania prowadzą dr hab. n. med. Joanna Pazik i mgr Anna Rudecka. Są liderkami i superwizorami grup Balinta. To osoby z ogromną wiedzą i doświadczeniem, mamy szczęście, że możemy je gościć u siebie w Okręgowej Izbie Lekarskiej na Puławskiej i że co miesiąc, z przerwą wakacyjną, prowadzą tę grupę. To są wspaniałe spotkania, uczestniczyłem w nich i są naprawdę godne polecenia. Warto też śledzić stronę Polskiego Stowarzyszenia Balintowskiego. Na bieżąco pojawiają się tam informacje o nowych grupach.