19 grudnia 2018

Wspomnienia grudzień-styczeń 2019

Pożegnania

 Bogdan Martyniuk

(1939–2018)

Urodził się 1 marca 1939 r. na Wołyniu, w miejscowości Dermań. Ojciec Teodor był lekarzem, a matka – Maria, nauczycielką. Bogdan znał swojego ojca tylko z okresu wczesnego dzieciństwa, bo potem aresztowało go NKWD i przez wiele lat nie wiadomo było czy żyje. Życie Bogdana wychowywanego tylko przez matkę i to na ówczesnej radzieckiej Ukrainie nie było łatwe. Po nieustannych staraniach dopiero w 1952 r. udało się im przyjechać do Polski. Mieszkali u rodziny w Sosnowcu, potem przenieśli się do Warszawy, gdzie Bogdan zdał maturę i dostał się na studia w Akademii Medycznej. Działał w Zrzeszeniu Studentów Polskich i należał do Klubu Turystycznego. Dobrze poznał Bieszczady i Łemkowszczyznę. Zaowocowało to pasją ochrony i restauracji sponiewieranych i zapomnianych zabytków architektury cerkiewnej na tych terenach. Dyplom lekarski uzyskał w 1964 r. i rozpoczął staż w Szpitalu Bielańskim w Warszawie. Potem odbył służbę wojskową w Szkole Orląt w Dęblinie. Zrobił specjalizację I i II stopnia z interny. Jego mistrzem był doc. Józef Rydygier. Następną dekadę przepracował pod kierunkiem prof. Zofii Kuratowskiej w Szpitalu Chirurgii Urazowej w Warszawie. W latach 80. i 90. włączył się w nurt przemian, był delegatem na Zjazd NSZZ „Solidarność”, został wybrany także do władz tworzącej się Izby Lekarskiej.  Wyczerpującą pracę na stanowisku zastępcy ordynatora w Szpitalu Chirurgii Urazowej z obowiązkowymi ciężkimi dyżurami trudno było łączyć z pasją społecznika, wędrowca i ratowaniem zabytków. Przeniósł się zatem do Instytutu Psychiatrii i Neurologii, gdzie jako jedyny internista opiekował się wszystkimi hospitalizowanymi pacjentami. Praca była nie mniej ciężka, ale bez dyżurów. Bogdan w tym czasie był już cenionym znawcą sztuki i architektury cerkiewnej. Przez prawie dziesięć lat przewodniczył Sekcji Ratowania Zabytków Cerkiewnych w Towarzystwie Opieki nad Zabytkami. Inicjował i prowadził kilkadziesiąt plenerów plastycznych dla uzdolnionej młodzieży, których tematyka ściśle wiązała się z zabytkami architektury. Dr Martyniuk organizował wystawy fotografii (o tematyce cerkiewnej) w wielu renomowanych salach wystawowych, zrobił tysiące zdjęć, wydał dwa albumy z własnymi fotografiami. Jego działalność kulturalna i konserwatorska została doceniona – uhonorowano Go Medalem „Zasłużony kulturze Gloria Artis”.

Dr Martyniuk przed dziesięciu laty przeszedł na emeryturę i od tego momentu jeszcze więcej czasu spędzał, wędrując po Bieszczadach, Roztoczu i Podlasiu. Robił notatki, inwentaryzował zabytki, bo chciał, aby ocalały.

Zmarł w ostatnim dniu pięknego lata roku 2018. Można o Nim powiedzieć, że swoje życie poświęcił ratowaniu ludzi… oraz zabytków architektury cerkiewnej, i w obu tych dziedzinach osiągał wielkie sukcesy.

Lech Medard

 

 

MARIA GABRIELA KAZUBEK-SZYBKA

(1934–2018)

20 lipca 2018 r. z wielkim żalem przyjęliśmy wiadomość o śmierci bliskiej nam osoby.

Urodziła się w Piasecznie. Studia ukończyła w Szczecinie w 1963 r. W warszawskim Szpitalu Grochowskim zrobiła specjalizację z neurologii. W Warszawie żyła i pracowała do końca.

Oddana swoim pacjentom, doskonały diagnosta, rzetelna, a jednocześnie pogodna, zawsze stawiała sobie duże wymagania. Nie szczędziła czasu na konsultacje lekarskie. Kochała swój zawód i ludzi.  Doktor Szybka, dla bliskich Gabrysia lub Magdeczka, była osobą pełną pasji. Niezapomniany był Jej dowcip i szalone pomysły. Była inicjatorem koleżeńskich zjazdów lekarskich, m.in. zorganizowała pierwszy zjazd po studiach w Jabłonnie. Spotkania w Jej domu w Aninie miały wspaniałą atmosferę.

Zawsze z ciekawymi projektami, dynamiczna, zdecydowana, wytrwała. Nie obawiała się nowych wyzwań. Spontaniczna, lubiąca taniec, zabawę i śmiech. Szczodra dla każdego we wszystkim, zarówno w sferze materialnej, jak i emocjonalnej. Ciepła w kontaktach z bliskimi. Silna osobowość. Wymagająca i wspierająca. Kochająca życie, młoda duchem, nieustannie żądna poznawania czegoś nowego. Zwiedzała cały świat do ostatnich lat swego życia.

Była wielką damą o osobowości pełnej witalności, uczuć i chęci niesienia pomocy innym. Nie było przeszkody rzuconej przez los pod Jej nogi, której by nie pokonała. Dzięki swojej sile ducha pomagała też innym, zmagającym się z komplikacjami życia.

Koleżanka ze studiów Maryla Kapuścińska-Skoczylas dziękuje za wszystko, co dla niej zrobiłaś.

W moim życiu pojawiłaś się 60 lat temu, gdy wspólnie poznawałyśmy tajniki medycyny i nasza przyjaźń tyle przetrwała. Szybko stałaś się częścią mojej rodziny, osobą, która nigdy nie zawiedzie. Byłaś wielkim człowiekiem i taka pozostaniesz w naszych sercach. Pustki
po Tobie nie da się zapełnić, pozostaje ukojenie we wspomnieniach.

Anna Krokocka-Barcińska z rodziną

 

Andrzej Wiczyński

(1926–2018)

Nieubłagana śmierć zabrała doktora Andrzeja Wiczyńskiego. Należał do coraz szczuplejszego grona warszawskich powstańców. Do konspiracji przystąpił już w październiku 1939 r. Przez całą okupację kształcił się w szkole podchorążych, uczestniczył w małym sabotażu, a jednocześnie kończył szkołę średnią. W Powstaniu Warszawskim walczył na Żoliborzu w stopniu kaprala podchorążego o pseudonimie „Antek”, był dowódcą plutonu 227.

Po powrocie z niewoli ukończył medycynę, został chirurgiem i przez całe długie życie związany był z warszawską służbą zdrowia. Był także świetnym organizatorem, przywiązanym do idei wolnego zawodu lekarza.

Był odważny, uczciwy i koleżeński, z dużym poczuciem humoru i znakomitą umiejętnością barwnego opowiadania o swoich przeżyciach. Nikomu nie odmawiał pomocy. Był gorącym patriotą, do ostatnich dni zainteresowany życiem kraju, wielokrotnie występował publicznie
w obronie dobrego imienia powstańców i ich szanowania.

Zostawił żonę Swietłanę (anestezjologa), córkę Annę, zięcia chirurga i dwoje wnuków.

Człowiek historia. Andrzeju, śpij spokojnie.

Jerzy Borowicz

 

Marianna Głogowska

(1934–2018)

Zmarła 18 lipca 2018 r. Długie lata pracowała naukowo w Instytucie Medycyny Doświadczalnej PAN i Polskim Towarzystwie Fizjologii. Po przejściu na emeryturę podjęła pracę w Hospicjum Domowym i leczyła ciężko chorych na nowotwory. Dużo pracowała społecznie. Leczyła bezdomnych z Dworca Centralnego. Uczestniczyła jako lekarz w pielgrzymkach do Częstochowy. Była wybitnym diagnostą.

Żegnali Ją pełni żalu przyjaciele i podopieczni.

 

Lidia Jaczewska

(1932–2018)

Zmarła 24 września 2018 r. po długotrwałej chorobie. Przez długie lata pracowała w Pogotowiu Ratunkowym. Z powodu postępującej choroby stawów przeszła na rentę inwalidzką. To znaczne unieruchomienie nie załamało Jej. Dalej pracowała społecznie, wspierając chorych swoją wiedzą, doświadczeniem, przykładem i niezwykłym optymizmem.

Żegnamy naszą Koleżankę.

Przyjaciele i podopieczni

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum