28 listopada 2003

Uważam, że…

Po raz pierwszy od bardzo dawna udało się coś, czego do tej pory nie potrafiliśmy uczynić – środowisko medyczne jest skonsolidowane. Połączyły nas: złe kontrakty i – niepewność jutra.

Właściwie wszystkie gremia, mniej lub bardziej formalne, dyrektorzy placówek, towarzystwa lekarskie, konsultanci krajowi, samorząd zawodowy, nie widzą możliwości funkcjonowania służby zdrowia w nadchodzącym roku na warunkach przedstawionych przez płatnika – Narodowy Fundusz Zdrowia. Wsparciem instytucjonalnym i, co chyba najważniejsze, moralnym dla tych deklaracji jest stanowisko Naczelnej Rady Lekarskiej, która – stwierdzając, że system kontraktowania świadczeń został narzucony z naruszeniem prawa wszystkich zainteresowanych stron do ustalania warunków dotyczących ich umów – poparła protesty świadczeniodawców, w tym – odmowę przystąpienia do konkursów.

Do podstawowych, wynikających z ustawy, zadań korporacji lekarskiej należy: reprezentowanie i ochrona zawodu lekarza, nadzór nad należytym wykonywaniem naszego zawodu, zajmowanie stanowiska w sprawach stanu zdrowotności społeczeństwa, polityki zdrowotnej państwa oraz organizacji ochrony zdrowia. W tej chwili zadania te łączą się, w sposób oczywisty, z tym, co płatnik proponuje nam wszystkim na rok 2004. W liście otwartym skierowanym do Prezydenta RP przez kilkudziesięciu profesorów medycyny mowa jest wręcz o zbiurokratyzowanym monopoliście-molochu, który narzuca kontrakty bez krzty sensu ni ładu.

Naszej – warszawskiej izby – stanowisko dotyczące tej najbardziej pilnej sprawy – warunków wykonywania zawodu lekarza w przyszłym roku w ramach umów z Narodowym Funduszem Zdrowia – reprezentuje Komisja ds. Kontaktów z NFZ i Samorządami Terytorialnymi, nie zgadzając się z założeniem, że „jakoś” musimy sobie poradzić w ramach otrzymanych środków. To „jakoś” skazuje bowiem na wegetację lub likwidację zakłady niepubliczne i na dalsze zadłużanie się jednostek publicznych.
Warszawska izba podejmie również wszystkie możliwe kroki prawne, by unieważnić wymóg postawiony w warunkach kontraktowania w dziale POZ – przynajmniej 10-letniego stażu pracy dla lekarzy niemających specjalizacji w zakresie medycyny rodzinnej, ogólnej, chorób wewnętrznych lub dziecięcych. Przy niewielkim dostępie do specjalizacji postawiono młodym lekarzom jeszcze jedną barierę – gdzie i kiedy mają zdobyć doświadczenie?

Minister zdrowia Leszek Sikorski, wobec zapowiedzi nieprzystępowania do konkursu ofert przez kolejne grupy świadczeniodawców, publicznie apelował o dyskusję w duchu myślenia obywatelskiego, jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że chodzi tu jedynie o myślenie obywatelskie jednostronne, niedotyczące decydentów…

Aż prosi się, by Prezydent RP dostrzegł w wystąpieniach gremiów medycznych nie tylko „akty strzeliste”, ale przede wszystkim – zapowiedź zagrożenia bezpieczeństwa zdrowotnego Polaków.

Andrzej Włodarczyk

Archiwum