6 kwietnia 2005

Język nasz giętki – Śmieszne tytuły

Prace naukowe prawdopodobnie należą do najpoważniejszych tekstów w literaturze, bo są pisane nad wyraz serio. Stworzenie artykułu czy rozprawy naukowej niektórym autorom wydaje się osiągnięciem życiowym i trudno się temu dziwić. Nie jest to zadanie łatwe, tym bardziej że wymaga ogromnego skupienia, wysiłku psychicznego i fizycznego. Jest przy tym z góry obciążone niepokojem o odbiór, na ogół niesłusznie, bo sens i wartość tych prac bywają trudne do oceny. W niektórych zagadnieniach orientuje się tylko kilka osób na świecie,
a autor zapewne nie ma sobie równych. Jednak ślęczeniu nad pisaniem takich tekstów towarzyszy izolacja od otoczenia i zależny od niej zanik samokrytycyzmu. Dlatego doświadczeni autorzy nigdy nie pokazują swoich prac przed upływem pisarskiej karencji. Błędy dostrzegają dopiero wtedy, kiedy zaczynają patrzeć na swoje dzieło jak na utwór kogoś obcego. Zawodowiec wrzuca więc nowy tekst do szuflady, odczekuje kilka dni, a kiedy już ochłonie i zapomni atmosferę pisania, wyjmuje, żeby go sczytać. Wtedy łapie się za głowę! Ale przystępuje do poprawiania, bo wie, co trzeba zmienić. Natomiast zachwycony sobą amator natychmiast po postawieniu ostatniej kropki wkłada kartki do koperty i wysyła do redakcji (zanosi
do promotora).
Mam w kolekcji sporo lekarskich dzieł naukowych, które były przygotowane właśnie po amatorsku. Najciekawsze są prace doktorskie, w których roi się od błędów nie tyle merytorycznych, ile psychologicznych i kulturowych. Opowiadają o tym tytuły. Oto seria ciekawszych
przypadków.
„Badania cytometryczne żołnierzy z moczeniem nocnym”. „Ciała obce w przełyku w materiale szpitala więziennego”. „Sezonowość spożycia ludności wiejskiej
w województwie krakowskim”. „Wpływ ćwiczeń siłowych na rozumienie mowy”. „Wpływ moczu chorych na schizofrenię na hodowlę kropidlaka czarnego”. „Zagadnienie płaskostopia wśród górników i działaczy górniczych związków zawodowych”. „Niektóre problemy farmakologicznego leczenia alkoholików w świetle doświadczeń własnych”. „Wpływ sesji egzaminacyjnej na stan biologii pochwy u studentek środowiska wrocławskiego”.
Dam głowę, że autorzy tych prac niechętnie do nich wracają, nawet jeśli są to dzieła wartościowe (a pewnie są). Tytuł jest wizytówką nie tylko tekstu, ale i twórcy. Jeśli się zastanowimy, skąd się biorą te niezręczności, okaże się,
że chodzi o wspomnianą izolację. Twórca, formułując tytuł jako swoiste streszczenie dzieła, zapomina, że to, co
w czasie prowadzenia badań i ich opisywania było jego światem, w rzeczywistości nigdy nie przestało być światem innych. Znaczenie tytułu, odnoszące się do zagadnienia naukowego, jednocześnie odnosi się do pojęć i rzeczy spoza laboratorium. Ktoś, kto tego nie dostrzega, musi się liczyć z zasłużoną krytyką (i kpiną). Ü

Piotr MÜLDNER-NIECKOWSKI
e-mail: pmuldner@bibl.amwaw.edu.pl

Archiwum