17 stycznia 2006

Alfabet wspomnień Jerzego Borowicza

OLGIERD KAPUŚCIŃSKI – profesor, kardioradiolog w Instytucie Kardiologii w Aninie. Mąż swojej żony – Bogusi Benendo, również profesora. Bardzo płodny naukowo publicysta. Wieloletni przewodniczący Warszawskiego Oddziału Polskiego Lekarskiego Towarzystwa Radiologicznego. Kulturalny i grzeczny, do tego stopnia, że zawsze adwersarzowi przyznaje rację, nawet kiedy ten gada głupstwa. Dobry diagnosta kardioradiolog. Ma najdłuższy wśród radiologów tytuł naukowy: prof. zw. dr hab. med. dr h.c., co niewątpliwie odzwierciedla jego dorobek naukowy.

HANNA KARWAN-PŁOŃSKA – przeurocza koleżanka. Ginekolog ze szkoły prof. Tadeusza Bulskiego. Sumienny i pracowity lekarz. Niezwykle uczynna, lubiana przez pacjentki. Przez całe życie zawodowe dzielnie wojuje z rzęsistkiem pochwowym. Pracownię miała w suterenie kliniki. Wpadał tam często Janusz Płoński, adiunkt kliniki, i wyniósł stamtąd nie rzęsistka, ale Hanię, z którą się ożenił. Mają syna. Hania, niestety, jest już na emeryturze.

JANUSZ KĄCKI – doktor medycyny. Znakomity lekarz, ulubiony anestezjolog prof. Nielubowicza, o tak sympatycznej twarzy, że podobno pacjenci chcieli się u niego operować nawet bez potrzeby, aby móc choć przez chwilę popatrzeć na sympatyczną buźkę Jasia. Przyjechał wizytować Polski Kontrakt Zbiorowy w Benghazi. Obwoziłem go po Libii (razem z prof. Krusiem) z wielką przyjemnością. Przyjaźnimy się do tej pory. Po powrocie z Libii spędziliśmy u mnie w domu miłego sylwestra. Córka poszła w jego ślady – również jest lekarzem. Janusz nie ustrzegł się choroby niedokrwiennej serca. Zmarł w grudniu 2004 roku.

TADEUSZ KOCON – chirurg, anatom, a przede wszystkim wielki miłośnik historii warszawskiej medycyny i kolekcjoner jej zapisów, zwłaszcza zaś wszystkich ciekawostek związanych z Wydziałem Medycznym UW, a później AM. Dzięki niemu Stowarzyszenie Wychowanków Warszawskiej Medycyny i Farmacji w ogóle zaistniało. Był jego wieloletnim prezesem. Niesłychanej dobroci człowiek, przez wszystkich lubiany. Niestety, już nie żyje, ale jego ukochane Stowarzyszenie istnieje nadal i mam nadzieję, że będzie kiedyś uhonorowane jego imieniem. To mu się należy.

MAREK KRAWCZYK – znakomity chirurg ze szkoły prof. Szczerbania. Kierownik Kliniki Chirurgii Ogólnej i Chorób Wątroby. Pracowity i mądry lekarz. Dokonał, razem z asystentami, wiele przeszczepów wątroby, co niewątpliwie nobilituje jego klinikę. Konsultant chirurgii na województwo mazowieckie i Warszawę. Dobro pacjentów ma na względzie przede wszystkim, tak samo jak dobro kierowanej przez niego kliniki. To czysty i dobrze utrzymany oddział. Z przyjemnością się tam operowałem. Być operowanym przez Marka – to naprawdę czysta przyjemność.

KAZIMIERZ KRÓLIKIEWICZ – znany w latach 50. warszawski laryngolog, ordynator oddziału w szpitalu na Kasprzaka, ze starego pokolenia dobrych specjalistów, profesjonalistów. Postawny, „chłop jak hetman” – tak określił go jeden z pacjentów. O pewnym zdarzeniu z jego życia opowiedział mi brat Kazimierza, Władysław Królikiewicz, malarz, pieśniarz, bard lwowski, aktor kabaretu „Szpak”, a mój serdeczny, starszy, przyjaciel. Dr Królikiewicz leczył raz prezydenta PRL-u, Bolesława Bieruta. Którejś nocy słyszy pukanie do drzwi swojego mieszkania. W tamtych czasach pukanie nocą do drzwi oznaczało jedno – wywiezienie do kazamatów bezpieki. Doktor, nim otworzył drzwi, włożył do teczki piżamę i szczoteczkę do zębów. Otwiera i widzi dwóch żołnierzy KBW (korpus bezpieczeństwa wewnętrznego) dźwigających skrzynię. – Doktor Królikiewicz? – spytali. – Tak, to ja. – My nie po, ale do pana. Prezydent prosił, aby wręczyć panu tę skrzynię papierosów „Belweder”, w podzięce za wyleczenie. Takie to metody mieli dzielni chłopcy z bezpieki, jak wręczanie podarków o drugiej w nocy. Taki to był dobry człowiek ten Bierut.

STEFAN KRUŚ – profesor AM, anatomopatolog. Erudyta i humanista, niezwykle prawy człowiek. Pochodzi ze starej warszawskiej rodziny lekarskiej, o dobrych tradycjach. Delikatność i kulturę wyniósł z domu. Jego wykłady to pokaz ogromnej wiedzy, erudycji i pięknej polszczyzny, okraszone licznymi anegdotami. Nic dziwnego, że w sali wykładowej nie było miejsc. Gościłem profesora w Libii. Za pieniądze należne za wykłady na uniwersytecie libijskim Stefan kupił… worek pomarańcz, aby zawieźć je dzieciom w Polsce. Takie to były PRL-owskie czasy. Państwa Krusiów (żona też jest lekarką) gościłem w domu, już w Polsce. Był to niezapomniany wieczór.

LESZEK KRYST – profesor AM, były kierownik Kliniki Chirurgii Szczękowej. Doskonały chirurg i świetny organizator. Uczestnik Powstania Warszawskiego. Towarzyski, kulturalny, zawsze interesujący w tym, co mówi. Stały bywalec wernisaży i innych kulturalnych zgromadzeń. Przemiła żona, Krystyna, była wieloletnią sekretarką kolejnych prezesów Radiokomitetu. Przypuszczam, że dzięki jej wpływom telewizja w dawniejszych czasach mogła się pochwalić niezapomnianymi premierami Teatru Telewizji i kabaretów (w tym Starszych Panów), które, w odróżnieniu od dzisiejszych czasów, były emitowane w godzinach największej oglądalności. Państwo Krystowie mają syna, lekarza urologa. Są ozdobą każdego towarzystwa. Ü

„Alfabet wspomnień Jerzego Borowicza” drukujemy w „Pulsie”, począwszy od numeru 3/2005.

Archiwum